60.

909 39 4
                                    

Maraton cz. 4

Normalna perspektywa.

Siedziałam właśnie w pokoju. Damian był w kuchni, rozmawiał z kimś przez telefon. Wiem, bo przechodziłam tamtędy i usłyszałam fragment rozmowy. Z tego co zrozumiałam mówił coś o samolocie. Pewnie o tym, którym chcę mnie stąd zabrać do Nowego Jorku. Na chwilę obecną wiem tylko tyle ,że nie uda mi się uciec. Jedyna nadzieja na ucieczkę, to spróbować to zrobić na lotnisku. Przecież tam jest pełno ludzi. Na pewno ktoś mi pomoże.

Dzień wylotu do Nowego Jorku

Wstałam rano i poszłam do łazienki wykonać poranną rutynę. Później skierowałam się do kuchni, gdzie Damian robił śniadanie. Przeze te 3 tygodnie nasze relacje można nazwać za koleżeńskie, a może i nawet przyjacielskie. Zjedliśmy śniadanie i siedzieliśmy w salonie oglądając jakąś przypadkową drame. Jeśli chodzi o wylot to ma być dopiero po obiedzie. Już jesteśmy spakowani. Kilka godzin później byliśmy po obiedzie, który jak dla mnie dość dziwnie smakował. Kiedy zjadłam dziwnie się czułam. Nawet się nie zorientowałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się i obejrzałam dookoła, zaskoczona stwierdziłam, że znajduję się w samolocie. Obok mnie siedział Damian, który gdy tylko zobaczył że już nie śpię, uśmiechnął się i powiedział.

- Jak się spało?
- Co to ma być!?
- Musiałem to zrobić bo wiem, że zrobiłabyś problemy. Dlatego też wynająłem prywatny samolot tylko dla nas.
- Jesteś nienormalny.

Cały mój plan ucieczki poszedł się właśnie jebać. No po prostu super.

- Nienawidzę Cię.- powiedziałam cicho.
- Słyszałem
- Bo miałeś słyszeć, nie odzywaj się do mnie.
- No chyba się nie obraziłaś?

Nic nie odpowiedziałam tylko odwróciłam się plecami do niego i patrzyłam w okno.

- Zachowujesz się jak dziecko.
- ....- milczałam
- A jak dam ci coś w zamian żebyś się nie obrażała?
- Chcesz mnie przekupić?
- Powiedzmy, że tak.
- Phi.....dobra.
- To co chcesz?, oprócz tego że Cię wypuszcze.
- Chcę.....telefon.
- Zastanowię się.
- No i dobra. Kiedy będziemy na miejscu?
- Za jakieś 5 godzin.
- No super, i co ja mam robić przez tyle czasu?
- Co chcesz.

Pogapiłam się w okno, ale po chwili mi się znudziło. Po jakimś czasie znów zrobiłam się senna. Obudziło mnie ciche wołanie.

- Sandra wstawaj. Zaraz lądujemy.

Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to jego twarz pochylająca się nade mną. Zdziwiłam się gdyż okazało się ,że leżę na jego kolanach. Szybko wstałam posyłając mu wrogie spojrzenie. Ten w ogóle się tym nie przejął tylko zapiął swój pas. Nie czekając dłużej zrobiłam to samo. Po jakimś czasie wylądowaliśmy. Jako iż była godzina 2 w nocy. Na lotnisku nie było prawie nikogo. Damian złapał mnie z rękę i prowadził w stronę swojego samochodu, który stał na parkingu obok. Zamknął mnie w środku, a sam wrócił po nasze bagaże. Wróciłam z nimi i wpakował do bagażnika, po czym wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy. Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy w drogę. Po jakimś czasie dojechaliśmy pod ogromny wieżowiec. Wzięliśmy walizki i poszliśmy do windy, którą wjechaliśmy na 42 piętro. Damian otworzyły drzwi do jednego z mieszkań. Weszliśmy do środka, wnętrze było nowocześnie i elegancko urządzenie. Na przeciwko wejścia było okno z widokiem na panoramę miasta. Spodobało mi się to mieszkanie, a właściwie można by je nazwać apartamentem. Niestety był tylko jeden pokój. Zaniosłam swoją walizkę do pokoju i wyciągnęłam z niej piżamy. Poszłam do łazienki i wykonałam wieczorną toaletę. Zmęczona poszłam do pokoju, gdzie czekał Damian.

- Nie mam zamiaru z tobą spać.
- Nie masz wyjścia.
- Mam kanapę.
- Nic Ci ona nie da.
- Akurat, a teraz z łaski swojej, daj mi jakiś koc i poduszkę.
- Nie
- Dobra. Sama sobie znajdę.

Nie czekają na to co ma do powiedzenia, podeszłam do wielkiej szafy stojącej w pokoju. Mam szczęście bo właśnie tam znalazłam koc, a poduszkę zabrałam z łóżka. Czułam na sobie jego wzrok, nie przejmując się tym poszłam do salonu. Tam wygodnie się ułożyłam i zamknęłam oczy, zasnęłam.

The Manager's Life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz