Sublokatorzy

289 29 1
                                    

- Nie jestem twoim ojcem!
- Właśnie, że jesteś!
Kłucili się w taki sposób już od ponad godziny. Tony zdążył już rozwiązać dwie krzyżówki i kilka wykreślanek. Dochodziła 5 rano i nie zapowiadało się, żeby mieli z powrotem się położyć.
- Udowodnie Ci, że jestem twoją córką!
"Nie musi, nawet ślepy zauważyłby, że są identyczni." Pomyślał Tony. " Ale ja nie zauważyłem. To pewnie przez whisky."
- Niby jak to udowodnisz!? - kłucili się jak dzieci.
- Podobno jesteś bogiem. - Helen powiedziała to tak sarkastycznie, że nawet Tonym wstrząsnęło. - Umiesz robić sztuczki. Ja też coś potrafię.
Loki wydawał się być nagle zainteresowany rozmową.
- Sztuczki?
- Potrafię czytać w myślach. - powiedziała to z dumą.
- Bzdury.
- Mówisz tak bo sam nie potrafisz. - wtrącił się Tony. - Daj jej spróbować.
Helen odwróciła się w stronę Tony'ego.
- Tęsknisz za rodziną. Chciałbyś cofnąć czas i zapobiec zdarzenią... - przerwała i zrobiła zdegustowany wyraz twarzy. -... Fuj! Spaliście ze sobą!? Jesteście ochydni.
- Myślę, że już uwierzyliśmy w twoje zdolności. - obydwoje byli w szoku. Mieli ochotę zapaść się pod ziemię. Nie zniechęciło to Helen, która mówiła dalej.
- Chciałbyś, żeby wrócili, ale nie do końca. Ty i twoja żona jesteście w dziwnej sytuacji, bo... - spojrzała na Lokiego z odrazą. - ... Faktycznie dupek z ciebie. Skomplikowana sprawa. - Dobra, teraz ty.
- O nie, nie. - zaprotestował Loki. - Wierzę Ci.
Helen przez chwilę stała i nic nie mówiła.
- Boże. Masz nasrane w głowie.
- I nie musimy o tym wspominać n a g ł o s!
- Na przykład o tym, że kiedy mnie zobaczyłeś chciałeś się ze mną przespać, a teraz kiedy już wiesz kim jestem, czujesz do siebie obrzydzenie?
Loki stał zrezygnowany.
- Tak się właśnie czuję.
Tony wstał i poklepał go po ramieniu.
- To na pewno twoja córka.
Helen oświadczyła, że chce się przespać więc Loki przygotował jej łóżko w pokoju gościnnym.
- Ja też już się będę zbierać. - oznajmił Stark.
- Co miała na myśli Helen mówiąc, że tęsknisz za rodziną?
Tony zatrzymał się i spojrzał na swojego rozmówcę.
- Pepper się wyprowadziła. To znaczy... nie na stałe, ale wyjechała. Ta cała sytuacja, chyba ją przerosła.
- Przykro mi. - stali przez chwilę bez ruchu. - To w dużej części moja wina.
- W dużej części?
- Okej. To JEST moja wina. Ale pomyślałem... może nie powinieneś wracać do pustego domu. Skoro i tak masz zamiar pić... - uśmiechnęli się do siebie. - ...możemy pić razem.

TOKI | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz