31. Blaine

2.2K 176 29
                                    

    Święta okazały się czasem skruchy. Starałem się jak mogłem być jak najlepszy dla Liv, ale dalej męczyło mnie sumienie. Nie wiedziała o zakładzie, Vince wiedział i mógł to wykorzystać przeciwko mnie. Założyłem się z Gabe'm czy ją przeleci, a wygraną miały być pieniądze na tą cholerną wycieczkę na Hawaje, która była w połowie stycznia. Żałowałem tego szczególnie teraz, gdy nasze stosunki zaczęły się stopniowo ocieplać, a Liv potrafiła wytrzymać już w moim towarzystwie coraz więcej. Podczas składania życzeń, nawet mnie przytuliła, co wziąłem za dobry znak.

   Zirytowałem się jednak, gdy zobaczyłem ją na parkingu przed kościołem z Vince'm i jego mamą. Dał jej coś, co schowała do kieszeni, a jego rodzicielka objęła Liv, jakby należała do jej rodziny, a tak nie było. Olivia mieszkała ze mną i Kenny'm, a gdy zrozumie, że olewałem ją dla jej dobra i mi wybaczy, to razem stworzymy rodzinę. Gdyby tak się stało to codziennie przytulałbym ją do swojego boku, całował te miękkie usteczka i przypominał, że jest tylko moja. Po słowach jakie wypowiedziała tamtego wieczoru, gdy ją pocałowałem straciłem nadzieję na to, że tak będzie. Zagubiłem się w odtrąceniu jej tak bardzo, że nie zauważyłem jak Vince się do niej przybliżał i jak zdobywał jej serce. To była moja wina. Pozwoliłem na to, żeby ją zauważył i to mi należał się cios, który wymierzyłem pod wpływem impulsu Vincentowi.

— Blaine? — Usłyszałem głos ojca, więc niechętnie wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół.

    Kenny stał w kuchni z Liv, a ja wstrzymałem oddech, patrząc na to jak pięknie wyglądała z rozpuszczonymi włosami i makijażem. Miała na sobie sukienkę, która podkreślała jej atuty, sprawiając, że nie przyzwyczajony do nowej roli, miałem ochotę powiedzieć jej coś przykrego. Tak kiedyś robiłem. Gdy wyglądała tak cudownie, że aż mnie bolało na myśl, że zobaczą ją inni to kłamałem. Mówiłem jaka jest okropna, beznadziejna i brzydka, a ona czuła się źle, ale miałem pewność, że nikt inny nie zobaczy tego, co ja. Piękna Olivii. Zachowałem się jak typowy egoista, ale nie potrafiłem inaczej. Nie mogłem oddać jej innemu, gdy tak bardzo pragnąłem być jej jedynym.

— Co się stało? — zapytałem, gdy otrząsnąłem się z jej widoku.

— Idę na służbowego sylwestra, Liv wychodzi do pani Nancy, a ty? — zapytał ojciec, a ja dopiero wtedy zwróciłem uwagę, że był w garniaku i pod krawatem. Może kogoś miał?

— Nie jestem pewien — rzuciłem zgodnie z prawdą.

    Dostałem zaproszenie na imprezę do Myli; byłej Vince'a, a także do Crispina, który robił bardziej kameralną imprezę niż ruda. Na obu mógłbym się upić i zapomnieć, choć na ten moment o swojej beznadziejnej miłości. Liczyłem jednak, że Liv zostanie ze mną w domu. Może to było marzenie ściętej głowy, ale przynajmniej jakieś miałem.

— Wzięłabym cię ze sobą, ale to babskie pogaduchy. Nie spodoba ci się — oznajmiła Liv, a ja kiwnąłem głową.

— To może obiecaj, że wrócisz i razem odliczymy sekundy do nowego roku.

— Zobaczę, co uda mi się zrobić — odpowiedziała, a ja poczułem zastrzyk energii.

    Pierwszy raz od wieku lat miałem ogromną ochotę zostać w domu i czekać na nią, bo byłem pewien, że warto.

— Ja uciekam. Dogadajcie się między sobą i połóżcie się spać o realnej godzinie — zarządził Kenny, wkładając płaszcz na wierzch.

— Jasne, tatuśku. Dobrej zabawy — pożegnałem go, a Liv mi zawtórowała

     Spojrzałem na nią jeszcze raz, gdy Kenny już wyszedł i poczułem jak przeszedł mnie dreszcz. Sukienka przed kolano opinała jej ciało, uwydatniając piersi i tyłek, a je miała świetne. I te usta pociągnięte szminką, kusiły by ich posmakować. Całowałem Liv tylko raz i od tej pory prześladowało mnie to w myślach i snach. Nie oddała mojego pocałunku tak jak marzyłem, ale sam dotyk miękkich ust i jej zapach wypełniający moje płuca, przyprawiał mnie o zawroty głowy. Znałem ją lata, pamiętałem wiele dobrych i złych chwil jakie w jej życiu odegrały istotną rolę, a po takim czasie w końcu odważyłem się wyznać jej prawdę i przestać udawać. Nie byłem dupkiem, a przynajmniej nie chciałem nim być. Czytałem książki mamy i wiedziałem jak zadowolić kobietę, ale nie miałem szansy tego okazać, bo nie zależało mi na żadnej dziewczynie, oprócz Liv.

— Pięknie wyglądasz — przyznałem coś, co brzmiało jak niedomówienie. Wyglądała o wiele lepiej niż tylko pięknie; zniewalająco, seksownie czy bosko bardziej, by odpowiadało, ale nie chciałem jej wystarczyć.

— Być może do zobaczenia, Blaine — rzuciła i biorąc płaszczyk w ręce też wyszła.

     Wdrapałem się po schodach na górę, planując najbliższe godziny na graniu na konsoli. Miałem na nią czekać, więc taki obrót sprawy mi wystarczał, a przynajmniej powinien. Zerknąłem przez okno na dom sąsiadki i zobaczyłem jego. Vince'a, który kierował się w stronę drzwi z bukietem i dużym blaszanym pudełkiem, w którym jak wiedziałem jego mama trzymała ciasteczka. Liv planowała spędzić sylwestra nie tylko z Nancy, ale też z nim. Na samą myśl krew zawrzała mi w żyłach i bez zastanowienia sięgnąłem po butelkę whisky, którą podebrałem z obszernego barku Kenny'ego. Łyknąłem trochę alkoholu, a pieczenie w przełyku trochę mi pomogło orzeźwić się. Nie chciałem myśleć o tym, że to on będzie tym, który będzie u jej boku podczas odliczania, a tym bardziej miałem nadzieję, że nie przytuli go tak, jak ja chciałem to wykorzystać, pytając o spędzenie kilku ostatnich sekund starego roku z nią w ramionach.

    To było takie irytujące. Olivia miała to coś, co przyciągało facetów i dzięki temu rozumiałem o czym mówił Kenny. Rosie też taka była. Faceci zabijali się o jej względy, a ona wybrała mojego tatę; rozwodnika z niesfornym synem, który nawet nie sądził, że weźmie go pod uwagę. Chłopaki w szatni gadali o jej ciele jak o niezdobytej wieży, nieliczni wyłapywali w niej coś więcej, coś wartego większej uwagi, a ja nawet nie miałem szans wystartować na tym samym poziomie, co oni.

    Czasami zastanawiałem się, jakby to było, gdybym przez te lata zachowywał się inaczej. Pokochałaby mnie? Czy może znienawidziła, bo obdarzył bym ją uczuciem kłopotliwym dla naszych rodziców. Rosie i Kenny zapewne by się rozwiedli, gdybyśmy zaczęli się spotykać albo po prostu, by nas rozrzucili w różne kąty świata, żeby nam przeszło. Wiedziałem, że pokazując jej prawdziwego siebie, a nie tego pozera i głupka, mógłbym ją zdobyć i rozkochać w sobie, ale koszt tego był zbyt wielki. Nie mogłem zbudować swojego szczęścia na nieszczęściu naszych rodziców, dlatego pozwoliłem jej się znienawidzić. Cierpiałem każdego dnia, mówiąc jej te przykre rzeczy i widząc ten smutek w jej oczach, ale tak było lepiej dla wszystkich.

     Obserwując dom  Nancy, zobaczyłem jak Vince wyszedł około godziny później, a ja poczułem nagły przypływ nadziei. Może dane mi będzie, choć jednego sylwestra spędzić z osobą, z którą tak naprawdę chciałem?

     Gdy jednak zbliżała się północ, wiedziałem, że to będzie kolejny samotni rok. Zasnąłem około drugiej w nocy, słysząc jak frontowe drzwi cicho się otwierają. 

Miłość bez zobowiązań | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz