Hermiona obudziła się szybko i przez chwile nie wiedziała, gdzie się znajduje. Spojrzała na pościel, na której siedziała i nagle poczuła mdłości. Pobiegła do łazienki i usiadła na podłodze obok toalety. Po chwili do tej samej łazienki wpadł Draco.
-Co jest, kochanie?- zapytał z troską chwytając dziewczynę za rękę.
-To tylko mdłości. Nie martw się- powiedziała Hermiona i po chwili poczuła napływające wymioty.
-To może ja lepiej pojadę po leki- powiedział Draco, wstając.
-Nie proszę nie, już mi lepiej. Ale za to mam ochotę na czekoladę!
Draco wywrócił oczami na odpowiedz Hermiony i teleportował się do najbliższego sklepu. Wybrał najlepszą czekoladę, zapłacił za nią i wrócił do domu.
Jednak widok, który zastał przeraził go tak, jak nie przeraziło go nic wcześniej.
Jego ukochana leżała na podłodze w łazience, zupełnie nieprzytomna.
Draco jak w amoku podbiegł do niej. Serce biło mu jak szalone, a ręce odmawiały posłuszeństwa. Mężczyzna chwycił Hermionę w ramiona i szepcząc w jej stronę jakieś niezrozumiałe słowa, teleportował się z nią do Świętego Munga.
-HALO! POMOCY! PROSZĘ MI POMÓC!- krzyczał Draco z Hermioną na rękach, wbiegając do szpitala. Po chwili zobacz go medyk i szybko do niech podbiegł.
-Co się stało, panie Malfoy?- zapytał starszy mężczyzna.
-N-Nie wi-iem, byłem w s-sklepie i jak pry-yszłem to tak już le-eżała. Ona jest w ciąży!- mówił przerywającym głosem Draco.
Jeszcze nigdy się tak nie bał. Nawet podczas Wielkiej Bitwy. Wtedy też ogarniało go przerażenie, ale nie takie jak teraz. Teraz czuł się okropnie. Jego ukochana, najważniejsza dla niego osoba jest nieprzytomna, a on nie wie, co jej. W dodatku Hermiona pod sercem nosiła dzieciątko, o które Draco również bardzo się bał.
-Proszę ją położyć! - powiedział mężczyzna, po wyczarowaniu niewidzialnych noszy - Sally, zabierz ją szybko do sali!
Draco położył Hermionę na noszach, a po chwili młoda pielęgniarka zabrała ją do sali. Dawny Ślizgon szedł za swoja narzeczona, lecz przed wejściem do sali, pielęgniarka kazała mu zostać.
Młody mężczyzna usiadł na krześle i nagle z jego oczu popłynęły łzy. Łzy przerażenia i bezsilności. Draco nie tamował łez. Pozwolił sobie na pełne wyrażenie emocji. Rzadko płakał. Właściwie prawie nigdy. Ale sytuacja, w której zagrożone jest życie ukochanej przez niego osoby i nienarodzonego dzieciątko była dla niego niewyobrażalna.
Ona nie umrze, jeszcze nie wiadomo co jej jest!- powtarzał sobie w myślach Draco, jednak gdzieś w duszy miał przeczucie, że jest źle. Bardzo źle. Skarcił się szybko za te myśli i przetarł oczy.
Siedział w bezruchu przez następne pół godziny, czekając na jakiekolwiek informacje. Jednak informacji nie było, przybywało tylko uczucie przerażenia i frustracji. Wreszcie zdecydował się na powiadomienie biskich Hermiony.
Szybko wysłał patronusa tylko do dwóch osób. Wiedział, że gdyby powiadomił resztę to w szpitalu nie byłoby spokoju, którego pewnie teraz potrzebuje Hermiona.
Dosłownie po dwóch minutach przed salą, w której leżała Hermiona zjawili się Harry i Ginny.
-Draco, co się stało?- krzyknęła na wstępnie Ginny. Widać było, że jest zmęczona jeszcze po wczorajszym weselu.
-Hermiona wysłała mnie do sklepu, a kiedy wróciłem leżała nieprzytomna na podłodze!- powiedział Draco, przytłumionym głosem.
-A jaki jest jej stan?- zapytał Harry, którego włosy wystawały każdy w inną stronę, a okulary krzywo leżały na jego nosie.
-Na razie nic nie wiadomo- odparł smutno młody Malfoy - Mam nadzieje, że jej i dziecku nic nie jest!
-DZIECKU?!- krzyknęli w jednym momencie młodzi małżonkowie. Draco, kiedy przeanalizował jeszcze raz swoje słowa, puknął się w głowę. Jeszcze wczoraj przed snem rozmawiali z Hermioną, że na razie nie będą nic mówić o ciąży, ale oczywiście on musiał się wygadać.
-Tak, Hermiona jest w ciąży - powiedział spokojnym, ale zarazem lekko szczęśliwym głosem Draco - Dowiedziała się wczoraj, przed waszym weselem.
Harry i Ginny wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczami. Żaden z nich nie był wstanie złożyć jakichkolwiek gratulacji, co Draco w pełni rozumiał. Teraz najważniejszy był stan Hermiony i dzieciątka.
-Czemu to tyle trwa?- krzyknął zdenerwowany Harry, po kolejnych dziesięciu minutach czekania.
-Spokojnie, Potter!- powiedział w miarę głośno Draco, nie wiedząc czy bardziej chce uspokoić Harry'ego, czy siebie.
-Nie będę tu tak bezczynie siedział!- krzyczał Wybraniec, po czym wstał i nieoczekiwanie wszedł do sali. Po kilkunastu sekundach wyszedł z medykiem.
-Co się dzieje z moją narzeczoną?- zapytał pełen troski i przerażenia młody Malfoy.
-Panie Malfoy, czy mogę udzielić informacji o stanie pani Granger również państwu Potter?- zapytał medyk, a Draco w odpowiedzi szybko przytaknął głową - A więc stan panny Granger jest stabilny. Jej omdlenie jest spowodowane ciążą. Podejrzewamy, że na pańską narzeczoną podczas jakiejś bitwy zostało rzucone zaklęcie Graviditate. Skutki tej klątwy nie są widoczne od razu, tylko uaktywniają się właśnie, kiedy czarownica jest w stanie błogosławionym. Kiedyś to zaklęcie powodowało śmierć albo matki, albo dziecka. Teraz dysponujemy takimi zaklęciami, że w prawie dziewięćdziesięciu procentach pani Granger i wasze dziecko będą zdrowe. Jedynie pańska narzeczona będzie musiała pozostać w szpitalu przez cały okres trwania ciąży. Musimy mieć ją na oku.
-Czyli będzie żyć?- zapytał Draco, cały się trzęsąc.
-Tak, panie Malfoy. Do czasu rozwiązania ciąży, może pan być pewny, że pannie Granger nic nie grozi!
Lekarz uśmiechnął się miło i wszedł z powrotem do sali. Za to Draco, Harry i Ginny opadli na krzesła z ogromną ulgą.
CZYTASZ
Szczególna miłość...(Draco+Hermiona) [UKOŃCZONE]
FanficHermiona Granger, Harry Potter, Ron Weaslay i Draco Malfoy rozpoczęli właśnie siódmy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jak potoczy się ich życie po bitwie? Czy ich życie stanie się łatwiejsze, kiedy nie ma już Voldemorta? Kim okaże...