Rozdział 13

3.9K 132 26
                                    

2/3 maratonu

Pierwsze co zrobiłam następnego dnia, albo raczej nie zrobiłam, było sprawdzenie godziny na telefonie, który był rozładowany. Nie miałam przy sobie żadnej ładowarki, więc jedyne co mi zostało, to pójście do Tomka. Wstałam z łóżka i zaspanym krokiem poszłam do pokoju naprzeciwko mojego. Przecierając oczy, zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po trzech minutach nikt mi nie odpowiedział, więc poszłam do kuchni, żeby napić się czegoś. Spróbuję później, bo może chłopak jeszcze śpi. Zeszłam schodami w dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyjęłam sok pomarańczowy. Po wzięciu szklanki i nalaniu do niej napoju, usiadłam na stołku barowym. Mam nadzieję, że Tomek nie będzie zły, że tak się panoszę po jego mieszkaniu.

- Dzień dobry! - cholera jasna, znowu mnie wystraszył. Z tego wszystkiego zapomniałam o jakiejkolwiek koordynacji ruchowej, bo aż podskoczyłam na krzesełku i straciłam równowagę, przez co zaczęłam z niego spadać. Na szczęście do upadku nie doszło, bo Fornal zdążył mnie złapać.

- Jeśli powiesz, że nie mogłeś się powstrzymać, to cię zabiję. - powiedziałam to całkiem poważnie i naprawdę starałam się nie roześmiać. Przypomniała mi się sytuacja przy naszym pierwszym spotkaniu. Tomek tylko się uśmiechnął, ale mnie jeszcze nie puścił. Cały czas trzymał swoje dłonie na mnie, jedna była owinięta wokół mojej talii, a druga na plecach. Po chwili tak jakby się ogarnął i postawił mnie do pionu. Zrobiło się niezręcznie. - Masz może ładowarkę? - musiałam jakoś przerwać tą ciszę.

- Mam, zaraz przyniosę. - zniknął na moment, ale po minucie pojawił się z powrotem w kuchni z białym kabelkiem w ręce.

- Dzięki. - wzięłam od niego przedmiot i podłączyłam ładowarkę do najbliższego gniazdka, a do niej telefon.

- Co zjesz?

- Będziesz gotował? - zapytałam z wielkim uśmiechem na ustach. W życiu bym nie powiedziała, że umie gotować.

- Jajecznicę chyba każdy umie zrobić. - Fornal zaczął przygotować posiłek, a ja wróciłam do mojego tymczasowego pokoju, żeby się ubrać, bo przecież miałam na sobie tylko jego koszulkę i majtki, których na szczęście nie było widać, przez za duże ubranie. Założyłam na siebie moje wczorajsze ciuchy i zeszłam z powrotem do kuchni.

- Ciekawe jak tam trzymają się nasi staruszkowie. - zaśmiałam się, bo wyobraziłam sobie, jak mogli skończyć. - Wygląda jadalnie. - nie powiedziałam tego złośliwie, po prostu w tych czasach, rzadko można spotkać chłopaka, który potrafi gotować.

- Co robisz w sylwestra? - znowu mnie zaskoczył.

- Na ten moment nic, a dlaczego pytasz?

- Bo Kwolek robi imprezę i może chciałabyś ze mną pójść? - znamy się tydzień. Czy ja mu ufam? Oczywiście, że tak. Czy cieszę się, że mnie zaprosił? Oczywiście, że tak.

- Pewnie. A wiesz już, kto jeszcze będzie?

- Kwolek, Kochanowski z dziewczyną, Janek z dziewczyną i Łukasz Kozub, a co do reszty to nie mam pojęcia. Na pewno ktoś się jeszcze pojawi. - czyli kameralna impreza to nie będzie.

- Jesteś pewien, że chcesz mnie ze sobą zabrać? A ta dziewczyna, o której mówiłeś? Może to byłby lepszy po-

- Amelia, zaprosiłem ciebie, więc to z tobą chcę iść. - nie będę się kłócić, ale i tak uważam inaczej. - Skończyłaś? - kiwnęłam głowa na tak, a Tomek wziął mój i swój talerz i włożył do zmywarki. - Jedziemy?

- Jasne! - zeskoczyłam z krzesełka i poszłam za Fornalem, który podał mi mój płaszcz. Po chwili byliśmy już gotowi do wyjścia. Droga była bardzo śliska, więc podróż do jego rodzinnego domu zajęła nam trochę więcej czasu niż wczoraj. Jestem pewna, że tata będzie miał kaca i ja będą musiała prowadzić, co może skutkować tym, że dojedziemy do Warszawy za kilka lat. Nie jestem aż tak słabym kierowcą, ale nienawidzę jeździć po oblodzonej drodze. Jakieś czterdzieści minut później byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać naszych ojców. Znaleźliśmy ich w salonie, pijących kawę.

- Dzień dobry. - przywitaliśmy się z naszymi rodzicami. Oni nas oczywiście zauważyli. Na twarzy pana Marka pojawił się uśmiech, natomiast u mojego ojca, wręcz przeciwnie, widać było, że był zły.

- Dobry? Dla kogo dobry, dla tego dobry. Amelia, na nas już czas.

- Stało się coś?

- Gdzie ty byłaś? - zapytał, a ja myślałam, że wybuchnę śmiechem. - No? Długo mam czekać?

- Byłam u Tomka.

- Wiem przecież, jaja se tylko robię. - roześmiał się ze swojego głupiego żartu, zresztą starszy Fornal też. Może kiedyś było inne poczucie humoru i żarty. Nie wiem. - Ale naprawdę musimy się już zbierać, bo twoja matka mnie zabije.

- W to nie wątpię. - pożegnałam się z ojcem siatkarza, a potem podeszłam do Fornala. - Dzięki za bilety na mecz, świetnie się bawiłam, ojciec zresztą też.

- Było słychać i widać. - kiedy jechaliśmy to Tomek mi się przyznał, że zepsuł jeden serwis, właśnie przez mojego tatę. Ten cały czas krzyczał, a to go strasznie rozbawiło i trochę za mocno przebił tą piłkę na drugą stronę

- No to cześć.

- Cześć. Napisz jak dojedziecie, bo będę się denerwował. - o kurczaki, on się o mnie martwi, moje serce tak jakoś przyspieszyło.

- Jestem świetnym kierowcą.

- Nie wątpię. - prychnął pod nosem, ale usłyszałam. Ojciec siedział już w aucie i czekał tylko na mnie. Ja stałam przy drzwiach razem z Fornalem.

- Powodzenia w sobotę. Jeszcze raz dzięki.

- Nie dziękuję. Pa! - wsiadłam do samochodu i przekluczyłam kluczyk w stacyjce.

- Dłużej się nie dało?

- Dało, jak chcesz to mogę tam wrócić.

-----

Zaraz po powrocie napisałam do Karoliny z prośbą o spotkanie. Nie wytrzymałam za długo. Chciałam wyjaśnić tą całą sytuację. Po moim długim namawianiu jej, zgodziła się. Umówiłyśmy się na piętnastą, w kawiarni, w której pracuje Michał. Trochę się boję tego spotkania, ale chcę to już mieć za sobą. Mam dwadzieścia minut, więc mogę już spokojnie wyjechać. Zajmie mi to maksymalnie piętnaście minut, więc nie powinnam się spóźnić. Tak jak zaplanowałam, tak się stało i już siedziałam przy stoliku, czekając na przyjaciółkę.

- Cześć. - nawet nie zauważyłam kiedy weszła, bo trochę się zamyśliłam.

- Cześć. Co u ciebie?

- Po co mnie tu ściągnęłaś? Wiesz, jutro mam sprawdzian i muszę się uczyć, nie mam zbytnio czasu. - czy ja dobrze słyszałam? Ona wciąż ma do mnie pretensje o ten mecz?

- Wow! Nie musisz być taka wredna. Chciałam się z tobą pogodzić, ale widzę, że ty wciąż masz jakiś problem. - ja jej naprawdę nie rozumiem. Może to ze mną jest coś nie tak.

- Dziwisz mi się? - żebyś wiedziała.

- Tak! Jesteś moją przyjaciółką i powinnaś się ze mną cieszyć! Kiedyś chodziłaś ze mną na mecze, albo oglądałaś w telewizji. Wspierałaś mnie. A teraz? Tylko szkoła i szkoła. Zmieniłaś się. - nie chciałam tego mówić, ale to była prawda. Myślałam, że to tylko chwilowe i zaraz się to zmieni, ale najwidoczniej się pomyliłam.

- Ja?! Może po prostu dorosłam! I tobie radzę to samo. Wątpię, że Fornal będzie w stanie utrzymywać i siebie i ciebie z marnej pensji siatkarza. - to był cios poniżej pasa. Nie wierzę, że to powiedziała. Zignoruje też fakt, że znowu wywnioskowała, że jestem z siatkarzem, a nie jestem.

- Co? Przez trzy, dokładnie trzy dni mojej nieobecności w szkole, ty uważasz, że skończę jako bezrobotna, żyjąca na rachunek Tomka? Jesteś absurdalna! Osiągnę coś w życiu, codziennie będę poznawała nowe osoby, będę zwiedzać cały świat, a ty? Przez całe życie będziesz cyferki liczyła bez możliwości jakiegokolwiek awansu. Zastanów się nad tym, ok?- wstałam, ubrałam płaszcz i już miałam wychodzić, ale nie powstrzymałam się i musiałam jeszcze coś dodać. - Dla twojej informacji, ponad 60% studentów medycyny nie wytrzymuje presji i sięga po narkotyki, albo rezygnuje ze studiów. Więc uważaj na swojego Michałka, który zapewne będzie w stanie utrzymać i ciebie i siebie. Pa! - ale ja się zdenerwowałam! Posłałam jej jeszcze wredny uśmieszek i wtedy opuściłam lokal. Myślałam, że to było jednorazowe i po prostu ją poniosło, ale ona faktycznie tak myśli. Z tego całego zamieszania, nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. - Przepraszam.

- Amela?

Wywiad · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz