Rozdział 2

5.3K 189 17
                                    

Czwartek minął bardzo szybko. Nie obyło się oczywiście bez sprawdzianów i niezapowiedzianych kartkówek. Nauczyciele nie rozumieją, że my nie mamy na to wszystko czasu i mogliby to jakoś rozłożyć w czasie, bo na przykład dzisiaj, w piątek, nie mam nic do napisania, no może oprócz jednej małej kartkówki. Od ósmej jestem w szkole, więc nie wiem czy list już dotarł, czy jeszcze nie. Karolina obiecała mi, że przyjdzie na noc i razem go otworzymy. Na razie staram się o tym nie myśleć, bo chcę się skupić na nauce i zapamiętaniu wszystkiego, żebym nie musiała później nadrabiać. Kończę o czternastej, ale po lekcjach mam trening przed środowym meczem, ze znienawidzoną drużyną z Poznania. Będzie trwał do szesnastej, Karolina kończy godzinę wcześniej, więc będzie musiała na mnie poczekać. Z resztą lubi przychodzić na nasze zajęcia, bo uwielbia siatkówkę, ale tylko jako widz, nienawidzi w nią grać, bo uważa, że jest za niska do tego sportu. Ja zawsze jej mówię, że przecież nie gra zawodowo i nie musi mieć odpowiedniego wzrostu, ale ona mnie nie słucha. Zapomniałam chyba wcześniej wspomnieć, że jest też strasznie uparta. Jak się czegoś uprze, to nie przekonasz jej do swojej racji.

W końcu przyszedł czas na upragniony trening. Razem z dziewczynami jesteśmy już w szatni i przebieramy się. Nasza drużyna ma aż trzynaście zawodniczek. Mam wrażenie, że to trochę dużo, ale przynajmniej, kiedy któraś z nas będzie niedyspozycyjna, to zastąpi ją kto inny. Jeśli chodzi o samą siatkówkę, to nasza szkoła i te, z którymi rywalizujemy bardzo trzymają się zasad, które dotyczą tego sportu. Jest tak samo jak w zawodowej. Na boisku znajdują się dwie przyjmujące, dwie środkowe, rozgrywająca, atakująca i libero. Łatwo było znaleźć i skompletować całą drużynę, bo jest ona bardzo popularna w naszym liceum. W sumie nie tylko u nas. Chętnych było mnóstwo, ale była selekcja, której większość dziewczyn nie przeszła. Po ubraniu się w stroje, wychodzimy na boisko, gdzie zaczynamy rozgrzewkę. Każda robi ją indywidualnie, bo tak czy siak jak przyjdzie trener zrobi nową. Pan Tomasz pracuje w naszej szkole od zeszłego roku, przyszedł dopiero w drugim semestrze pod koniec marca, więc nie przygotowywał nas do zeszłorocznych zawodów, które niestety przegrałyśmy. Podjął się zadania i przejął naszą drużynę, która była wtedy w rozsypce. W zeszłym roku kapitanem była taka Paulina, która już skończyła szkołę, a nowym zostałam ja. Nie zgłaszałam się do tego, ale trener mnie wybrał, więc jestem pewna, że wiedział co robił.

Cała drużyna bardzo ciepło przyjęła nowego trenera, który na początku już postawił nam warunki. Traktował nas jak poważnych graczy, co bardzo kształtowało nasz charakter. Skupialiśmy się nie tylko na grze, ale też na przygotowaniu psychicznym. Gdybym miała porównać nasze obecne treningi i te z poprzednim trenerem, to jest jak niebo i ziemia. Wcześniej nie było źle, ale my tylko grałyśmy i całą uwagę poświęcałyśmy technice, co w siatkówce jest bardzo ważne, ale nie najważniejsze. Dziewczyny z drużyny są całkiem spoko. Bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy, nie jesteśmy paczką najlepszych przyjaciółek, ale czasem nam się zdarzy gdzieś razem wyjść, czy to świętować wygrany mecz, czy jakiś babski wieczór. 

- Dziewczyny! Mogę was prosić? - usłyszałyśmy głos trenera, więc od razu do niego podbiegłyśmy i ustawiłyśmy się w kółku. - Za kilka dni jest mecz. Wiem, że jest on dla was bardzo ważny i chcecie go wygrać. Oprócz tego na trybunach będzie ważny gość, a raczej kilku. Musicie dać z siebie wszystko, bo niektóre z was chcą kontynuować karierę sportową, a to będzie dobra okazja, żeby się jakoś zaprezentować. Nie powiem kto to będzie, ale musicie wiedzieć, że to ktoś ważny. Dzisiaj zrobimy krótszy trening, bo coś mi wypadło i muszę wcześniej skończyć, dlatego teraz pracujemy nad zagrywką i atakiem, a potem gramy meczyk i na dzisiaj koniec. Do roboty! - tak jak trener powiedział, tak zrobiłyśmy. W ogóle nie zastanawiałyśmy się nad tym, kto to może być, tylko skupiłyśmy się na treningu. naszym głównym celem było wygranie środowego meczu.

