XXXII

2 0 0
                                    

Była noc. Piękna, bezchmurna noc. Noc, którą rozświetlało tysiące światełek.

Tak, to był Sylwester.

***

Wędrowali w nocy, bo tak było najbezpieczniej. Otołz był w Górach Dorockich i lasu roiły się od jego żołnierzy. 

Zbliżali się do Rudy Śląskiej. Powoli, ale zbliżali się.

Pewnego dnia Ciri spytała Anastazję:
-Jak to w końcu jest z tą twoją ciążą?

-Jaką ciążą? - dziewczynka była zdziwiona.
-Noo... tą... z Rajmundem. Albo z kimś...
-Chodzi ci o ẞißę? Tamta noc była najprzyjemniejsza w moim życiu, bo wciągaliśmy koks.
-A ci strażnicy?

-Grali ze mną w Monopoly. Nie lubię Monopoly, a zwłaszcza na haju.
-Czyli... nie jesteś w ciąży?
-Nie! Przecież ja mam dopiero 13 lat! Co ty sobie wyobrażasz?! Warszawa jest pojebana, ale nie aż tak!

Szaleńcze niemal krzyki Anastazji ściągnęły uwagę żołnierzy, którzy przybiegli w stronę obozowiska. Walka zapowiadała się pyszna.
-Umiesz walczyć? - spytała Ciri, wyjmując stalowy miecz z pochwy.

-Żartujesz! Mam diaxowy miecz ze wszystkimi enchantami - odpowiedziała Anastazja, wyjmując diaxowy miecz ze wszystkimi enchantami.
-Przyda ci się - dodał caDiprio. Nie wyjmując niczego.

Początkowo nasi bohaterowie mieli dużą przewagę, lecz na miejsce żołnierza, którego zabijali, pojawiali się dwaj kolejni. Po kilku godzinach walki, kiedy Anastazja, Ciri i Leo byli już wycieńczeni, bitwa wydawała się przegrana.

Nagle jednak słońce przyćmiły dziwne, kolorowe plamy. Owe plamy okazały się być pegazami z Tłajlajt Sparkyl na czele. Konie zaczęły strzelać laserami z oczu do żołnierzy. W wirze walki Tłajlajt wylądowała przed bohaterami.
-Wsiadajcie! - krzyknęła - Będzie ich jeszcze więcej! Nie wygramy tej bitwy, ale możemy im jeszcze uciec!

Anastazja i Ciri bez namysłu wskoczyły na grzbiet pegaza, ale Leonardo został na ziemi. 
-Leo! - Ciri zaniepokoiła się - Co z tobą?! Uciekajmy!
-Nie mogę! Zaprzysiągłem wierność Korwinowi! Muszę zmasakrować tych lewaków!
-Jak to? - wiedźminka była cała we łzach - A co ze mną? Co z nami?

-Może się jeszcze spotkamy - powiedział Leo smutnym głosem - ale teraz żegnaj. Kocham cię!
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
-Ciri, musimy już jechać* - ponaglała Anastazja.

Odlecieli, a Leonardo caDiprio został.


*lecieć

Opowieści ze Śląska: Węgiel, Stary Otołz i Minecraft [censored edition]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz