— Dlaczego to zrobiłeś? — powiedziałam, patrząc na jego beznamiętną twarz, gdy stanęliśmy w kącie korytarza szkolnego poza zasięgiem wzroku i słuchu wszystkich pozostałych.
— Dlaczego, co zrobiłem? — odparł niewinnie, chcąc jedynie przedłużyć nieuniknione. Wiedział o czym mówię, widziałam to w jego oczach - szarych i niegdyś bezlitosnych.
— Ludzie są na mnie wściekli, a ja nawet nie mam pieniędzy, by opłacić ten wyjazd, Blaine — dodałam, a jego wyraz twarzy nie uległ żadnej zmianie, co zdenerwowało mnie bardziej. Z drugiej strony chyba muszę się zastanowić nad czymś na uspokojenie, bo zbyt często mam ostatnio szargane nerwy. — Zapytam jeszcze raz. Dlaczego to zrobiłeś?
Blaine podszedł bliżej mnie, ciągnąc swoje jasne włosy z wyrazem refleksji. Patrząc na niego tak po prostu miałam wrażenie, że to wszystko to żart. Kilka ostatnich tygodni musiało być żartem. Sama zaczynałam się czuć zupełnie inną osobą, nie wiedziałam tylko jaką. Wiele rzeczy, które kształtowały ze mnie osobę, którą byłam, zmieniły się diametralnie. Pocałowało mnie dwóch chłopaków, z których jeden stał przede mną w ciemnych dżinsach i siwej, dopasowanej koszulce. Przestałam tak bardzo unikać ludzi, dzięki mądrości życiowej Nancy i przyjacielskiej Sam.
— Chciałem wynagrodzić ci, choć odrobinę krzywdy, które ci wyrządziłem. Za pół roku kończymy szkołę, a potem rozjedziemy się w różne strony. Nie chcę, żebyś nienawidziła mnie przez całe życie, Liv. Pragnę, żebyś przyjeżdżała na święta do mnie i Kenny'ego, bo nie wyobrażam sobie, żebym miał cię już nigdy nie zobaczyć — wytłumaczył, będąc tak blisko mnie, że stałam maksymalnie przyciśnięta do ściany, by nie dotknąć jego ramion, opartych po obu stronach mojej głowy i pokaźnej klatki piersiowej. — Zapłaciłem za miejsce dla ciebie. Nie postawiłbym cię w głupiej sytuacji.
— Nie prosiłam cię o to — odpowiedziałam trochę uspokojona faktem, że nie muszę za to płacić. Zostało mi trzy miesiące do osiemnastki, a wtedy będę potrzebowała pieniędzy na ważniejsze rzeczy niż wyjazd na rajską plażę. — I nie chcę, żebyś mi czymkolwiek wynagradzał tego wszystkiego, co było. Po prostu traktuj mnie jak przyrodnią siostrę bez zbędnych podtekstów i drogich prezentów.
— Ale on może dawać ci drogie prezenty? — zirytował się Blaine, dotykając lilii spoczywającej na mojej szybko unoszącej się piersi.
— Nie — odpowiedziałam, ale nie wiedziałam jak to wytłumaczyć, gdy patrzył na mnie z tym dobrze mi znanym żarem gniewu w szarych oczach. — To nie tak.
— To jak? Wytłumacz mi, bo chyba nie rozumiem.
Patrzyłam jak odepchnął się od ściany i zakrył twarz dłońmi, gdybym potrafiła się ruszyć to właśnie w tej chwili mogłabym uciec przed odpowiedzą, ale czułam się przygwożdżona do tej ściany. Jeśli bym stąd odeszła, poszedłby za mną, a ja nie chciałam, żeby słyszeli to wszyscy.
— Blaine, mieszkamy pod jednym dachem, jesteśmy rodziną i po prostu pewne rzeczy wypada robić, a inne nie — oznajmiłam pokrętnie, a on nie wyglądał na zadowolonego.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem, ponownie podchodząc do mnie zdecydowanie za blisko. Czułam mocny zapach jego wody kolońskiej i odświeżającym żelem pod prysznic, którym mył się rano i wciąż utrzymywał się na skórze. Zamknął moją głowę w klatce ze swoich silnych ramion i spojrzał mi głęboko w oczy.
— Teraz, gdy już wiesz o moich uczuciach, nie zamierzałem się poddać. Robiąc to, chciałem się odkupić w twoich oczach, bo naprawdę mi zależy na tobie i nie wybaczyłbym sobie do końca życia, gdybym nie spróbował, a ty mi mówisz, że nie wypada? Jasna cholera, Olivia. Nie jesteśmy spokrewnieni, nie łączy nas ani kropelka krwi. Jestem dla ciebie tak samo dostępny jak Vince, Gabe czy Riley, a mogę cię zapewnić, że znaczysz dla mnie więcej niż dla nich wszystkich razem wziętych.
Któregoś wieczoru, gdy siedziałam przed kominkiem Nancy, patrząc na płomień, który lizał drewno, myślałam nad tym. Co ja bym zrobiła będąc na jego miejscu? Z jednej strony ta myśl była absurdalna, bo wychowywana przez moją mamę nigdy nie pomyślałabym, żeby zwrócić uwagę na tak niewłaściwy obiekt miłości, ale co gdyby to jednak się stało? Miłość przecież nie wybiera. I wtedy z wizualizowałam sobie dwunastoletnią siebie w odwróconej rzeczywistości, w której straciłam matkę, ojciec poślubił inną kobietę, a ja sama zakochałam się w jego synie. Nie chciałabym zawieść taty, bałabym się, że się zdenerwuje i pewnie zrobiłabym coś równie głupiego, udawała, że nic takiego nie ma miejsca. Męczyłabym się, kochając kogoś kto o tym nie wie, ale chroniłabym siebie i bliskich.
W tym momencie nie wydawało mi się, aż tak okropne zachowanie Blaine'a ze względu na to, co on sam musiał przeżywać, ale to wciąż nie zmieniało między nami stosunków.
— Jeśli chcesz, żebym pojechała, w porządku. Jeśli chcesz, żebyśmy mogli utrzymywać normalne relacje, okej. Wszystko pod jednym warunkiem — mówię, a on patrzył na mnie zagadkowo. — Masz mnie traktować jak siostrę tylko i wyłącznie, bo nią dla ciebie jestem, Blaine. Nie mam zamiaru cię zwodzić, że będzie inaczej.
Blaine jedną ręką przytulił mój lewy policzek, głaskając kciukiem kość policzkową, a potem ześlizgnął się nią w moje włosy. Przestraszyłam się, że znowu to zrobi i pocałuje mnie w szkole. On jednak przyciągnął mnie do siebie, przytulając całym ciałem tak. Nie wyrywałam się, bo po chwili sam odszedł bez choćby słowa.
Tego dnia nie wróciłam na zajęcia, mimo że miałam wyrzuty sumienia. Zamiast tego odwiedziłam kościół, by porozmawiać z mamą, Bogiem, kimkolwiek kto jest na górze i mnie wysłucha. Chciałam wiedzieć, co mam robić i jak mam dalej żyć, bo sama już niczego nie byłam pewna. Nie dostałam, jednak odpowiedzi ani żadnego błogosławionego spokoju, który by na mnie zszedł, więc ubrana w grubą kurtkę spacerowałam po Easton.
Moją mamę przez całe życie obskakiwali faceci, a ja nie potrafiłam sobie poradzić z jednym. Ewidentnie poszłam w ojca - Lloyd Burell nie miał takich problemów, dlatego nie mógł uwierzyć szczęściu, gdy mama stanęła na jego drodze. Był niechcianym synem swojej matki pijaczki, bo próbował coś zmienić i jakoś pomóc sobie i dwóm młodszym braciom. Odrzucili go, gdy miał niecałe trzynaście lat, a on jednak wyrósł na dobrego obywatela, męża i ojca. Lloyd był wspaniały, a ja jeszcze bardziej żałowałam, że prawie go nie pamiętam.
Gdy wróciłam do domu Standerów wszędzie było ciemno i cicho, Blaine wybył, a Kenny jeszcze nie wrócił. Spokojnie się wykąpałam i rozłożyłam na łóżku z laptopem, podłączając również telefon, którego dziś zapomniałam ze sobą wziąć. Już po chwili słyszę dźwięk wiadomości i to nie jednej.
Vincent: Podwieźć cię?
Vincent: Za 10 minut kończę zajęcia, spotkajmy się przy samochodzie.
Vincent: Gdzie jesteś? I czemu nie odpisujesz? Wszystko w porządku?
Vincent: Zaczynam się martwić.
Vincent: Olivia?
Vincent: Cholera jasna, jadę do ciebie.
Vincent: Zamknięte. Co tu jest grane, Liv?
Vincent: Dlaczego nie odbierasz?
Vincent: Blaine też się nie odzywa. Mam się bać?
Ostatnia wiadomość była sprzed kilkunastu minut, więc szybko odpisuje, że zapomniałam telefonu i miałam troche do załatwienia, więc wyszłam wcześniej.
Vincent: Martwiłem się o ciebie, Liv.
Uśmiecham się, ale nie odpisuję mu, zajmując się wybraniem filmu do snu. Koniec końców włączam pierwszy lepszy i wpatruje się bezmyślnie w ekran, aż docieram do końca, słysząc szelest kół dwóch samochodów. Standerowie. Szykuje się do spania, słysząc jak Blaine krząta się po pokoju i w końcu gaszę światło. Zasypiając, słyszę tylko skrzypienie moich otwieranych.
CZYTASZ
Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE
Novela JuvenilDwóch futbolistów i jeden problem. Wredny przybrany brat kapitan drużyny, a może jego przyjaciel? Życie Olivii nie było usłane różami. Najpierw ślub mamy i wyprowadzka na drugi koniec kraju, tylko po to, żeby wrócić tam, gdy życie zadało kolejny c...