【Po trupach do celu】

230 21 0
                                    

Rok 835/ Third POV

Miarowy stukot osiek, na których zamocowane były koła toczącego się ulicami wozu wprawiał siedzącą w nim dziesięciolatkę w stan nadzwyczajnej senności, która ogarniała ją, mimo tego, że był to środek dnia. Spoglądając spod zmęczonych powiek stwierdziła, że mimo ciągnącej się wędrówki, mur zdawał się w ogóle nie przybliżać. Dziewczynka dała za wygraną i kładąc się na ławce oddała się w ręce błogiej senności.

***

-Hej już jesteśmy - odezwał się do nie znajomy głos

Do kogo należy ? Zastanawiała się dziewczynka. Gdy w końcu otworzyła oczy, spostrzegła swoją starszą siostrę delikatnie potrząsającą nią za ramiona :

- Już wstaje, już wstaje - wymamrotała Ana przecierając dłońmi zaspane oczy

Gdy się rozbudziła, dostrzegła, że wysoki, pięćdziesięcio metrowy mur znajduje się nad wyraz blisko. Dochodząc do pełnej świadomości, zabrała z siedzenia torbę i przewieszając ją przez ramię energicznie zeskoczyła z wozu na ziemię. To samo zrobiły jej siostry jednak ich ruchy były niepewne i nerwowe. Skierowały się w stronę szpitala przed którym oczekiwała ich matka. Przywitały się w ciszy. Weszły na salę szpitalną. Przyjaznym wzrokiem powitał ich leżący na łóżku mężczyzna w średnim wieku. Matka i siostry zaczęły coś mówić, ale Ana wyłączyła się pochłaniając każdy detal sali w której się znajdowała. Rozejrzała się dookoła. Na jednym z łóżek leżał ktoś bez nogi. Gdzie indziej bez ręki lub ludzie tak zawinięci w gipsach i bandażach, że nie sposób określić co im właściwie dolegało. Czy to zwiadowcy ?  Przez głowę przeleciała jej nagła myśl. Słyszała o ludziach opuszczających mury i o tym, że odnosili rany, ale nie śmiała myśleć, że może to tak drastycznie wyglądać.

***

Ana siedziała na ławce obok szpitala wymachując zwisającymi z niej nogami. Jej niski wzrost sprawiał, że stopy zwisały jej prawie z każdego siedziska oprócz szkolnej ławki. Wpatrywała się w rzadkie źdźbła trawy przeplatające piaskowo - kamienne podłoże, które otaczało szpital. Nie płakała już, ale jej twarz była mokra od łez, których nie miała siły otrzeć. Przechodząca obok kobieta postanowiła dodać dziewczynie otuchy. Przełożyła trzymane przez nią dziecko do drugiej ręki, przyklęknęła tuż obok niej i matczynym odruchem położyła wolną rękę na jej ramieniu :

-Czy coś się stało skarbie ? - dziewczynka nie przestraszyła się nagłego dotyku tylko podniosła wzrok, by przyjrzeć się pytającej osobie

Kobieta była bardzo piękna. Miała długie czarne włosy splecione w warkocz z boku głowy i złociste oczy. Na rękach trzymała małego chłopca. Wyglądał na kilkanaście miesięcy. Był odwrócony do Any tyłem, więc jedyne co mogła o nim powiedzieć to fakt, że podobnie jak jego matka miał czarne włosy :

-Nic takiego - czarnowłosa otarła dziewczynie łzy z twarzy
-Jeśli to nic takiego to czemu płaczesz ? - wyraz twarzy kobiety był zmartwiony, ale przyjazny
- To znaczy... - Aiana urwała - Tak ogółem to nie wolno mi rozmawiać z obcymi
-O - kobieta wydała się speszona - Spokojnie nie musisz się mnie obawiać, przyszłam tu odwiedzić mojego męża w pracy. Eren bardzo za nim tęsknił.

Kobieta odsunęła dziecko od swojego ramienia i dała mu całusa w czoło. Chłopczyk zaśmiał się uroczo i zaczął bawić się włosami matki. Ana miała chwilę, by przyjrzeć się jego twarzy. Eren był bardzo podobny do matki oprócz oczu, które miały morski kolor. To pewnie po ojcu. Pomyślała sobie dziewczynka : 

-Ostatnimi czasy miał w pracy straszne urwanie głowy i nie mógł nawet przyjść do domu. Natknęłam się na ciebie przypadkiem i chciałam pocieszyć, bo taka ładna młoda dama nie powinna siedzieć z ponurą miną - kobieta uszczypnęła dziewczynkę w policzek, ta odpowiedziała jej mimowolnym uśmiechem
-To nie tak, że to nie ważne tylko pani i tak nie może nic z tym zrobić. Mój tata jest bardzo chory i mama mówi, że umrze i już go nie zobacze. Nie chcę żeby tata odchodził.
-Proszę nie zamartwiaj się. Mój mąż jest świetnym lekarzem na pewno wszystko będzie dobrze - kobieta spojrzała na nią uspokajającym wzrokiem
-Ma pani fajne dziecko - rzuciła Ana dotykając chłopczyka palcem w nos - Choć mama mówi, że dzieci są fajne póki nie są twoje. Naprawdę tak jest ? - dziewczynka zapytała z wielkim zapałem do znalezienia odpowiedzi. Kobieta odpowiedziała jej śmiechem, spojrzała na chłopczyka ssącego jej warkocz i delikatnie wyjęła mu włosy z ust 
-Można tak powiedzieć - nie przestawała się uśmiechać - Jeśli chcesz możesz go potrzymać
-Naprawdę ? - Ana lubiła trzymać dzieci. Uważała, że są urocze.
-Oczywiście

Na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech, gdy kobieta podała jej dziecko. Dziewczynka chwyciła chłopczyka mocno, ale delikatnie odsuwając go od siebie na tyle, by spojrzeć mu w oczy. Jest taki słodki, ciekawe czy ja też taka byłam jako dziecko. Zastanawiała się, gdy nagle chłopczyk złapał ją za nos swoją maleńką rączką. Aiana była zaskoczona, ale odpowiedziała śmiechem na zaczepki małego. Delikatnym ruchem ręki zdjęła sobie dłoń z twarzy.

***

Jej matka i dwie siostry były na zewnątrz budynku opłakując krytyczny stan ojca. Aiana została przy jego łóżku siedząc na stołku. Mężczyzna powoli otworzył oczy budząc się ze snu. Spojrzał na swoją córkę nieobecnym wzrokiem :

-Ana muszę ci coś powiedzieć - mimo cichości jego głosu mówienie było dla niego wielkim wysiłkiem - Obiecaj mi coś. Twoja matka zabroniła obu i Veronice, i Emily wstąpić do kadetów, ale jeśli ty będziesz tego chciała, proszę zrób to. Wiem, że się o ciebie martwi, ale musi zrozumieć, że to twoja decyzja. Wybierz ten korpus, który naprawdę chcesz, nawet jeśli to będą Zwiadowcy. Pamiętaj, tak długo jak będziesz szczęśliwa ja będę z ciebie dumny - mężczyzna powoli odłożył głowę na poduszkę i zamknął oczy.
-Obiecuję tatusiu. Czekaj nie zasypiaj jeszcze mama mówiła, że musi ci coś ważnego powiedzieć - dziewczyna złapała go za rękę i delikatnie potrząsnęła - Proszę tatusiu nie idź spać

Lekarz usłyszał co dziewczynka powiedziała. Natychmiast zorientował się co się dzieje. Podbiegł do pacjenta odsuwając od niego siedzącą dziewczynkę :

-Siostro szybko tutaj - lekarz krzyknął w stronę pielęgniarki. Nasłuchując oddechu rzucił do swojej żony - Carla zabierz ją stąd - kobieta posłusznie wykonała polecenie.

Pociągnęła Anę za rękę w stronę wyjścia. Zaalarmowane krzykiem siostry i matka wpadły do budynku zderzając się z żoną lekarza. Zaczęły nerwowo wypytywać. Co się dzieje ? Czy on żyje ? Błagam powiedz że tak. Dopiero zapłakane wołania uświadomiły dziewczynkę co się dzieje. Jej ojciec umierał. Stali tak kilka minut, ale czas dłużył im się godzinami. Do Aiany wszystko docierało trochę inaczej niż do pozostałych uczestników, była przecież jeszcze dzieckiem. Nie płakała, była tylko zszokowana. W końcu podszedł do nich zrezygnowany lekarz i położył matce Any rękę na ramieniu :

- Tak bardzo mi przykro - powiedział najbardziej współczującym głosem na jaki mógł się zdobyć.

Kobieta wybuchnęła donośnym płaczem i rzuciła się w objęcia jednej ze stojących bliżej sióstr, by go zdusić.


Zaczęło się robić trochę depresyjnie, ale to tylko wprowadzenie w przeszłość naszej bohaterki. Po przeliczeniu stwierdziłam, że rozdziałów wystarczy mi żeby wypuszczać je raz na trzy dni, więc następny będzie w niedzielę. Zawsze mam taki problem, że z początku opowiadanie jest nudnawe, bo wszystko rozkręca się dopiero po 4 rozdziale, ale nic nie poradzę ;( Bez wstępu historia byłaby niezrozumiała. 

EDIT: Wattpad nie chce ze mną współpracować i to konto nie działa. Będę musiała się przenieść na inne. Nie da się publikować rozdziałów, dodawać postów, ani edytować konta w żaden sposób.

EDIT 2: Już wszystko działa xd

Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz