Rozdział 12

3.8K 148 22
                                    

1/3 maratonu

- A MVP dzisiejszego spotkania zostaje Tomasz Fornal, który zdobył dwadzieścia trzy punkty w meczu! Brawo! - szczerze mówiąc to wiedziałam, że tak się stanie. Tomek naprawdę świetnie grał, wygrał prawie jednego całego seta. Po otrzymaniu statuetki i zrobieniu zdjęcia, Fornal podszedł do trenera, żeby zostawić nagrody. Chcąc nie chcąc zauważył mnie i mrugnął do mnie. Chyba to było do mnie, pewna nie jestem.

- I co teraz? - zapytał mnie ojciec, zanim jeszcze siatkarze zeszli z boiska, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć.

- Cześć. Dobry wieczór. - podszedł do nas Fornal i przywitał się ze mną i moim ojcem. - Poczekacie pół godzinki? Przebiorę się, znajdę tatę i pójdziemy coś zjeść, może być?

- Cześć. Pewnie. - potwierdziłam jego słowa i wyszliśmy z pomieszczenia. Postanowiłam z ojcem, że poczekamy przed wyjściem z budynku, bo jest trochę chłodno, a nie będziemy bez sensu stać i marznąć. - Podobał ci się mecz?

- Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że tak!

- Czyli nie żałujesz, że ze mną pojechałeś?

- Dobrze jest od czasu do czasu się rozerwać, a siatkówka dostarcza sporo emocji. - uśmiechnął się do mnie szczerze, a ja cieszyłam się, że oderwał się trochę od pracy i odpoczął trochę. Teraz jeszcze mamę muszę gdzieś wyciągnąć, ale to raczej na jakiś masaż, bo nie przepada za sportem. - Idzie twój chłopak.

- To nie jest mój chłopak. - wysyczałam do niego, ale tak cicho, żeby Tomek i jego ojciec tego nie usłyszał.

- Tato, to jest Amelia. - przywitałam się z jego tatą, po czym przeniósł swój wzrok na mojego rodzica.

- Marek?

- Rafał? Chłopie! Ile to już? Dwadzieścia lat? - uścisnęli się przyjacielsko i mogłam być pewna, że ten wieczór tak szybko się nie skończy.

- Powiem ci, że nic się nie zmieniłeś. - przyjrzał mu się, na co starszy z Fornalów zaśmiał się.

- Za to ty trochę przytyłeś.

- Widzisz! Mówiłam ci, że za dużo jedzenia, a za mało ruchu. - może jeszcze nie było tak źle, ale lekki brzuch był widoczny.

- Nie ważne. Jaki plan?

- My idziemy pić, a co z wami to nie wiem. Jesteś autem? - tym razem zwrócił się do mojego ojca, na co pokiwał twierdząco głową. - No, to my jedziemy do nas, a ty coś mówiłeś o jakimś żarciu, masz auto, więc nie powinno być problemu. - nie zdążyliśmy nawet zareagować, a już ich nie było. Ojciec tak po prostu pojechał siebie z jakimś gościem upić się. Mama mi nigdy nie uwierzy.

- To było dziwne. - powiedział Tomek, a ja to tylko potwierdziłam. - Zapraszam na kolację.

- Super, umieram z głodu. - wyszliśmy z budynku i poszliśmy do auta Tomka. - A tak w ogóle to świetny mecz.

- Dzięki. Mówiłem, że przyniesiesz mi szczęście. - uśmiechnął się i ruszyliśmy w drogę. Nie znałam za bardzo Radomia, ale zaufałam Tomkowi w kwestii wyboru knajpy. - Widziałem jak twój ojciec kibicuje. - spaliłam buraka, bo było mi naprawdę wstyd za niego.

- Nic mi nie mów. Żałuję, że go ze sobą wzięłam.

- Nie było aż tak źle. Zresztą wszyscy krzyczeli i nie było go za bardzo słychać. - kłamał. Ja to widziałam, mimo, że znałam go krótko. Ale czasu już nie wrócę. - Jestem ciekawy w jakim będą stanie jak wrócimy do moich rodziców do domu.

- Nie mieszkasz z rodzicami?

- Nie, wprowadziłem się pół roku temu. - byłam naprawdę zdziwiona. Mieszkają w jednym mieście, więc wygodniej by chyba było, jeśli mieszkałby z nimi. - Czemu jesteś taka zdziwiona? - zapytał mnie z uśmiechem, a ja tylko wzruszyłam ramionami. - Każdy chce się chyba usamodzielnić i mieć swoje małe gniazdko. - powiedział, po czym zaparkował samochód pod jakąś małą restauracją.

Wywiad · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz