【Prolog】

407 22 2
                                    

Rok 838 / 96. Korpus treningowy

-Kadecie jak was zwą ?! - donośny krzyk instruktora przywrócił mój mózg na najwyższe obroty.
-Aiana Rosewood ! Dytrykt Trost - odkrzyknęłam salutując
-Gówno jesteście, a nie Rosewood, jak się wam poszczęści to za murami przeżyjecie więcej niż dwie minuty, bo takiego knypka to prędzej tytani zdepczą niż zjedzą. Spocznijcie krasnalu  

Nigdy nie miałam kompleksów na punkcie wzrostu, ale nie znaczy to każdy może się ze mnie nabijać. Trener po kolei przesłuchiwał poszczególnych kandydatów. Patrzyłam przed siebie okazjonalnie rzucając okiem na roztrzęsioną Petrę, którą przed chwilą przepytywał instruktor. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, jakby chcąc się upewnić, że na pewno nic nie pomyliła. Uspokoiłam ją skinieniem głowy, a ona odpowiedziała mi nieśmiałym uśmiechem. Znałyśmy się chyba od zawsze. Chodziłyśmy razem do szkoły, mimo tego, że Petra mieszkała za murem Maria, a ja w Troście. W prawdzie mówiąc Rac Hill leżało tuż za bramą Trostu, a dom Petry zaledwie kilkanaście metrów od niej. Dlatego zostałyśmy przydzielone do tej samej szkoły. Instruktor skończył swoje przesłuchiwanie.

-Dobra zasrane szczury, ja się nazywam Keith Shadis i na wasze nieszczęście będę waszym instruktorem. Gotowi na trzyletnie piekło ?
-Hai ! - zawtórowały mu 72 inne głosy odpowiadając żołnierskim potwierdzeniem i prostując swoją postawę.
-Stawcie się przy stanowiskach, dołączę do was za piętnaście minut, jak który co dotknie to łby pourywam. Spocznij - rozległ się delikatny szmer opuszczanych rąk. 

Wszyscy odprowadzili instruktora wzrokiem, aż ten wszedł do pobliskiego budynku. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi rozległy się podekscytowane okrzyki. Ludzie wieszali się sobie na szyi, rozmawiali o tym jak będą latać w powietrzu na sprzęcie do trójwymiarowego manewru lub o ich docelowych korpusach. Gdy pierwsze emocje opadły, wszyscy skierowali swoje niespokojne kroki w stronę wiszących na linkach uprzęży. Nawet Petra zdecydowała się na małe pogaduszki ze mną :

-Nie mogę się już doczekać - w oczach dziewczyny zapaliły się małe iskierki kiedy ta rozmarzyła się
-Ja też. Trójwymiarowy manewr to chyba najbardziej przyjemna część treningu przynajmniej jak już się ją opanuje

Dotarłyśmy na miejsce. Rozejrzałyśmy się w poszukiwaniu potencjalnych kandydatów do wspólnego zamieszkania. Po krótkiej wymianie szeptów wybór padł na opierającą się samotnie o pobliskie drzewo wysoką, czarnowłosą dziewczynę o ciemnych oczach i trochę przerysowanej jak na jej wiek kobiecej sylwetce. Mimo tego, że stała tam sama nie sprawiała w najmniejszym stopniu wrażenia zasmuconej. Spokojnym krokiem podeszłyśmy do dziewczyny. Tamta spojrzała na nas gwałtownie, ale przyjaźnie :
-Coś się stało ? - czarnowłosa zapytała z łagodnym uśmiechem na twarzy
-Nic specjalnego, ale skoro baraki są trzy osobowe to razem z moją przyjaciółką postanowiłyśmy znaleźć sobie kogoś same, a nie czekać na przydzielenie - zawsze byłam bardziej skora do zaczynania rozmów niż Petra, ale jak dobrze jej się z kimś rozmawiało to nawet ona potrafiła rozmawiać godzinami.
-Dlaczego akurat mnie pytacie ?
-Bo jakoś się tu samotnie kręcisz -odpowiedziała Petra
-To w sumie prawda. Nikt z moich starych znajomych nie dołączył do kadetów, ale radzę sobie sama
-To mam nadzieję że nie będziemy przeszkadzać
-Oczywiście, że nie. Tak w ogóle to nazywam się Emma Cunningham. Może to trochę dziwaczne nazwisko, ale już się przyzwyczaiłam do niego
-Według mnie jest całkiem normalne. Aiana Rosewood - podałam rękę czarnowłosej, a ta ją uścisnęła - Co się śmiesznie składa bo jestem z muru Rose, a konkretniej z Trostu
-Petra Ral miło cię poznać Cunningham, ja jestem z Rac Hill to tuż obok Trostu
-Chyba już wiem skąd się znacie -uśmiechnęła się serdecznie - Jestem z północnowschodniej Siny.
-To na bogato - rzuciłam

***

Nagle tak jak prawie wszyscy spojrzałyśmy na dwóch chłopaków wygłupiających się przy uprzężach i oglądających je z zainteresowaniem. Zamarła cisza. Chłopcy tego nie zauważyli, podobnie jak nie zauważyli zbliżającego się do nich instruktora. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, zdzielił ich obu po łbach. Pośród kadetów przebiegł zduszony chichot tylko jeden z chłopaków stojących blisko uprzęży zaśmiał się bardzo głośno :
- Co zęby cieszysz jak głupi do sera ?! - krzyknął na niego Keith
-Przepraszam, już nie będę
-Nie będziesz ! - po czym zdzielił dla przykładu i jego. Tym razem chichot był prawie nie słyszalny -Gówniarze, którzy nie traktują tego poważnie pierwsi będą się pakować. Jak to oblejecie to nie ma tu dla was miejsca - wszyscy byli tak wsłuchani w bezlitosny ton instruktora, że zbliżającą się kobietę zauważyli dopiero, gdy stanęła tuż obok niego - Jak zwykle na czas. Przedstawiam wam sierżant Jamie Hartley, będzie waszą drugą instruktorką - kobieta była ładna, miała blond włosy ścięte tak, że sięgały jej do brody i zielone oczy, wyglądała na mniej więcej 30 lat.
-Wy dwaj - wskazał na zdzielonych wcześniej chłopaków - Ty Szczerzymordo i może jeszcze... Ty ! Ty ! Ty ! Ty i ty! Wystąpić przed szereg - wśród wskazanych osób znalazły się między innym Emma, ja, Petra, jakaś nieznana mi dziewczyna i przypadkowy chłopak. Wszyscy posłusznie wykonaliśmy polecenie - Wybierzcie sobie stanowisko. Dziewczyny te z lewej, chłopcy z prawej.

Dyskryminacja zaśmiałam się w myślach, ale posłusznie zajęłam miejsce tuż obok jednej z uprzęży, tej najbardziej z brzegu. Hartley do mnie podeszła i pomogła założyć uprząż, zaciskając każdy pasek bardzo mocno:

-Może wydawać ci się, że trochę ciasno, ale przyzwyczaisz się - sprawiała wrażenie o wiele milszej niż Keith - Podejdź tutaj - przywołała z grupy stojących kadetów jakąś dziewczynę - Jak dostaniesz znak zacznij kręcić - wskazała jej korbkę przyczepioną do stojaka z uprzężą. Gdy dziewczyna potwierdziła jej, że rozumie o co chodzi kobieta odeszła. W tym czasie rozglądałam się dookoła. Gdy znudziło mi się obserwowanie zapinania pasów postanowiłam odezwać się do stojącej obok dziewczyny :

-Jak będziesz tym kręcić to nie zabij mnie dobra ? - powiedziałam żartując
-Postaram się - odparła dziewczyna i wybuchła lekko zduszonym w obawie przed instruktorem śmiechem
-Jak się nazywasz ?
-Cora, jak ta na drzewie, ale pisana przez C
-Aiana, ale mówią mi Ana - rozmowę przerwała nam instruktorka
-Kadeci przygotujcie się
-Możecie zwijać liny - Keith dał znak 

Osiem osób stojących przy stanowiskach w tym i mnie, przepełniła determinacja. Wiedzieliśmy, że to co się teraz stanie jest dla nas jak być albo nie być, ten kto choć raz nie zrobi tego dzisiaj dobrze ma marne szanse by w ogóle zostać tutaj do jutra. Gdy stopy oderwały mi się od ziemi, poczułam jak każdy pasek wywiera nacisk na moje ciało, mimo tego, udało się mi opanować na tyle by utrzymać się w pionowej pozycji. Gdy poczułam się dostatecznie pewnie odwróciłam głowę, by spojrzeć jak poszło Petrze. Niestety okazało się to zgubne, ponieważ od razu straciłam równowagę. Bardzo gwałtownie przechyliłam się do przodu. Usłyszałam paniczny krzyk Cory i momentalnie poleciałam na bliskie spotkanie z podłogą, jednak moje opanowanie i wrodzone poczucie równowagi sprawiły, że zatrzymałam się w połowie drogi i zawisłam w poziomej pozycji. Wyczułam na sobie zdziwione spojrzenia. Złapałam głębszy oddech zastanawiając się co mam zrobić. Po chwili zamachnęłam się, a nogi wyprostowałam powracając tym samym do pionowej pozycji. Nieznacznie odchyliłam się w tył co ponownie podniosło mi ciśnienie, lecz byłam w stanie wyprostować się i nie przewrócić. Gdy moje serce w końcu się uspokoiło postanowiłam napawać się wiszeniem w powietrzu. Nie śmiałam jednak rozglądać się już na boki. Kiedy znowu poczułam się pewnie zaczęłam delikatnie huśtać się w przód i w tył rozkoszując się delikatnym wrześniowym wiatrem. Na ziemię sprowadził mnie głos instruktorki:

-Dobrze. Już wystarczy możecie odstawić ich na ziemię - Cora rozwinęła linę nieco zbyt gwałtownie przez co zachwiałam się jeszcze przy samym schodzeniu na ziemię. Gdy tylko moje stopy dotknęły ziemi zaczęłam rozpinać wszystkie paski i nerwowo rozejrzałam się w poszukiwaniu Petry. Dostrzegłam ją dwa stanowiska dalej uśmiechniętą od ucha do ucha. Musiało jej się udać ucieszyłam się w duchu. Podziękowałam Corze po czym dziarskim krokiem skierowałam się w stronę Petry, która też zdawała się szukać mnie wzrokiem. Przyśpieszyłam kroku szybko docierając do dziewczyny :

-I jak ci poszło ? Mi dosyć dobrze
-W pierwszym momencie poczułam, że lecę do tyłu, ale udało mi się nie wywrócić. Podobno jak to Ci się uda to całej reszty można się już wyuczyć. Nie mogę się doczekać, aż powiem rodzicom, będą tacy dumni !

Ostatnie zdanie, choć Petra nie miała takiego zamiaru, sprawiło mi wielką przykrość. Zazdrościłam jej tego jak bardzo rodzina wspierała ją w sprawie wstąpienia do kadetów, niestety u mnie było kompletnie odwrotnie.


Moje pierwsze fanfiction na tym koncie. Włożę wszystko w to żeby napisać je do końca xd. Części będą się pojawiać raz w tygodniu, bo nie czytam mangi, a nie chcę robić miesięcznej przerwy w pisaniu jak dojdę do momentu gdzie skończyło się anime.

Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz