Czułem się... dziwnie. Gdy tylko wbiegłem do domu po tej cholernej imprezie u Amandy od razu wskoczyłem pod prysznic. Miałem nadzieję, że zimna woda zmyje ze mnie ten żar, który ciągle czułem po tym pocałunku, a także oczyści mi głowę z myśli i pozwoli zaplanować, co dalej.
Byłem zagubiony i odrętwiały, gdy usiadłem na łóżku, a wspomnienia na nowo zalewały mój umysł jej obrazem. Kuszące ciało w czerwonej sukience, przyciśnięte do mnie tak bardzo, że czułem na piersi wypukłość jej biustu. Skóra tak delikatna i jedwabna, że wciąż czułem to mrowienie w opuszkach palców, a ten zapach... Wydawało mi się, że nadal go czułem, mimo że wziąłem prysznic i zmieniłem ciuchy.
Zostałem pierwszym facetem, który pocałował Olivię. Długo siedziałem, zanim to do mnie dotarło, a gdy już w końcu zdałem sobie sprawę, co takiego zrobiłem, poczułem się jak kretyn. Poznałem ją przez ten krótki czas na tyle dobrze, żeby wiedzieć jaka wrażliwa z niej osoba. Martwiła się o zwierzęta, a nawet o Blaine'a, żeby nie był głodny i miał schludne koszule, a on zachowywał się gorzej niż potwór. Co gorsze ja i wszyscy inni widzieliśmy jaki był w stosunku do niej i nic nie zrobiliśmy. Kompletnie nic. Liv była zdana na siebie i musiała sobie radzić z jego uszczypliwościami przez tyle czasu, że stało się to dla mnie niepojęte. Wiedziałem lepiej niż ktokolwiek inny jaki nieznośny był mój przyjaciel, gdy ktoś mu nie pasował, a mimo to nic nie zrobiłem. Miałem cholerne wyrzuty sumienia, które przeplatały się z wspomnieniami z imprezy i z reszty spotkań z tą dziewczyną. Zasnąłem z trudem i obudziłem się z bólem.
- Ciężki wieczór, synku? - zapytała mama, która jak co niedzielę przygotowywała nasze ulubione sloppy joe.
Jedliśmy te burgery, co tydzień od ponad pięciu lat i wciąż nam się nie przejadły, bo gdy w życiu wszystko się wali ta jedna pewna rzecz, która nigdy się nie zmienia staję się pewnikiem, którego nie może zabraknąć. Może i były to tylko bułki wypchane mięsem, ale dla nas znaczyły o wiele więcej.
- Wszystko w porządku - zapewniłem ją, przeczesując ręką rozczochrane od snu włosy.
Gdy zasnąłem prawie jaśniało, a teraz było już popołudnie, nie dziwiłem jej się, więc że tak pomyślała. Nie zależnie od tego jak długo imprezowałem w sobotę zawsze wstawałem wcześnie, żeby zjeść z mamą śniadanie, porozmawiać o naszym tygodniu i pójść razem na mszę, na której modliliśmy się za Gię. Jedliśmy sloppy joe, które czasami pomagałem jej przygotowywać, a potem do wieczora spędzaliśmy razem czas przed telewizorem albo wychodząc gdzieś wspólnie. Niedziele zawsze należały do mamy, bo to był jedyny moment w tygodniu, gdy tak naprawdę mieliśmy dla siebie chwilę. Ona dużo pracowała często biorąc nadgodziny, a ja miałem szkołę i sport na głowie.
- Widzę, że coś jest nie tak, Vince. Ostatnio cały czas wydawałeś się taki rozmarzony i szczęśliwy, a dziś wyglądasz jak cień tamtego chłopaka. Co się stało? - Wiedziałem, że w końcu wymięknę, gdy Joanne Tover patrzyła na mnie tymi samymi oczami, które obserwowałem w lustrze.
Nie chciałem od razu poddać się urokowi mamy, więc postanowiłem chwilę pomilczeć, nalewając sobie kawy i dodając śmietanki i cukru. Miałem tylko ją na całym świecie i musiałem o nią dbać. Dla jasności nie byłem maminsynkiem, bo nie tak wychowała mnie ta drobna kobieta. Kiedyś, gdy odnajdę tą jedyną i dowiem się, co to znaczy zakochać się na zabój to ona stanie się najważniejsza. Zawsze będę się troszczył o kobietę, dzięki której jestem tym, kim jestem, bo to jej poświęcenie uczyniło ze mną osobę niedoskonałą, ale wystarczająco dobrą.
- Schrzaniłem pewną ważną rzecz, której nie da się odkręcić - powiedziałem, patrząc jak dodaje sos do mięsa.
- Wszystko da się naprawić, Vince, tylko wymaga to czasu i cierpliwości.
- Nie to, mamo. Tu czas i cierpliwość nie pomoże.
Odwróciła się w moją stronę z uśmieszkiem, który dobrze znałem. Była ze mnie dumna, choć ja nie widziałem w tej sytuacji do tego powodu.
- Jeśli jest tego warta to postaraj się, zanim ktoś inny zauważy jaka jest wyjątkowa - oznajmiła łagodnym tonem, wracając wzrokiem na patelnię.
- Nie mówiłem, że chodzi o dziewczynę.
- Nie musiałeś, Vince - przyznała, a ja wiedziałem, że ma rację. Lepiej niż ktokolwiek inny potrafiła odczytywać moje emocje i intencje. Pewnie już przed tą rozmową domyśliła się wszystkiego i potrzebowała potwierdzenia. - Nakryj do stołu.
Po obiedzie, który odbył się w porze podwieczorka, a dla mnie był śniadaniem, siedliśmy na kanapie przed telewizorem. W tle leciał jakiś western, a my rozmawialiśmy o prozaicznych rzeczach. Opowiedziałem mamie o Kiermaszu Randek i o tym, że pomogłem przy przygotowaniu tej dziewczynie, co mieszka u Standerów. Widziałem jak błysnęły jej oczy, gdy tylko wspomniałem o Olivii i nie miałem wątpliwości, co do tego, że mama łączy fakty wypytując mnie o to, co robiliśmy na ten kiermasz i skąd się znamy. Odpowiadałem ogólnikami, chcąc skupić rozmowę na sporcie lub dobrej ocenie z hiszpańskiego, którą zdobyłem, dzięki Liv, czego też nie mogłem jej powiedzieć. Zazwyczaj mówiłem mamie o wszystkim, nawet o Myli i mama wiedziała, że to nie jest miłość, a jedynie pewien układ, na szczęście nie wnikała w szczegóły. Tym razem miałem opory, żeby jej powiedzieć o Liv i nie rozumiałem czemu. Może to przez to, że sam nie byłem pewien czy teraz ma to znaczenie. Po tym co zrobiłem i tak nie będzie chciała mnie widzieć, a mama pomyśli pewnie, że to ma przyszłość i się rozczaruje. Obiecaliśmy sobie, że to znajomość bez zobowiązań, że nasza przyjaźń jest sekretna, a my nie powinniśmy się wtrącać w swoje życia. Nie chodziła na moje mecze, a ja nie broniłem jej przed Blaine'm, nie mówiąc nawet o tym, że wciąż obowiązywał ten głupi zakład. Gabe wciąż chciał zaliczyć Liv, nie mając pojęcia jak niewinna i bezbronna jest ta dziewczyna.
Blaine: Mam nadzieję, że jesteś w domu.
Wiadomość od niego trochę mnie zdziwiła, bo kompletnie się jej nie spodziewałem. Blaine wiedział o moich niedzielach i o tym, że czasami gdzieś we dwoje wyjeżdżaliśmy jak zwyczajna rodzina. Może stało się coś złego z Liv? Nie dostałem od niej ani jednej wiadomości, odkąd wyszedłem z tamtego pokoju, ale sam też żadnej nie napisałem, nie mając pojęcia, co w niej zawrzeć.
Ja: Jestem. Siedzę z mamą w salonie, drzwi są otwarte.
Nie dostałem odpowiedzi, więc pewnie do mnie jechał. Miałem tylko nadzieję, że nic jej się nie stało. Nie mogłem go o to zapytać, bo przecież nikt nie wiedział o tym, że byliśmy razem w tamtym pokoju. Obiecałem też nigdy nie wygadać się, co do naszego układu, więc pozostało mi jedynie czekać, aż tu dotrze i wyjaśni mi, co się stało.
Siedziałem jak na szpilkach, zanim do moich uszu dotarł dźwięk kół jadących po żwirze i trzaskających drzwi. Mama, jakby instynktownie wyczuła we mnie napięcie i powiedziała, że zostawia mnie samego za co byłem jej wdzięczny.
Gdy Blaine wszedł do domu usłyszałem mocne trzaśnięcie drzwi wejściowych i głośne kroki. Wstałem z kanapy, nie mając pojęcia, co mnie czeka. Blaine wparował do salonu jak burza, a na jego twarzy malowało się tyle emocji, że ciężko było je wyczytać, bo zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wiedziałem tylko, że nie wróżyły niczego dobrego.
- Ty cholerny złamasie! To wszystko twoja wina jak zawsze nie potrafisz sobie odpuścić, nawet ten cholerny raz, gdy prosiłem - wysyczał, a jego twarz, aż płonęła od czerwieni ze zdenerwowania.
- Uspokój się i powiedz o co ci chodzi, Stan - powiedziałem ze stoickim spokojem, choć jego nieobliczalne spojrzenie szaleńca trochę mnie przerażało.
- Myślę, że bardzo dobrze wiesz o co mi chodzi.
Gdy podszedł bliżej nie miałem złudzeń, co do tego, że jestem na przegranej pozycji. Blaine z całej siły wymierzył prawy sierpowy w moją twarz, a ja już po chwili poczułem jak z mojej wargi zaczyna sączyć się krew. Wymierzył mi jeszcze dwa ciosy w brzuch, od których się zgiąłem w pół i sapnąłem. Był wyższy, silniejszy i szybszy, nawet gdybym postanowił mu oddać to skończyłbym gorzej, a czułem, że on ma powód, by mi przywalić, a ja go nie miałem.
- Ze względu na te wszystkie lata myślę, że tyle wystarczy, Vincent.
I odszedł, zostawiając mnie bez odpowiedzi i z większą ilością pytań.
CZYTASZ
Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE
Teen FictionDwóch futbolistów i jeden problem. Wredny przybrany brat kapitan drużyny, a może jego przyjaciel? Życie Olivii nie było usłane różami. Najpierw ślub mamy i wyprowadzka na drugi koniec kraju, tylko po to, żeby wrócić tam, gdy życie zadało kolejny c...