Nieoczekiwany zwrot wydarzeń

257 28 3
                                    

Po wielogodzinnym locie wszyscy byli zmęczeni. Loki w szczególności ponieważ przez całą podróż słuchał Vivien, która na przemian krzyczała na niego i płakała. Po 4 godzinie zapomniał nawet dlaczego znalazł się w tej sytuacji. Gdy wyszli z lotniska złapali taksówkę i podjechali pod hotel w centrum Paryża. Zajęło im to prawie godzinę przez korki. Resztkami sił przeszli przez korytarz z walizkami do swoich pokoi. Tony rzucił walizkę w kąt a sam położył się na łóżku. Już prawie zasnął gdy drzwi do jego pokoju otwarły się z hukiem i stanął w nich zdenerwowany Loki.
- To nie moja walizka. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Co? - zapytał zaspany Tony
- To nie jest kurwa moja walizka!
- O czym ty mówisz?
- O tym, że w walizce nie ma moich rzeczy!
- A co tam jest?
- Damskie ubrania!
Tony zaśmiał się.
- Przestań! Daj mi coś swojego.
- Nie. Spadaj.
- Mam chodzić 10 dni w jednych rzeczach!?
Tony zmarszczył brwi. Był zmęczony i bolała go głowa, a Loki strasznie krzyczał.
- A nie możesz się magicznie zmienić?
Wywrócił oczami.
- To tak nie działa. - westchnął z dezaprobatą i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
Tony spojrzał na zegarek. "Jest 10 rano. W Nowym Jorku jest 4". Zasnął bardzo szybko. Nawet nie wiedział od jak dawna nie spał. Jet lag był nie do wytrzymania.
Ze snu wyrwało go pukanie do drzwi.
- Pepper? - zawołał na wpół jeszcze śpiąc. Przejrzał się po pokoju. "Musiała mi się przyśnić" - pomyślał " - "Znowu."
Pukanie do drzwi nie ustawało.
- Kto tam?
- To ja! - odkrzyknęła Helen. - Idziemy na basen.
Tony wstał z łóżka i otworzył jej drzwi.
- Co?
- Basen.
- Która jest godzina?
- 19 ale w Nowym Jorku jest środek dnia. Wskakuj w spodenki i chodź się kąpać!
Dziesięć minut później Tony stał nad basenem drżąc z zimna.
- Nie wspominałaś, że to jest basen otwarty! Ile tu jest stopni!?
Helen wynurzyła się z wody.
- Szesnaście.
- Szesnaście!? Przecież... - owinął się szczelnie ręcznikiem. - ... będziemy chorzy cały wyjazd! Jesteś...
- Przestań! - uspokoiła go. - Lepiej spójrz na to. - wskazała palcem na Lokiego kierującego się w ich stronę. W jednej ręce trzymał torby z zakupami, a na drugiej "wisiała" uśmiechnięta Vivien, której buzia się nie zamykała. Wyraz twarzy Lokiego wskazywał, że już dawno przestał zwracać uwagę na to co do niego mówiła.
- Witajcie. - przywitał ich Tony żartobliwym tonem. - Co to za torby.
- To? - Loki jakby dopiero teraz zorientował się, że mówi do niego ktoś inny niż Vivien. - Kupiłem sobie trochę ubrań, żeby mieć w czym chodzić, puki nie znajdą mojej walizki.
- A twoja koleżanka...
- Vivien! - krzyknęła dziewczyna. - Poznaliśmy się już.
Tony odwrócił się do Helen i w myślach zapytał: "Co się dzieje do chuja?". W odpowiedzi dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową.
- Mamy wam coś ważnego do powiedzenia... - kontynuowała Vivien. - ... zaręczyliśmy się! Znowu! - mówiąc to pomachała im dłonią z pierścionkiem na palcu. Tony i Helen z wyrazem zaskoczenia na twarzy spojrzeli na Lokiego, który tylko bezgłośnie poruszył ustami: "Nie wiem co się dzieje".

TOKI | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz