Posłaniec

353 40 4
                                    

- Może pani powtórzyć? - Tony jako pierwszy odzyskał głos po tym co usłyszeli. Pepper wciąż zalewała się łzami.
- Żaden z panów nie jest ojcem dziecka.
Tony dopiero po chwili zrozumiał co to tak naprawdę znaczy.
Wyszli z gabinetu nie odzywając się do siebie. Wszyscy byli w szoku.
- Nawet ja nie umiem robić takich żartów. - przyznał Loki.
- Kto? - zapytał Tony ze ściśniętymi zębami.
- To nie istotne.
- Kto? - powtórzył Tony ostrzej.
- W sumie, to też jestem ciekaw. - dodał Loki ironicznie.
- Proszę, porozmawiajmy o tym na spokojnie, w domu.
Całą drogę jechali w całkowitym milczeniu, przerywanym jedynie, przez płacz Roberta w foteliku.
W momencie w którym przekroczyli próg domu, Tony znów zaczął przeprowadzać dochodzenie.
- Kto?
Pepper zamknęła oczy i ukryła twarz w dłoniach. Wzięła głęboki oddech i nie patrząc na nich odpowiedziała.
- On wręczył mi testament Steva. Przeczytałam to przy nim i... wszystkiego się dowiedziałam. - jej twarz zalała się łzami, Tony przez chwilę chciał ją przytulić, ale w ułamku sekundy oprzytomniał. - Byłam na Ciebie taka zła. Chciałam się zemścić. To był przypływ emocji. Nie myślałam wtedy o konsekwencjach. - przerwała myśląc, że któryś z nich coś powie. Kiedy to się nie stało, zaczęła mówić dalej. - Jeśli to Cię pocieszyć, od razu żałowałam tego co zrobiłam.
Tony przez dłuższą chwilę, próbował ogarnąć myślami to, co właśnie usłyszał. Pierwszy odezwał się Loki, który powiedział coś, czego Stark nie potrafił wyrzucić przez zciśnięte gardło.
- Ale, kto?
Pepper spojrzała Tony'emu w oczy i wyszeptała jedno imię.
- Bucky.
***
Tony obudził się w środku nocy, zlany potem. "To był sen". Czuł, jak stopniowo uczucie ulgi zalewa całe jego ciało. Poszedł do łazienki i przepłukał twarz zimną wodą. To nie był pierwszy taki sen. Dręczą go od dnia w którym zrobili badania. Ale w każdym poprzednim śnie, to Loki okazywał się ojcem. Ten był zupełnie inny. Straszniejszy, gorszy. Uchylił drzwi sypialni, żeby sprawdzić czy Pepper wciąż śpi, założył szlafrok i zszedł do kuchni. Prawie dostał zawału, gdy zobaczył przy stole Lokiego ze szklanką w rękach.
- Co ty pijesz mleko? - zapytał Tony lekko prześmiewczo.
- Nie, no co ty. Dolałem sobie tutaj wódki.
Stark miał zamiar wziąć leki uspokajające i iść z powrotem spać, ale uznał, że wódka to w rzeczywistości lepszy pomysł.
- Chciałem Ci powiedzieć... - zaczął Loki po dopiciu reszty swojego "mocnego mleka". - ... jeśli jutro okaże się, że to twoje dziecko, to możesz być pewien, że wyjadę i już mnie więcej nie zobaczycie. Nie będę wam psuł życia.
Tony lekko przytaknął i wypił kieliszek, który przed chwilą sam sobie nalał.
- A jeśli będzie twoje?
- Błagam Cię, chyba żaden z nas, nie chce brać pod uwagę takiej opcji. - uśmiechnął się ponuro i zapatrzył w pustą szklankę, Tony miał wrażenie, że skłamał. Zignorował to i nalał sobie kolejny kieliszek.
- W takim, razie powodzenia jutro. - Loki wstał i nalał sobie wódki do szklanki, a następnie poszedł do swojego pokoju, zostawiając Tony'ego sam na sam ze swoimi myślami.

TOKI | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz