Odsiecz

529 47 1
                                    

Tony odstawił walizki do hotelu, a następnie poszedł upić się do baru. Jeszcze nad ranem kręcił się pijany po ulicach Nowego Jorku, gdy nagle usłyszał znajomy głos.
- Nie pierwszy raz widzę Cię w takim stanie.
Chwilę mu zajęło zanim rozszyfrował kto przed nim stoi.
- Ha. Pan doktor. - wydukał chwiejąc się na nogach, po tych słowach przed jego oczami zrobiło się ciemno.
Obudził się następnego dnia na kanapie, obalały i skołowany. W pierwszej chwili nie wiedział gdzie się znajduje. Ostatnią rzecz jaką pamiętał z poprzedniego wieczora to jak założył się z miejscowym parkingowym, że nie wypije duszkiem tequili. Gdy próbował wstać jego głowę przeszła spazma bólu przez co od razu spowrotem się położył. Dotknął palcami czoła i zrozumiał, że ma rozcięty łuk brwiowy.
- Lepiej się już czujesz?
Tony, aż podskoczył. Myślał że nikogo nie ma razem z nim w pokoju.
- Strange! Wystraszyłeś mnie.
- Chcesz wody?
- Nie... chce... wrócić do...
- Baru?
- Tak.
- Jakie wydarzenia zmusiły Tonego Starka w popadnięcie w większy alkoholizm niż zazwyczaj?
- Jak Tony Stark ma wytłumaczyć Steven'owi Strange'owi żeby nie mówił o nim w trzeciej osobie?
Strange uśmiechnął się.
- Może mógłbym jakoś pomóc?
- Hmm zastanówmy się... NIE.
- Chciałem dobrze. - powiedział doktor i zaczął kierować się w kierunku drzwi. "Loki" pomyślał Tony.
- Właściwie...
- Tak? - Steven zatrzymał się w drzwiach.
- Umiesz otwierać te swoje portale...?
- Taaak... potrafię.
- I otworzysz je... przy kimś?
- To... pojedzie względne. Zależy od miejsca w którym ta osoba się znajduje.
- Nie mam pojęcia gdzie się znajduje, ale...
- No to będzie ciężko.
- Proszę, chciałeś mi pomóc.
Strange chwilę zastanawiał się co zrobić.
- Dobrze. O kogo chodzi?
- Loki.
Doktorowi oczy prawie wyszły z orbit na dźwięk tego imienia.
- Wiesz, że nie mogę znaleźć miejsca pobytu osoby która nie żyje?
- Nie nie, Loki żyje.
- Okeeeej.
- Proszę.
Steven przytaknął i poszedł do biblioteki w poszukiwaniu starej księgi z zaklęciami. Po dziesięciu minutach wrócił i zaczął odprawiać "rytuał". Chwilę później otworzył się portal.
- Proszę. Loki jest na Manhatanie.
- To chyba znalazłeś nie tego Lokiego... mój miał wrócić do Asgardu.
- "Twój" Loki? - zapytał z niesmakiem Strange.
- Nie ważne. Poprostu znalazłeś nie tą osobę. - Stark tracił cierpliwość.
- To sam sprawdź.
Aby udowodnić swoją rację Tony przeszedł przez portal i znalazł się na chodniku przed Starbucksem. Był zaskoczony gdy przez szybę zobaczył Lokiego kupującego kawę. Odwrócił się w stronę portalu, który właśnie sie zamykał. Zobaczył tylko machającego w jego stronę Stranga, mówiącego bezgłośne: "powodzenia". Chwilę wahał się czy wejść do środka. Jednak to ktoś inny podjął decyzję. Loki wyszedł razem ze swoją gorącą czekoladą do Tonego.
- Myślałem, że wyjechałeś.
- To już nie można się napić przed podróżą? - zapytał z uśmiechem. - Co się stało?
- Muszę Cię prosić o pomoc.
- Co za miła odmiana. - uśmiechnął się szerzej.

TOKI | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz