36. Olivia

2.3K 204 53
                                    

    Gdy następnego dnia rano wstałam Kenny'ego nie było, zostawił jedynie karteczkę, że porozmawiamy o wszystkim jak wróci za tydzień z wyjazdu służbowego, który kompletnie wyleciał mi z pamięci.

    Było naprawdę chłodno na zewnątrz i nie uśmiechało mi się iść do szkoły, ale tym bardziej nie chciałam jechać z Blaine'm, bo gdy tylko zszedł do kuchni skrzyczałam go. Miałam do tego prawo, w końcu latami niszczył mi wiarę w siebie, wmawiając mi, że jestem okropna, a potem nagle powiedział, że to było kłamstwem, jakbym za pomocą magicznej gumki potrafiła wytrzeć z umysłu wszystkie wspomnienia. Teraz postanowił uprzykrzać mi życie swoimi uczuciami, co wczoraj pokazał, bijąc Vince'a.

   Od tego czasu minęły cztery dni, a ja unikałam jak mogłam momentów sam na sam z Blaine'm, co było trudne, bo mieszkaliśmy w tym samym domu. Spędzałam za to czas z Nancy, która była zachwycona informacją, że Vince zaprosił mnie na randkę. Zresztą Sam miała podobnie i paplała jak szalona, co włożę i gdzie prawdopodobnie mnie zabierze. Przez to wszystko nie mogłam się doczekać tego wieczora, a teraz gdy za kilka godzin miał po mnie przyjechać, byłam zestresowana. Nie pomagały myśli, że przecież spotykałam się z nim sam na sam wiele razy wcześniej. Czułam, że teraz było inaczej. Vincent nie ukrywał już tego, że coś się między nami dzieje, co zauważyli wszyscy już podczas pierwszego lunchu i to przez jego rozciętą brew albo ramię, które trzymał na oparciu mojego krzesła. Odwoził mnie do domu po zajęciach, a gdy nie mógł wracałam z Sam, która zabierała mnie spod domu, co rano.

    Nie musiałam chyba mówić, że nowy rok był dla mnie o wiele lepszy niż stary, ale tak właśnie się zapowiadał.

— Powiedział w końcu, gdzie cię zabiera? — odezwała się Sam, przeszukując moją szafę z ubraniami.

— To niespodzianka, ale kazał mi włożyć coś wygodnego.

— Aktywna randka to coś, czego bym się po nim nie spodziewała — rzuciła i uśmiechnęła się do mnie znacząco.

— Co masz na myśli?

— Cóż, chłopcy z drużyny ogólnie są dość leniwi i zazwyczaj zabierają dziewczyny na randki do restauracji albo kina. Vince zazwyczaj zabierał swoje randki do baru przy Gonessa na bilard, więc dziwi mnie, że wymyślił coś aktywnego i do tego niespodziankę. Zależy mu, Liv.

    Uśmiechnęłam się na samą myśl, że nie potraktował mnie tak samo jak dziewczyn, z którymi kiedyś się spotykał. Z tą myślą czułam się trochę pewniej, wkładając różne propozycje strojów Sam. Koniec końców i tak wybrałam obcisłe dżinsy i sweterek, zostawiając włosy rozpuszczone, a twarz zaszczycając delikatnym makijażem.

    Sam siedziała ze mną w moim pokoju, aż do ostatniej chwili. Poprosiłam ją o to, bo czułam, że Blaine przyszedłby do mnie, gdyby jej nie było, a nie chciałam psuć sobie nastroju przed spotkaniem z Vince'm.

    Gdy w końcu podjechał pod dom Standerów, zobaczyłam jak wysiada z samochodu mamy i idzie w kierunku domu z bukietem czerwonych lilii. Sam przytuliła mnie przed wyjściem i kazała dobrze się bawić, a ja otworzyłam drzwi, zanim zdążył zadzwonić.

— Chyba mnie wyczekiwałaś — odezwał się, gdy się zobaczyliśmy.

— Skąd ten pomysł, Tover? — zaśmiałam się, a on podniósł bukiet do moich oczu.

— To dla ciebie — powiedział, wręczając mi kwiaty. — Pięknie wyglądasz.

     Czułam, że się rumienie, gdy wzięłam od niego bukiet i podbiegłam do kuchni, w której Sam czekała, aż wyjdziemy, by wrócić do domu. Gdy zobaczyła mnie z bukietem, poruszyła brwiami, a ja zarumieniłam się bardziej.

Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz