Rozdział 6

4.7K 161 30
                                    

Po śniadaniu poszliśmy się przejść do pobliskiego parku, a po jakiś trzydziestu minutach udaliśmy się do galerii handlowej. Kiedy spacerowaliśmy nie było między nami ciszy. Cały czas rozmawialiśmy o wszystkim i poznawaliśmy się nawzajem. Było też dużo śmiechu, bo Tomek opowiadał mi trochę o drużynie. Oni wcale nie są tacy jakich widzimy ich my, kibice. Inni są na boisku, a inni są poza nim. Po maturze, mam zamiar pojechać na Ligę Narodów, choćby na kilka meczów, bo to naprawdę mnie interesuje, a potem zajmę się pracą i studiowaniem. Właśnie weszliśmy do jednego ze sklepów, ja od razu rzuciłam się po sukienki i tak jakoś odruchowo chwyciłam chłopaka za rękę. Zauważyłam to dopiero kiedy podeszła do nas pracownica sklepu. Szybko puściłam jego rękę i pokazałam, że może iść usiąść na kanapach obok przymierzalni.

- Szukam długiej, czerwonej sukienki. Cena nie gra roli, ale mam mało czasu i dzisiaj muszę ją kupić. Liczę na pani pomoc. - błagalnie wręcz poprosiłam ją, w końcu pracuje tu, więc powinna mi dobrze doradzić. A z tym czasem to troszkę skłamałam, bo mam jeszcze jakiś niecały miesiąc.

- Myślę, że mam kilka. Proszę za mną. - ruszyłam za rudowłosą kobietą, po drodze jeszcze pokazałam Fornalowi kciuka do góry i się uśmiechnęłam. On tylko przewrócił oczami i z powrotem wrócił do przeglądania telefonu. - To tutaj. Klienci zazwyczaj nie wchodzą do tej części klepu, ale jak już wejdą to na pewno coś kupią. Tutaj ma pani długie, czerwone też są. Można wziąć kilka i przymierzyć.

- Dziękuję. - szybko wybrałam kilka i weszłam do przymierzalni. Ubrałam pierwszą i wyszłam z pomieszczenia, żeby zobaczyć się w dużym lustrze, a przy okazji, żeby Tomek mi doradził czy jest odpowiednia. - I jak? - zapytałam chłopaka, a ten dopiero zwrócił na mnie uwagę. Okręciłam się wokół własnej osi i już wiedziałam, że to nie jest to.

- Mam być szczery? - kiwnęłam twierdząco głową i czekałam na to, co powie. - W ogóle do ciebie nie pasuje.

- Też tak myślę, w takim razie kolejna. - szybko poszłam się przebrać w kolejną i przyznam, że zakochałam się w niej. Lekko rozkloszowana od pasa w dół, a góra? Przepiękna... Długie koronkowe rękawki, dekolt w serek i zwykły czerwony pasek, który dodawał sukience tylko uroku. Wyszłam znowu z przymierzalni i czekałam na to co powie mój wierny towarzysz. Czujecie ten sarkazm? - A ta?

- Ta... Ta wydaje się w porządku. - no to się rozgadał.

- Tylko w porządku? Zrób mi zdjęcie. - rzuciłam mu mój telefon, który na szczęście złapał. - Musze wysłać kumpeli. Ona mi powie prawdę.

- Przecież powiedziałem ci! - po zrobieniu zdjęcia oddał mi moją własność. Ja szybko wysłałam je do Karoliny i przebrałam się w moje ubrania. Dałam do potrzymania Fornalowi mój płaszcz, a sama poszłam zapłacić za sukienkę. Pewnie gdybym przymierzyła jeszcze dwie lub trzy to na sto procent bym jej nie kupiła dzisiaj. A tak to problem mam z głowy. Wyszliśmy ze sklepu, spojrzałam na zegarek i była już trzynasta godzina? Co my tak długo robiliśmy? - To co teraz?

- Teraz jedziemy do mnie, żeby zostawić sukienkę. Zrobię nam jeszcze jakiś obiad. Może być? - to było oczywiste, że muszę się pochwalić moimi świetnymi zdolnościami kulinarnymi.

- Jak najbardziej!

- No to w drogę. Pójdziemy pieszo, mieszkam niedaleko. - i po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i zdjęliśmy nasze okrycia. Tomek poszedł do łazienki, a ja włączyłam muzykę i zaczęłam robić obiad. Całkowicie zapomniałam, że nie jestem tu sama i zaczęłam tańczyć. Kiedy odwróciłam się, zauważyłam uśmiechającego się Fornala. Spaliłam buraka i wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia.

- Dlaczego przestałaś? - bo nie chcę się bardziej ośmieszać przed tobą. Już wystarczająco zrobiłam z siebie idiotkę.

