Cała prawda

249 30 3
                                    

Droga do wakacyjnego domku zajęła im ponad 3 godziny. Kilka razy musieli się zatrzymać, żeby Tony zwrócił resztę miętowej nalewki.
- A właściwie to po co mnie tam zabieracie?
- Wejdziesz tam. Powiesz co myślisz i wyjdziesz.
Tony wywrócił oczami.
- Super wskazówki.
- Może chcesz przećwiczyć to co jej powiesz? - zapytała Helen.
- Nie. A właściwie... czemu TY z nami jedziesz?
- Podczas tego typu rozmów przydaje się ktoś kto czyta w myślach.
Gdy dojechali na miejsce, Tony musiał wziąć kilka głębszych wdechów zanim wyszedł z samochodu.
- Nie macie może wódki? Tak, żeby dodać sobie otuchy?
- Tobie już wystarczy wódki na bardzo długi czas.
Zapukali do drzwi, które po chwili otworzyła Pepper z małą Lily na rękach. Kobieta omal nie krzyknęła na ich widok.
- Co? Co wy tu robicie? Kto to jest?
- Wpadliśmy na kawę. - odpowiedział Loki.
- Jestem Helen. - podała Pepper rękę. - Jestem jego...
- Starą znajomą... - przetrwał jej ojciec i rzucił znaczące spojrzenie, na co dziewczyna przytaknęła. -... po co wnikać w szczegóły.
Przekonali ją żeby wpuściła ich do środka, zajęli miejsce w salonie, a Pepper zaniosła dzieci do innego pokoju i włączyła im telewizor.
- Napijecie się czegoś?
Tony'emu na samą myśl o alkoholu robiło się nie dobrze, ale wizja tej rozmowy na trzeźwo była jeszcze gorsza.
- Masz może whisky? - Loki obrzucił go znaczącym spojrzeniem, ale on udawał, że go nie widzi. Pepper zamyśliła się na chwilę.
- Mam tequile, rum i... chyba likier melonowy.
Tony skrzywił się gdy usłyszał o likierze.
- Tequila wystarczy. - wszyscy mu przytaknęli i Pepper przyniosła 3 kieliszki.
- Ty nie pijesz? - zapytał zdziwiony Tony żonę.
- Ja napije się herbaty.
Długo rozmawiali. Loki uprzedził Helen, że ma siedzieć cicho do puki nie dowie się czegoś istotnego. Czegoś co ma duże znaczenie. Dyskutowali zaciekle o tym jakie prawa do dzieci miało mieć każde z nich, gdy dziewczyna im przerwała.
- To nie są twoje dzieci.
W pokoju zrobiło się cicho.
- Proszę?
- Robert i Lily. To nie są dzieci Tony'ego.
Pepper była zbita z tropu.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Zdradzałaś go od dawna. Okłamałaś ich, że drugie dziecko może być któregokolwiek z nich, żeby nie wpadli na to, że może być ktoś trzeci.
Wszyscy słuchali dokładnie tego co mówi Helen.
- Przekupiłaś lekarza, żeby powiedział, że to Tony jest ojcem, ponieważ myślałaś, że już skończyłaś z romansem, ale tak nie było. To, że Loki wprowadził się obok było dla Ciebie jedynie pretekstem, żeby tu przyjechać i zamieszkać z... - skupiła się na moment. -... Victorem?
Pepper zalała się łzami.
- Skąd ty...
- Czyli to prawda. - powiedział cicho Tony. - Przyznajesz się?
- Chyba nie ma sensu zaprzeczać. - wydukała przez łzy.
- Co więcej... - kontynuowała Helen. Loki chciał ją uciszyć gestem ręki, ale ona to zignorowała. -... nie piłaś z nami tequili, chociaż wyraźnie miałaś na to ochotę, lubisz wieczorem popijać drinki, ale musiałaś się zastanowić co masz w barku, co oznacza, że od jakiegoś czasu tam nie zaglądasz. Albo masz problemy z alkoholem, albo...
- Ty jesteś w ciąży. - dokończył Tony. - Z tym całym Victorem.
- Ty jesteś jak jakaś klacz rozrodowa!? - powiedział Loki z niesmakiem.
- Ja już tak mam.
To im wystarczyło. Wszyscy wyszli i zatrzasnęli za sobą drzwi.
- Jak się trzymasz? - zapytał Loki, gdy siedzieli już w samochodzie.
- Zaskakująco dobrze. Ale obawiam się, że trzeba będzie zaopatrzyć barek.

TOKI | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz