Siedziałem w samochodzie już trochę zmarznięty i głodny, gdy napisała, że wszystko z nią w porządku i rozładował jej się telefon. Odetchnąłem z ulgą, czując, że może trochę przesadziłem, szukając jej po mieście, jakby zaginęła.
Teraz znowu byliśmy przyjaciółmi, a ja zamierzałem z nią porozmawiać o pewnych sprawach. Chciałem znieść zasady, które ustaliła. Nie chciałem być jej przyjacielem bez zobowiązań, kimś komu, by się tylko zwierzała. Chciałem, by mogła na mnie polegać i mieć we mnie wsparcie, gdy będzie tego potrzebować. Wiedziałem, że to nie będzie proste. Bycie jej przyjacielem nigdy nie miało być proste i wiedziałem to w jakimś stopniu już od pierwszej chwili, gdy jej to zaproponowałem. Olivia miała w sobie coś, przez co nie mogłem utrzymać rąk przy sobie. Chciałem ją dotykać, całować i skłamałbym, jakbym powiedział, że nie wyobrażałem jej sobie w łóżku pode mną. To było silniejsze ode mnie i mimo że zależało mi na naszej przyjaźni to wciąż czułem tą egoistyczną potrzebę, której na początku nie zrozumiałem. Gdy pocałowałem ją wcześniej czułem się jak po prostu skończony dupek, a po tym ostatnim pocałunku, gdy zaczęła traktować mnie jak powietrze zrozumiałem coś jeszcze. Zawsze będę czuł to przyciąganie do niej, któremu nie mogę sobie pozwolić ulec, jeśli znowu nie chcę jej stracić.
Wysiadłem z samochodu, upewniając się, że nie przeszkadza sąsiadom Standerów. Rozprostowałem nogi, patrząc na mój cel. Tylko raz wszedłem do jej pokoju przez okno i leżąc z nią w łóżku czułem się trochę, jakbym w ogóle nie był facetem. Nie mogłem jej przecież dotykać. Tym razem też nie będę mógł i musiałem się na to nastawić, bo nie chciałem jej skrzywdzić. Znaczyła dla mnie więcej niż Myla czy jakakolwiek inna dziewczyna i gdybym potrafił kochać to chciałbym właśnie ją.
Przemierzałem szybko ośnieżony trawnik i zacząłem się wspinać na tą drabinę, która zatrzeszczała pod moim ciężarem tak jak wtedy. Miałem do niej zadzwonić, żeby otworzyła mi okno, ale zobaczyłem, że nie nie jest zamknięte, ktoś je zostawił przymknięte po kąpieli. Uchyliłem je cicho, żeby nie usłyszał Blaine, który miał pokój obok. Wszedłem do środka niczym ninja i zacząłem chuchać na swoje ręce, które zmarzły od trzymania drabiny. W pokoju Liv było cicho, więc uchyliłem drzwi łazienki i zajrzałem do środka, by dostać największego w moim życiu szoku.
Olivia leżała na plecach na łóżku częściowo przykryta kołdrą. Jedna noga spod niej wystawała i ukazywała jak krótkie spodenki musiała mieć na sobie moja przyjaciółka, prawa ręka swobodnie leżała przy jej twarzy, a lewa spoczywała na jej zachwycającej piersi. Wyglądała jak aniołek, ale nie to nie było zaskakujące, tylko mięsiste, potężne ramię, które obejmowało ją w pasie tak, że częściowo ginęło pod pościelą. Wiedziałem, że muszę stąd wyjść, ale nie mogłem przestać się gapić na scenę przede mną.
Czy to dlatego Liv nie chciała, żebym to ja ją całował, a tłumaczenie o tym jedynym było tylko argumentem, żeby się nie wydało, że sypia z Blaine'm? To było logiczne, patrząc na blondyna w samych bokserkach w jej łóżku i choć bardzo chciałem zbudzić ich teraz i skrzyczeć to nie zależało mi na tym, żeby robić jej problemy z Kenny'm. Nie zostawię tak tego na pewno, bo nie ma mowy, żeby on był dla niej lepszy niż ja. Koleś, który ją wyzywał nie mógł być jej pierwszym. Nie Liv.
Teraz wszystko układało mi się w głowie w jedną całość. Ten wkurzony Blaine, który mi przywalił i Liv, która poprosiła w sylwestra, żebym wyszedł, mimo że moja obecność nie przeszkadzała starszej pani Nancy. Nie zgadzało się tylko jedno. Jej mina, gdy zobaczyła na mojej szyi malinkę. Wytłumaczyłem jej to wtedy u jej sąsiadki. Opowiedziałem o tym cholernym wypadku, który miałem na szyi, a który ją wystraszył. Nie radziłem sobie z tym wszystkim i musiałem się upić tego wieczoru, gdy Blaine mnie pobił. Poszedłem do klubu i wypiłem o wiele więcej niż mój nieprzyzwyczajony organizm potrafił przyjąć. Urwał mi się film, a gdy ocknąłem się rano miałem ogromnego kaca i ten przeklęty ślad. Nie miałem pojęcia czy mi uwierzyła, ale taka była prawda.
Wkurzony, zirytowany, przegrany. Tak się teraz czułem, gdy wziąłem głęboki oddech i rzucając na nich ostatnie spojrzenie wycofałem się pod ścianę pokoju, by go opuścić po raz ostatni. W tym jednak momencie mój głupi telefon zaczął dzwonić, a oni oboje zaczęli otwierać oczy. Obserwowałem jak Liv uchyla powieki i zdaje sobie sprawę, że nie jest sama w łóżku. Krzyknęła i podciągając pościel pod piersi, odsunęła się od niego. Nie wiedziała o tym? Jednak nie byłem aż tak przegrany.
— Odbierz albo wyłącz, Tover — powiedział Blaine niezadowolony, siadając.
Kompletnie zapomniałem o telefonie i zerkając na ekran zobaczyłem zdjęcie uśmiechniętej mamy. Rozłączyłem i oparłem się o parapet, obserwując ich oboje jak jakiś pieprzony sędzia prawilności. Blaine był wściekły, a ona cała czerwona ze wstydu. Tylko czym spowodowanego? Tym, że zobaczyłem ją z nim, a to jego wina czy tym, że ich przyłapałem na gorącym uczynku?
— Powie mi ktoś o co tu chodzi? — zapytałem ostrzej niż zamierzałem.
— Jak widzisz nie ma tu dla ciebie miejsca — odrzekł Blaine spokojnie wciąż siedzący w samych bokserkach na jej łóżku, nawet nie próbował się zakryć.
— Blaine, bądź cicho i idź do siebie się w coś ubrać — poprosiła Liv lekko drżącym głosem, a on zerknął na nią tak, że zrobiło mi się niedobrze.
Patrzyłem jak wychodził z pokoju, mając w pamięci, że poniekąd są przyrodnim rodzeństwem. Nie z krwi i kości, ale przynajmniej z przyzwoitości nie wypada.
— To nie jest to, co myślisz... — zaczęła, ale jej przerwałem.
— Proszę, nie częstuj mnie tymi utartymi przez setki osób odpowiedziami. Mów o co chodzi prosto z mostu, Liv.
— Nie sypiam z nim, gdy kładłam się spać to go nie było, a zbudził mnie twój telefon — oznajmiła, a jej spojrzenie kazało mi wierzyć, że wszystko było prawdą.
Zmiękło mi serce, gdy spłynęła jej po twarzy łza. Podszedłem i usiadłem obok niej na łóżku, ciesząc oczy wisiorkiem, który wciąż miała na szyi. Nie miała powodu, by płakać, skoro nie zrobiła nic złego. Na dobrą sprawę, nawet gdyby z nim spała to jedyną krzywdą byłbym obdarzony ja, bo w tej chwili czułem się jak wyzwolony. Byłem o nią zazdrosny. Zrozumiałem to, gdy opuszkiem palca śledziłem łańcuszek na jej szyi, aż do pętelki, na której wisiała lilia. Widziałem jak na jej skórze pojawia się gęsią skórka i nie chciałbym, żeby ktokolwiek inny tak na nią wpływał jak ja.
— Przepraszam — szepnąłem, patrząc jej w oczy. — Za to, że cię podejrzewałem, bo nie miałem prawa, nawet jeśli by cię coś łączyło z nim. Po prostu...
Nie wiedziałem jak to powiedzieć, żeby nie skrzywdzić Olivii. Po prostu spotykaj się tylko ze mną. Wydawało mi się to nieco przesadzone, zważywszy na to, że sam nie dawałem jej gwarancji, że to ja będę tym jedynym.
— Co takiego, Vince? — odezwała się łagodnie, ale kryła się w tym jakaś gorycz. — Czasami jesteś wspaniałym przyjacielem, innym razem pozwalasz mi myśleć, że to coś więcej i uciekasz, a teraz wyglądałeś, jakbyś chciał być na jego miejscu. I wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Też bym chciała, żebyś leżał w moim łóżku, ale nie zniosłabym tego, co stałoby się potem.
— Mówisz o... — zacząłem, ale tym razem to ona mi przerwała, głosem przeładowanym od emocji.
— O tym, że złamiesz mi serce, Tover.
Patrzyłem jej w oczy, a ona w moje. Trwaliśmy w milczeniu, a ja zastanawiałem się, co mogę zrobić, by ją mieć i jej nie skrzywdzić. Nie kochałem jej, podobała mi się i strasznie pociągała, ale nie czułem miłości takiej jak opisywała mama. W jej oczach widziałem, że ona była we mnie zakochana i mogłem zdruzgotać to uczucie, tracąc ją albo dać nam szansę, że to pojawi się z czasem. W obu sytuacjach czułem jednak, że nie mogłem jej obiecać, że będzie szczęśliwa, a jej serce całe. Nie wiedziałem czy jeśli spróbuję to nie pogorszę tego, co miałoby się stać po wszystkim.
Wziąłem w dłonie jej rękę i pocałowałem jej wierzch, a potem spojrzałem w oczy, wiedząc, że to najlepsze, co mogę zrobić.
— Umówisz się ze mną na randkę, Olivio Madison Burell? — zapytałem na tyle dostojnie na ile pozwala mi na to chwila w jej pokoju po odkryciu ją w łóżku z Blaine'm.
Patrzyłem jak przez jej twarz przebrnęło zdziwienie, zaskoczenie i w końcu radość. Uśmiechnęła się i powiedziała cicho tak, a ja wiedziałem, że będę musiał porozmawiać z mamą, ekspertką od miłości.
CZYTASZ
Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE
Teen FictionDwóch futbolistów i jeden problem. Wredny przybrany brat kapitan drużyny, a może jego przyjaciel? Życie Olivii nie było usłane różami. Najpierw ślub mamy i wyprowadzka na drugi koniec kraju, tylko po to, żeby wrócić tam, gdy życie zadało kolejny c...