- Nie zasłużyłeś, żeby mnie oglądać i podziwiać. Lepiej mi pomóż i pokrój warzywa.

- Tak jest, szefie! - zasalutował i po chwili zajął się swoim zadaniem. - W kostki?

- Tak. W kosteczki. Grubość osiem milimetrów. - burknął coś jeszcze pod nosem i już się więcej nie odezwał. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale postawiłam przed nim torebkę mąki, która była otwarta i szybko ją zamknęłam tuż przed nim. Momentalnie jego twarz pokryła się białym proszkiem, a ja nie wiedziałam czy mam się śmiać czy bać. Nie znałam go dobrze i nie wiem, czy mogłam pozwolić sobie na taki żart.

- Lepiej uciekaj, bo to się dla ciebie może źle skończyć. - zerknęłam na niego i kątem oka dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy. Co mogłam zrobić? Zaczęłam uciekać, a chłopak ruszył za mną. Najpierw biegaliśmy wokół wyspy kuchennej, a potem przenieśliśmy się do salonu. Potknęłam się o dywan i przewróciłam na niego, refleks Tomka go niestety zawiódł, bo po chwili leżał na mnie i tylko podpierał sie swoimi dłońmi. - Mówiłem, że to się źle skończy. - przez ułamek sekundy myślałam, że mnie pocałuje, ale szybko wrzuciłam to z głowy. Natomiast on zaczął mnie gilgać. Śmiałam się tak głośno, że nie usłyszałam jak ktoś wszedł do domu.

- Tata? - zdziwiło mnie, że tu był, no bo miał wrócić dopiero w piątek. Zaraz, zaraz... Dzisiaj jest piątek. Cholera.

- Tata? - powtórzył za mną i spojrzał do góry. Cholera razy dwa.

- Amelia? - tata podniósł jedną brew i czekał na wyjaśnienia. No tak, niecodziennie znajduje swoją jedyną córkę, która leży na dywanie, a nad nią jakiś chłopak. Cholera razy trzy.

- Ja? - uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafię. Cholera razy cztery.

- To ja może pójdę się umyć. - spojrzał wymownie na mnie i po chwili byliśmy już w drodze na piętro.

- Kolega chyba nie potrzebuje pomocy? - obróciłam się na pięcie, zwróciłam z powrotem do salonu i usiadłam na kanapie. - Co tu się wyprawia?

- No robiliśmy obiad. - to była przecież prawda. Tylko tak jakoś przenieśliśmy się na chwilę do salonu.

- Sytuacja wyglądała jakby już był czas na deser. - i znowu ta jego cholerna brew.

- Tato!

- No co? Mąka i w ogóle. O czym ty pomyślałaś? - kurde, mam przechlapane.

- O niczym. - zdecydowanie odpowiedziałam mu za szybko.

-bCo to za chłopak?

- Tomasz Fornal. - jednocześnie odwróciłam się z tatą w stronę schodów, z których schodził siatkarz.

- Słuchaj no. Jeśli moja księżniczka będzie płakać, to masz przesrane. - zapomniałam chyba wspomnieć, że byłam córeczką tatusia. - Wiedz, że używam skalpela lepiej niż ty przyjmujesz piłki.

- Wiesz kim on jest?

- No pewnie! Znam jego ojca. Chodziliśmy razem do liceum. Stary byk. - już chyba gorzej być nie mogło. - Co tam słychać u Marka? - jego nastawienie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Dobrze, trenuje w Radomiu klub siatkatski. Nie chcę być niegrzeczny, ale za godzinę zaczyna się mecz i musimy się już zbierać. - tak, ten mecz to nasze wybawienie.

- Jaki mecz? Chętnie wybiorę się z wami. - jeszcze tego mi brakowało, żeby ojciec z nami poszedł, to byłaby kompletna katastrofa!

- Nie ma już biletów, pa! - pocałowałam go w policzek, złapałam Tomka za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. Niech ta katorga się już skończy.

- Bawcie się dobrze dzieciaki. I pamiętaj co mówiłem o skalpelu! - krzyczał jeszcze za nami, ale ja go ignorowałam, przynajmniej starałam się.

- Przepraszam za niego, mimo wszystko mogło być gorzej. - jejku, jak sobie przypomnę te wszystkie dziwne i głupie sytuacje, to aż mi się głupio robi.

- Gorzej niż teraz? Jakoś nie chcę mi się wierzyć.

- Mojemu pierwszemu chłopakowi, pokazywał na ile sposobów można zabić kogoś jednym ruchem. Pokazywał też swoją kolekcję skalpelów.

- Co?

- Dostał kiedyś na urodziny od szefa, tak dla jaj. Stare dzieje... Nie masz się czym denerwować. - przynajmniej miałam taką nadzieję.

Wywiad · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz