Nie wierzę, że się zgodziłam. Co mną kierowało? Przecież Blaine mnie ukatrupi. Sam jego wzrok, gdy tylko się zgodziłam świadczył o tym jak wielki będę miała problem w domu. To jednak przez Samanthę, która wydawała się być jedyną normalną osobą przy stoliku nadętych buców i wypindrzonych dziewczyn, zgodziłam się. Tylko i wyłącznie dla niej zniosłam siedzenie w stołówce, bo jako jedyna nie zachowywała się w stosunku do mnie dziwnie. Wydawała się być szczera w każdym pytaniu kierowanym w moją stronę. Cieszyłam się też, gdy dziewczyna Vince'a wyszła z nim. Ona wydawała się nie być zadowolona, że siedzę przy jej stole i ciskała we mnie gromy, gdy jej chłopak nie patrzył.
Z tej całej dziwnej sytuacji podobała mi się jedynie reakcja Kenny'ego, gdy w piątek rano zapytałam go czy nie miałby nic przeciwko, gdyby poszła na imprezę do znajomego Blaine'a. Był zaskoczony, ale co się dziwić jego syn mnie nie znosił, a ja miałam być na tej samej imprezie, co on. Gdy jednak przetrawił ten szok mocno mnie uściskał. Powiedział, że cieszy się, że znalazłam znajomych, a ja nie miałam serca wyprowadzać go z błędu.
Trochę mnie jednak martwiło to, że się zgodził. Nie miałam wymówki i musiałam pójść, a spędzenie całego wieczora, będąc pod bacznym wzrokiem pełnym nienawiści to nie był mój ulubiony sposób spędzania czasu.
Z tą myślą niechętnie zaczęłam szykować się na domówkę Tylera chwilę po odstawieniu Sammy'ego do pani Nancy. Nałożyłam jedne z wielu czarnych dżinsów i koszulkę na ramiączkach w jasnym brzoskwiniowym kolorze. Związałam włosy w warkocz i pociągnęła rzęsy tuszem zadowolona z efektu. Nie wiem jak ubierają się dziewczyny w Easton na imprezę, ale nie sądziłam, że może być większa różnica między miastami.
Gabe przyjechał po mnie o siódmej, a ja niechętnie zeszłam na dół, żeby otworzyć temu irytującemu Adonisowi.
— Hej — mówi, oglądając mnie od góry do dołu. — Poczekam w samochodzie jak będziesz gotowa to przyjdź.
Zerkam jeszcze raz na swój strój i mam ochotę mu przywalić, aż tak źle wyglądałam?
— Jestem gotowa i możemy już jechać — rzucam teraz nieśmiało, a on wzdycha i wskazuje na swoje auto, stojące na podjeździe.
Nie wiem czego oczekiwał, ale ja czułam się dobrze w tym, w czym byłam. On widocznie myślał, że ubiorę się jak Myla albo ta blondynka, która siedziała z Blaine'em na stołówce. Nie czułam się, aż tak pewnie w swoim ciele, żeby chodzić półnago. Nie miałam figury modelki i śmiało mogłabym zrzucić kilka kilogramów, a to stanowczo nie jest powód do negliżu.
Gabe starał się w jakiś sposób zachęcić mnie do rozmowy, ale co z tego jak rzeczy o których mówił po prostu mnie denerwowały. Jak cały on. Był impertynencki, zadufany w sobie i nachalny. Czy mogło być gorzej? Z ulgą przyjęłam widok sporego domu Tylera, przynajmniej nie będę musiała dłużej siedzieć z tym snobem.
Wyskoczyłam z samochodu, nie czekając na Gabe'a. Niemal pobiegłam w stronę drzwi wejściowych i weszłam do środka. Muzyka już grała, ale była cichsza od tej, która za pewne rozbrzmi za jakiś czas.
— Jesteś! Cześć — wita mnie uśmiech Sam i jakoś mi lżej z myślą, że jest tu chociaż ona. Jedna przyjazna dusza.
Odpowiadam jej, a ona prowadzi mnie do kuchni, w której wszystkie blaty były zastawione przez miski, opakowania zarówno puste jak i pełne. Przy ogromnej beczce piwa stał gospodarz i sączył z niebieskiego kubka piwo.
— Vince zerwał z Mylą, więc zostałam z tym całkiem sama, gdybyś nie przyszła to byłabym w dołku.
— A cheerleaderki? — pytam, patrząc na nią niezrozumiale.
— One zanim się przygotują to przychodzą spóźnione, a przez to ja sama zawsze ubieram się w ostatniej chwili — rzuca niechętnie, wskazując na swoje ogrodniczki i szarą koszulkę.
Uśmiecham się do niej i obie bierzemy się za przygotowanie domu Tylera na imprezę. On sam przygotowywał drinki, wnosił beczki z piwem i rozstawiał trzy kolory kubeczków, które mi się podobały. Niebieskie dla ludzi w związkach. Czerwone dla ludzi, chcących pójść na całość. Zielone dla wolnych, ale nie chcących szaleć. Nie dziwiło mnie, że tych ostatnich było tylko kilka. Przeważały czerwone i jak wytłumaczył mi Ty one zawsze były najbardziej rozchwytywane.
Chwilę przed oficjalnym rozpoczęciem skończyłyśmy i wszystko było tak, jak powinno. Gabe i Ty rozsiedli się w salonie, a mnie Sam zabrała na górę. Obserwowałam ją jak wyciągała ubrania z niedużej szafki i zastanawiałam się jak często musiała bywać u swojego chłopaka, że tyle rzeczy miała w jego domu.
Sam ubrała się w rozkloszowaną spódnicę przed kolano i koszulkę z sporym dekoltem. Wyglądała ślicznie, a i tak jeszcze była bez makijażu.
Gdy była już gotowa przyjrzała mi się uważnie i nic nie mówiąc, kazała mi usiąść na fotelu. Oddałam się w jej ręce, bo czemu by nie? Może raz i ja wyglądałabym tak ładnie jak ona albo chociaż odrobinę lepiej.
— Gotowe — oznajmia po kilku minutach, a ja zerkam wątpliwie w lusterko. Kto by pomyślał, że makijaż, aż tak może zmienić wygląd. W sumie pewnie każda dziewczyna, która się maluję.
— Wow — wyduszam z siebie, a ona chichocze.
— Jesteś śliczna. Dużo nie musiałam poprawiać — mówi, a ja się rumienię, bo to nieprawda. Nie miałam idealnie gładkiej cery, a moje rzęsy były długie, ale rzadkie.
Gdy schodzimy na dół impreza trwa już w najlepsze. Sam burczy pod nosem, że zawsze tak ma. Idziemy po kubeczki i Sam bez wahania bierze niebieski, a ja sięgam po zielony.
— Może warto zaryzykować — rzuca, wskazując na malutki już stos czerwonych kubeczków.
Odpowiadam jej jedynie uśmiechem i biorę zielony. Nie chciałam szaleć zwłaszcza, że był tu Blaine. Nie marzyło mi się jeszcze bardziej zajść mu za skórę.
Sam nalewa nam alkoholu i upija kilka łuków, a ja idę za nią. W salonie było mnóstwo osób, siedzących albo grających w piwnego ping ponga. Tańczących w pomieszczeniu obok było mało pewnie że względu na wczesną godzinę.
Gdy dziewczyna siada na kolanach swojego chłopaka, witając się z nim pocałunkiem, a ja nie wiedziałam, co ze sobą robić. Gabe patrzył na mnie dwuznacznie, wskazując na swoje kolana, a ja wzrokiem przeleciałam wszystkie miejsca, które były zajęte. Czy może być bardziej krępujący moment? Wychyliłam trochę alkoholu, udając, że tak miało być i wcale nie panikuję.
— Siadaj, pójdę po alkohol. Ktoś coś chce? — pyta jakiś chłopak, którego widziałam już, ale nie mogłam sobie przypomnieć jak się nazywał.
— Przynieś mi coś mocnego — mówi Vince, podając mu swój czerwony kubek.
Siadam niepewnie między dwoma chłopakami z czego jeden miał dziewczynę na kolanach, a drugim był sam Vincent. Czułam się skrępowana, a gorące spojrzenie Gabe'a wcale mi nie pomagało. Do tego obecność bruneta obok mnie dodatkowo mnie stresowała. Czułam jak pieką mnie policzki, gdy Vince pochylił się, a jego udo dotykało mojego. Ciepło promieniujące przez materiał czarnych dżinsów niemal mnie paliło.
— Tą też chcesz, żebym ściągnął? — szepcze do mojego ucha, a moją twarz owiewa zapach jego oddechu. Cola, mięta i przebijający wszystko zapach mocnego alkoholu.
Moja twarz musiała być już purpurowa, bo ja sama płonęłam ze wstydu. Wciąż to rozpamiętywał? Ja starałam wyprzeć z głowy to wspomnienie, ale mimowolnie w moich myślach pojawił się obraz czarnowlosego, ściągającego z siebie koszulkę. No super w takim tempie to do końca imprezy będę czerwona jak jego kubek.
— Gdzie twoja Myla? — pyta brunetka, siedząca na kolanach chłopaka po mojej lewej.
Chłopak spina się, a jego flirtujący uśmiech znika.
— Nie jest moja — oznajmia stanowczo Vince, a chłopak pod brunetką szepcze jej na ucho, że widział rudą jak tańczyła z kimś.
Ta impreza to nie był dobry pomysł. Zawstydzający Vince, świdrujący go wzrokiem Gabe i mordujący mnie Blaine. Przednia zabawa...
CZYTASZ
Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE
Teen FictionDwóch futbolistów i jeden problem. Wredny przybrany brat kapitan drużyny, a może jego przyjaciel? Życie Olivii nie było usłane różami. Najpierw ślub mamy i wyprowadzka na drugi koniec kraju, tylko po to, żeby wrócić tam, gdy życie zadało kolejny c...