-----

Po niecałej godzinie skończyłyśmy i rozeszłyśmy się do domów. Na mnie czekała Karolina, która przed chwilą zakończyła lekcje. Napisałam jej wcześniej, że ma nie przychodzić do sali gimnastycznej, tylko czekać na mnie przed szkołą. Gdy mnie zauważyła, to pomachała mi, a ja szybko do niej podbiegłam. Zanim do mnie poszłyśmy, to musiałyśmy wskoczyć na chwilę do sklepu i kupić zapasy na wieczór.

- Co tak wcześnie dzisiaj? - zapytała mnie przyjaciółka, kiedy byłyśmy już w drodze do marketu.

- Trener musiał coś załatwić. Ogólnie to powiedział nam dzisiaj, że w dzień meczu na trybunach będzie kilku ważnych gości, którzy mogą nam pomóc z sportową karierą. - jak tak sobie teraz myślę, to mogliby to być jacyś siatkarze czy prezesi klubów. Nie wiem czemu o tym pomyślałam, ale to jedyna opcja, która wydaje mi się realna.

- No to super. Może w końcu ktoś cię przekona, że powinnaś zawodowo uprawiać siatkówkę. Jesteś świetna i najbardziej się do tego nadajesz z całej drużyny. Zmarnujesz tylko swój talent. Mówię ci to, bo widzę, jak dziewczyny na ciebie patrzą. - znowu przesadza. Nie jestem aż tak dobra jak ona myśli. Gdybym chciała zawodowo zajmować się siatkówką to musiałabym poświęcić jej więcej czasu. Nigdy nie chodziłam na żadne pozalekcyjne treningi, tylko zawsze było to wszystko w szkole, więc się nie liczy. Nie jestem odpowiednio przygotowana do tego. - Twoi rodzice są w domu?

- Tata pojechał na jakąś konferencję do Berlina, a mama ma popołudniową zmianę. Mamy wolną chatę. - uśmiechnęłam się do niej szeroko, co oczywiście odwzajemniła. Dotarłyśmy już do sklepu i od razu ruszyłyśmy w stronę przekąsek. Wiadomo, że weźmiemy jakieś chipsy i paluszki. Nie może też zabraknąć żelek i lodów. Bierzemy czekoladowe dla blondynki i truskawkowe dla mnie. Następnie zatrzymujemy się przy półce z winami. Wybór oczywiście pada na trzy butelki napoju i idziemy z tym wszystkim do kasy. Ja płacę za to, bo poprzednim razem Karolina stawiała. - Wszystko? Nie zapomniałyśmy o niczym?

- Raczej nie. - zapłaciłam za zakupy i mogłyśmy już w końcu iść do mnie do domu. Nie był za daleko od marketu, wręcz przeciwnie, blisko, ale musiałyśmy się pospieszyć, żeby lody się nie rozpuściły, mimo, że była końcówka listopada i na zewnątrz było chłodno. Po dziesięciu minutach byłyśmy już w środku. Wyszłam jeszcze tylko zajrzeć do skrzynki na listy, w której był list. - Jest?

- Jest. - rozebrałam się z kurtki i chwyciłam przyjaciółkę za rękę, szybko prowadząc ją do salonu. Usiadłyśmy na kanapie i dałam jej pocztę. - Otwórz.

- Na pewno? - kiedy dostała ode mnie potwierdzenie, otworzyła kopertę. Zaczęłam stresować się jak cholera. A jeśli nie wygram? Naprawdę starałam się napisać to w miarę profesjonalnie. - Szanowna Pani Amelio, bla bla bla, z radością informujemy, że Pani praca wygrała w konkursie 'Wywiad z siatkarzem'. Za kilka dni skontaktuje się z Panią organizator i poda szczegóły dotyczące wygranej. - wyrzuciła kawałek papieru i zaczęła krzyczeć jak opętana. - Wygrałaś to Amela! Wygrałaś! - zaczęło powoli do mnie docierać co się właśnie wydarzyło. Wygrałam. Wygrałam spotkanie z Tomkiem Fornalem. O kurwa.

Wywiad · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz