Rozdział 8

4.3K 165 12
                                    

- Czyli Fornal zabrał cię na mecz kosza? - kolejne pytanie padło z ust mojej przyjaciółki. Karolina wpadła do mnie następnego dnia, kiedy ja wciąż przeżywałam moje spotkanie ze sportowcem. Oczywiście opowiedziałam jej o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia. - O kurczę. A twój ojciec nakrył was w dziwnej sytuacji?

- No mówiłam ci, że tak. - trzeci raz musiałam jej to powiedzieć, bo nie mogła mi uwierzyć. Gdyby było na odwrót, też bym jej nie wierzyła, bo powaga tej sytuacji jest naprawdę śmieszna.

- Chyba ci zazdroszczę. - naprawdę nie ma czego. Spędziłam super dzień, którego nigdy nie zapomnę, z osobą, która już pewnie o tym zapomniała.

- Lepiej mi powiedz, czy zgodziłaś się na tą randkę z Michałem. - chciałam jakoś sprytnie zakończyć temat związany z Fornalem i skupić się na mojej przyjaciółce. Ostatnio nie miałyśmy zbyt dużo czasu, żeby pogadać o niej. Po jej zarumienionych policzkach mogę wnioskować, że nie. - Chłopak się stara, a ty go wciąż zbywasz.

- Ale nie rozmawiamy teraz o mnie, tylko o tobie. - znowu chciała się wykręcić, ale nie ze mną te numery. Spojrzałam na nią moim najgroźniejszym wzrokiem, na co cicho westchnęła, ale nie kłóciła się. - Boję się. - szepnęła ledwo słyszalnie, dobrze, że z moim słuchem jest jeszcze w porządku. - Boję się, że z tego może wyjść coś więcej, a ja nie chcę później cierpieć.

- Ale jeśli nie spróbujesz, to się nigdy nie dowiesz i będziesz żałować do końca życia. - przysunęłam się bliżej dziewczyny i przytuliłam ją do swojego boku. - Zresztą Michał to nie Radek. On po prostu był dupkiem. - Karolina była z Radkiem dwa lata. Poznali się na początku liceum. Wszystko ładnie, pięknie, dopóki chłopak jej nie zostawił. Załamała się i stanęła na nogi dopiero pod koniec wakacji. Michał za to, od zawsze się o nią starał, tylko, że blondynka nigdy nie zwracała na niego uwagi. Chciał się z nią umówić, ale nie był w tym wszystkim nachalny.

- Zastanowię się. - ona chyba żartuje. Ja tego tak łatwo nie zostawię. Oni będą razem i to jeszcze przed końcem roku.

- Chyba żartujesz. Pisz do niego. Teraz. - podałam jej komórkę, która leżała na stoliku i czekałam aż wreszcie napisze przyszłemu lekarzowi, że chce się z nim umówić. Nie musiałyśmy długo czekać, a już dostała wiadomość zwrotną. - I co? Kiedy ślub?

- Jesteś głupia. Umówiliśmy się tylko. - za kilka lat będzie mi wdzięczna, że pomogłam jej znaleźć miłość jej życia. Z tych ziemniaków będą jeszcze frytki.

- Na kiedy? - byłam tym bardziej podekscytowana niż ona.

- Teraz?

- Jaja sobie robisz? I ty chcesz iść w dresach na randkę?! - gwałtownie wstałam z łóżka, przez co przewróciłam się na dywan i po tym jak wstałam, podeszłam do mojej szafy z ciuchami. Musiałam jej znaleźć coś odpowiedniego, ale było trochę ciężko, bo dziewczyna jest ode mnie trochę niższa i ma większe cycki, ale to drobny szczegół. - Weź to i idź przymierzyć. Powinno pasować. Masz pięć. minut! - krzyknęłam jeszcze do niej, kiedy zniknęła za drzwiami łazienki. Już ja ją przygotuję tak, że Michał nie będzie mógł oderwać od niej wzroku.

- I jak? Jakoś tak się dziwnie w tym czuję. - co ona gadała za głupoty. Miała na sobie czarną spódniczkę, która była lekko rozkloszowana, do tego założyła moją błękitną bluzkę, która pasowała jej idealnie. Rzuciłam jeszcze rajstopy w jej stronę, w końcu mamy grudzień.

- Ale wyglądasz zajebiście. Możesz zatrzymać tą bluzeczkę, wyglądasz w niej super. Teraz makijaż. - klasnęłam zadowolona, bo w końcu będę mogła ja pomalować. Zawsze udaje jej się uciec ode mnie, ale tym razem tak nie będzie. Po piętnastu minutach skończyłam i Karolina mogła już iść na randkę. - Gdybym była chłopakiem, sama bym cię gdzieś zaprosiła.

- Nie żartuj sobie nawet. Lecę, bo Michał za dwie minuty powinien być. Dziękuję ci za wszystko. - przytuliła mnie, co oczywiście odwzajemniłam i po chwili już jej tu nie było.

Była sobota, a ja zostałam sama. Nikt nie pisał do mnie z zaproszeniami na imprezę. To nie tak, że nie miałam znajomych, ale po prostu my nie prowadziliśmy tak intensywnego trybu życia i nie imprezowaliśmy w każdy weekend. Dla innych to może być dziwne, a dla innych wręcz przeciwnie. Moi rodzice byli w pracy, ale za to jutro mamy cały dzień dla siebie. Nigdy nie odczułam, że mnie zaniedbują, czy po prostu nie kochają. Ich praca bardzo dużo od nich wymaga, a mi to ani trochę nie przeszkadza. Dzisiejszy wieczór spędzę pewnie w gronie Tylera Posey'a i lodów truskawkowych. Jeszcze nawet nie zdążyłam włączyć telewizora, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Może to była sąsiadka, bo zabrakło jej mąki czy cukru. Nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie on, będzie stał po drugiej stronie drzwi.

- Jeszcze pomyślę, że zacząłeś mnie prześladować. Wejdź. - przywitaliśmy się i wpuściłam go do środka, po czym powiedziałam, że ma udać się do salonu. Poszłam tuż za nim. - Już idę po twoje rzeczy. - ruszyłam w stronę schodów, ale chłopak zatrzymał mnie.

- Czekaj, ja nie po to. - to po co on do cholery tu przyszedł. Akurat teraz, kiedy mam na sobie dresy, jestem bez makijażu, a moje włosy przypominają jakiś busz. - Jutro wracam do Radomia, więc pomyślałem, że może chciałabyś wyskoczyć ze mną i z moimi znajomymi na kręgle? - nie powiem, zaskoczył mnie tym pytaniem. Znamy się jeden dzień, a ja czuję, że mogę mu w stu procentach zaufać. Ma w sobie coś takiego, że człowiek nie ma żadnych obaw co do niego. - Nie zmuszam cię do tego, ale fajnie byłoby się lepiej poznać. Naprawdę cię polubiłem.

- Bardzo chętnie ich poznam. Dasz mi pół godzinki? - miejmy nadzieję, że tyle czasu mi wystarczy, żeby się ogarnąć.

- Pewnie, rezerwacja jest dopiero na dwudziestą, więc masz trochę więcej czasu na te wszystkie rzeczy. - uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam w kierunku schodów, żeby dostać się do pokoju.

- Czuj się jak u siebie! - krzyknęłam, kiedy byłam już na górze. Pierwsze co zrobiłam to szybki prysznic. Potem makijaż i włosy, w międzyczasie wybrałam ubrania, czyli zwyczajne jeansy i sweterek w kolorze pudrowego różu. Spojrzałam na zegarek, przygotowanie się, zajęło mi tylko czterdzieści minut. No dobra, trochę więcej, ale to nieważne. Kiedy uznałam, że wyglądam w miarę ok, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Tomek. Chłopak stał właśnie przy kominku i oglądał zdjęcia, na których byłam ja i moja rodzina. - To jest moje ulubione. - powiedziałam, gdy zauważyłam, że dłużej zatrzymał wzrok na jednym z nich. Aż się uśmiechnęłam na wspomnienie tego dnia. - Możemy już iść.

- No to w drogę. - ubrałam buty i płaszcz, po czym opuściliśmy mój dom.

- Kto jeszcze będzie? - zapytałam Fornala, kiedy wsiedliśmy do auta. Muszę się jakoś przygotować na to.

- Znasz ich pewnie. - uśmiechnął się tajemniczo i kontynuował. - Bartek Kwolek, Janek Nowakowski z dziewczyną, Martyną i Sharone Vernon-Evans. - o ja pierdzielę! Poznam kolejnych siatkarzy, przecież to jest niemożliwe!

- O cholera. Mogłeś powiedzieć wcześniej. Przygotowałabym się jakoś.

- Wyglądasz pięknie, to po pierwsze. Po drugie, mamy zarezerwowane dwa tory, co oznacza, że będą dwie drużyny. My bierzemy Kwolka i musimy to wygrać. Przegrany zespół stawia żarcie, na które wybieramy się po kręglach. - czyli musiał już wcześniej to wszystko zaplanować. Tylko dlaczego był taki pewny, że się zgodzę. - Błagam, powiedz, że umiesz grać.

- Jestem mistrzem. Nikt ze mną nie wygra. - bardzo dużo razy byłam na kręglach i znam kilka trików, żeby wygrać. Teraz też będę się starała, bo nie mam zamiaru płacić nie wiadomo ile kasy za żarcie.

- Oby. - uderzyłam go lekko w ramię i się zaśmiałam z jego miny. - Ała! To bolało. - zaczął rozmasowywać to miejsce, a ja skupiłam się na drodze. Szkoda, że nie wiedziałam, że dzisiejsze spotkanie będzie miało taki obrót.

Wywiad · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz