18. Olivia

2.5K 179 4
                                    

    Chłopaki wygrali mecz, a przynajmniej tak powiedziała Sam, gdy szykowała mnie na imprezę. Wystroiła mnie, twierdząc, że musimy wybrać się na zakupy i przewietrzyć moją szafę. Nie miałam jednak na to funduszy, bo i tak głupio mi było brać od Kenny'ego kieszonkowe. Mimo to byłam jej wdzięczna za to jak wyglądałam. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy na imprezie zobaczyłam minę Vince'a. On też wyglądał na zdziwionego tym, jak wyglądałam. Nie wspominając nic o Kenny'm, który poinformował mnie, żebym uważała na chłopców. To było takie urocze z jego strony.

    Większą część imprezy siedzieliśmy na kanapach zgromadzonych w rogu, gdzie część osób poruszyła już temat Balu Zimowego na cześć absolwentów. Widziałam plakaty odnoszące się do tej imprezy, na który wstęp miał każdy, kto kupił bilet, ale pierwszeństwo miała ostatnia klasa. Nie myślałam nad nim, bo niby z kim miałabym pójść? W mojej głowie w chwilę zachuczało, że z Vince'm, ale byliśmy przyjaciółmi i do tego nikt się o tym nie mógł dowiedzieć. To zawężało pole do Gabriela, który obskakiwał mnie od dłuższego czasu. Tylko czy chciałam go znosić na ostatnim balu przed dorosłym życiem i college'm? No właśnie nie bardzo.

   Gdy wszyscy byli zdrowo upici i zaczęli się rozchodzić, żeby potańczyć, poderwać kogoś lub po prostu wypić więcej, spojrzeliśmy na siebie z Vince'm porozumiewawczo. Wymknęliśmy się na górę z miską chipsów i zamknęliśmy za sobą drzwi. Wczoraj rozmawialiśmy całą drogę do domu Standerów, do którego mnie odprowadził i poszedł w swoją stronę. Tym razem nie było inaczej. Siedzieliśmy, śmiejąc się i opowiadając sobie historię z życia. Ja opowiadałam mu o ciastach mamy i cudach, które babcia robiła na drutach, a on o tym jak poznał chłopaków i pokochał sport. Odkryliśmy, że oboje kochamy zwierzęta, a ja dowiedziałam się, że Vince też pomagał w schronisku i spodobał mu się mój pomysł ze zbiórką. Obiecał nawet, że pomyśli nad jakimś uciekawieniem tej zbiórki.

     Gdy żegnaliśmy się, idąc w przeciwną stronę ucieszyłam się, że zgodziłam się na tą dziwną przyjaźń. Zasnęłam z uśmiechem, wiedząc, że jutro znowu będę z nim rozmawiać słyszeć jego śmiech. Zabawne, ile może zmienić jedna poważna rozmowa i kilka luźnych o wszystkim i niczym. Zaczynałam go lubić, mimo że dopiero drugi dzień był moim przyjacielem i obawiałam się przez to, że to ja sama mogę nie dotrzymać zasad, które ustaliłam.

     Wstałam w cudownym nastroju, wręcz latałam. Nie potrafił nie zauważyć tego Kenny, który zbierał się na kilka godzin do biura. Życzył mi miłego dnia i poszedł do samochodu. Było dość wcześnie, więc Blaine z pewnością spał w najlepsze, co dawało mi możliwość wymknięcia się z domu bez psucia sobie nastroju.

Vincent: Mama upiekła nam ciasteczka, więc nie zjadaj solidnego śniadania. Mam też kakao.

   Uśmiechnęłam się pod nosem i dopiłam ostatni łyk czarnej kawy. Powiedziałam mu, że moja mama była cukiernikiem i robiła najlepsze ciasta i ciasteczka w mieście, a on stwierdził, że w takim razie muszę spróbować tych jego mamy i sprawdzić czy dorównują im smakiem.

Ja: Spotkamy się pod domem Nancy. To ten biały obok domu Blaine'a.

   Nałożyłam buty sportowe i kurtkę, a potem wyszłam szybko, starając się nie hałasować. Nie wiedziałam jak wygląda targ kwiatów, bo w Sucsoit nie mieliśmy takiego, ale domyślałam się, że musiało być tam pięknie, skoro sprzedawali kwiaty.

— Witam cię, słoneczko — powiedziała Nancy z szerokim uśmiechem.

    Miała na sobie płacz za kolano z jasno siwej wełny i berecik w tym samym kolorze, usta pociągnęła beżową szminką, a rzęsy tuszem. Wyglądała jak prawdziwa dama.

— Sabina wyprowadziła psiaka, więc możemy już ruszać, gdzie twój samochód, kochanie? — zapytała, a ja uśmiechnęłam się wstydliwie.

    Nie miałam okazji jej tego wcześniej powiedzieć, a teraz wydawało mi się to śmieszne.

Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz