Po tym co usłyszał, Tony zabrał Lokiego do baru.
- Co się dzieje!? - zapytał gdy tylko usiedli.
- Ja... nie wiem...to jest...
- Tylko mi nie mów że to skomplikowane!
- Ale takie właśnie jest! - obruszył się Loki. Wtedy podszedł do nich barman.
- Co podać?
- Alkohol. - odpowiedział Tony.
- Dużo alkoholu. - dodał Loki. Mężczyzna za barem tylko wywrócił oczami i poszedł na zaplecze. Siedzieli w milczeniu dopóki nie pojawiły się przed nimi dwa wysokie kieliszki.
- Co to? - zapytał Tony.
- Dużo alkoholu. - odpowiedział barman unosząc wysoko brwi. Wzruszyli ramionami i wypili co im podano czego natychmiast pożałowali.
- Matko! Co to jest?
- Chyba wszystko co miał w barku w jednym kieliszku.
Loki poprosił jeszcze jedną kolejkę specyfiku, którą bardzo szybko spożył.
- No... - skrzywił się odrobinę. - ...to teraz możemy rozmawiać.***
W tym czasie Vivien i Helen cały czas stały nad basenem.
- A więc... zaręczyny! To duży krok prawda? Zwłaszcza, że...
- Wiem nasza relacja jest skomplikowana. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Jednego dnia nie pamiętam o jego istnieniu, a kolejnego znów się spotykamy a on... - w tym momencie Vivien zaczęła płakać jak bohaterki oper mydlanych. - ... a on się oświadcza.
- Historia jak z bajki. - skomentowała Helen. - I sam ci się oświadczył? Z własnej woli?
- Kompletnie się tego nie spodziewałam. To było tak spontaniczne. Romantyczne.
- Szczęściara z Ciebie. - podsumowała wciąż zszokowana Helen. - To będziemy rodziną.
Vivien przestała czyściła twarz z rozmazanego tuszu.
- Proszę? Nie mówił nic o rodzeństwie.
- Oj bo jeste... - zawachała się przez chwilę. - ... jesteśmy dalszą rodziną.
Rozmwoe przerwała dzwoniąca komórka Helen. Szybko odebrała widząc kto dzwoni.
- Halo? Gdzie jesteście? Wracajcie, jeszcze chwila rozmowy z nią i pójdę się utopić.
Po drugiej strony słuchawki było słychać śmiech.
- Halo? - powtórzyła dziewczyna. - Słyszysz mnie?
- Msisz szyjsć o ścioła.
- O mój... jesteście pijani! Zabije cię! Gdzie jesteście?
- W ściele. Szychoć szypko.
Helen się rozłączyła i przeklinając pod nosem.
- Gdzie idziesz? - rzuciła Vivien.
- Nasi znajomi potrzebują pilnie pomocy. - odpowiedziała nie zatrzymując się. Słyszała tylko jak kobieta wstaje i do niej dołącza mówiąc o małżeńskiej trosce i tym podobnych.
- Mówili gdzie są?
- Chyba mówili coś o kościele.
Godzinę zajęło im znalezienie właściwego budynku. Gdy podeszła do wejścia spotkały ich rozesmianych do rozpuchu.
- O sureczko! Szyszłaś! - zaczął krzyczeć Tony gdy tylko ją zobaczył.
- Bardzo zabawne. Wracamy do domu. - mówiła próbując ruszyć ich z miejsca. - I w ramach przypomnienia - to nie twoją córką jestem, chociaż teraz to do żadnego z was bym się nie przyznała.
Loki puścił uwagę mimo uszu, a Vivien zaczęła zadawać pytania o jaką córkę chodzi. Wtedy Tony podszedł do Helen.
- A właśnieże nie.
- Co?
- Esteś moja też.
Dziewczyna spojrzała na niego z pytający wyrazem na twarzy, na co on w odpowiedzi pokazał jej dłoń na której...
"O ja pierdole" - pomyślała Helen.
... dłoń na której była obrączka.
- Hajtliśmy się! - krzyknął pijany Tony, a Loki zaczął się śmiać histerycznie.
CZYTASZ
TOKI | frostiron
ספרות חובבים!CZYTAĆ Z DYSTANSEM! To fandiction powstało wyłącznie w celach humorystycznych. Ma być parodią tego typu opowieści. Początkowo miało nie zostać opublikowane, ale ze względu na dużą popularność wśród znajomych postanowiłam udostępnić moje "dzieło". R...