Powoli zapadał zmrok kiedy wszyscy nerwowo zbierali się do drogi. Nie powiem po akcji w Stohess stan mojego barku dosyć się pogorszył. Ręka zaczęła mi bardziej sztywnieć i ciężko było mi nosić cokolwiek. Włączając w to wszystko to, że zgodę na walkę Stohess niemalże wybłagałam. Patrząc na to teraz bardziej chyba zaszkodziłam niż pomogłam.
Wszyscy pakowali w pośpiechu rzeczy na wozy i siodłali konie, ale ja byłam skazana na to by nic nie robić i czekać. Miałam się oszczędzać bym jeszcze tej nocy dała radę jakoś zastąpić Levi'a. Jedynym co mogłam zrobić to uzupełnić gaz i wymienić ostrza. Siedziałam na wozie razem z Erenem, Arminem i Mikasą. Czekaliśmy na Hange i Levi'a :-Dokładnie się opatul, noce są teraz zimne - powiedziała Mikasa owijając Erena peleryną
-Lepiej się jej słuchaj. Hange mówiła, że wiesz ciała tytanów są bardzo gorące, więc odmrożenie może być w twoim przypadku śmiertelne
-Boże, czemu nic nie mówiła - Mikasa ściągnęła swoją kurtkę i naciągnęła ją chłopakowi na głowę. Nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem. Zasłoniłam sobie usta dłonią by go zdusić, bo śmianie się kiedy w naszą stronę zmierza horda krwiożerczych tytanów jest co najmniej nie na miejscu
-Na serio w to uwierzyłaś ? - Mikasa posłała mi mordercze spojrzenie i w ciszy ubrała z powrotem kurtkę. Do wozu w końcu przyszedł Levi wraz z Hange. Nie byli jednak sami
-Przepraszam za spóźnienie - rzuciła teatralnie Hange wchodząc do wozu. Przesunęłam się do końca ławki. Obok mnie usiadł Levi
-Co tutaj robi kapłan kościoła murów ? - zdziwił się Armin
-Bo widzisz my z Nickiem to dwa stare druchy ! - kobieta klepnęła księdza po plecach - Co nie ? Nie przejmujcie się nim, w ogóle cały skład tej grupy wypadowej nie ma sensu. Prawda Levi ?
-Nie, myślę, że nie jest przypadkowy. Erwin wybrał ich nie bez powodu
-Otworzyć bramę ! - rozległ się okrzyk przed nami. Erwin wyjechał na przód i zwrócił się do członków misji
-Sytuacja za murem Rose jest nieznana. Aż do dystryktu Ehrmich jest bezpiecznie. Udając się tamtędy kupimy trochę czasu. Naprzód !
-Rozkaz ! - odkrzyknęli wszyscy
-Ruszaj ! - powiedział Levi
-Tak jest ! - odparł woźnicaMogliśmy tylko czekać do osiągnięcia celu. Jeżeli skala katastrofy będzie tak wielka jak przy Marii. Na palcach będzie można policzyć ilu mieszkańców na stu przeżyje.
***
-Więc wiedział ? - uniósł się Eren po tym jak Hange powiedziała im o wszystkim - Zdawał sobie sprawę, że wewnątrz muru są tytani ?
-Tak, ale aż do teraz zachowuje milczenie - chłopak nie chciał w to uwierzyć - Ale teraz jedzie z nami w teren, aby na własnej skórze poczuć okrutną rzeczywistość. Czy jego wiara okaże się dostatecznie wielka aby dotrzymać ślubów milczenia ? A może widok piekła na ziemi wleje w jego serce zwątpienie ?
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie ! - Eren uderzył w stojącą na środku wozu skrzynię - To jakiś obłęd ! Jeśli coś wiesz musisz nam natychmiast powiedzieć ! Niby co jest ważniejsze od przetrwania naszego gatunku ?! - po powiedzeniu tego zdania chłopak zachwiał się i złapał za głowę
-Eren, nie denerwuj się - uspokoiła go Mikasa - Wciąż nie jesteś w pełni sił
-Istnieje więcej niż jedna droga by uzyskać odpowiedzi - powiedział Levi wyciągając pistolet - Może i jestem kontuzjowany i w walce na wiele się nie przydam, ale jednego staruszka umiem przypilnować. Byłbym zobowiązany gdyby dało się to załatwić bez robienie z nikogo szwajcarskiego sera. Rozumiemy się ?
-Straszeniem go nie złamiesz Levi - powiedziała Hange poprawiając okulary - Wiem z autopsji. Jednakże z drugiej strony uważam, że wielebny jest rozsądnym człowiekiem i powodem jego milczenie jest posiadanie wiedzy cenniejszej niż przetrwanie ludzkościEren doszedł do tego, że unoszenie się jedynie mu zaszkodzi, więc postanowił się uspokoić. Ogarniało mnie dziwne uczucie. Po prostu coś było nie tak. Ciężko mi uwierzyć, że Rose naprawdę upadła. Kiedy upadła Maria, byłam na miejscu. Przeżyłam to wszystko od początku aż do końca. W życiu bym nie pomyślała, że pogoń pędzących posiłków może przebiegać w takim spokoju. Wyobrażałam sobie krzyk i niewyobrażalne zamieszanie, ale wszystko działo się jak według określonego planu. Walka nawet się nie zaczęła, a ja poczułam się zmęczona. Nie wycieńczona jak po treningu, ale zmęczona psychicznie. Nie miałam nawet siły się złościć czy stresować. Rose upadła, no i co z tego ? Skoro nie ma za nią ludzi na których najbardziej mi zależało ?
Wpatrywałam się w położony pod moim stopami sprzęt. Miałam go najbliżej z wszystkich. Do ubrania w pięć sekund. Mogłam przyznać się, że po Stohess mój bark zaczął wysiadać. Nie oszczędzałam się zbytnio, bo sądziłam, że w końcu będę mogła odpocząć, ale teraz przydzielili mnie do bezpośredniej ochrony wozu. Boję się, że moją kontuzję ktoś przypłaci życiem.
Czułam jakby ktoś napchał wyżerającą mnie pustkę odłamkami wspomnień i uczuć, których nie czułam od długiego czasu. Prawdziwy strach. Nie odruch który każe odsunąć rękę od ognia albo uniknąć paszczy tytana. Tylko ten który przeszywa cię w całości. Odbiera racjonalne myślenie i każe ratować wyłącznie siebie, zrobić cokolwiek by uniknąć zagrożenia. Mimo tego zabrania działania stoisz w miejscu, patrząc pustym wzrokiem na swój koniec.
Widziałam niezliczoną ilość takich śmierci. Na widok tytana ktoś zamarł w miejscu. Zatrzymał konia i bez mrugnięcia wpatrywał się w miażdżący go rząd gigantycznych zębów.
Czasem udawało mi się kogoś uratować, ale po tym jak jedna osoba z tylniej straży sama zginęła rzucając się na ratunek, kazano nam nie ryzykować i bardziej obiektywnie oceniać sytuację. Korzystać z okazji i atakować słaby punkt zamiast ratować żołnierza. W większości przypadków osoba i tak ginęła. Nawet jeśli zabiło się tytana na czas, jego rozpędzone ciało miażdżyło sparaliżowanego.
Spędziłam kilka minut gapiąc się beznamiętnie w swoje stopy. Z zamyślenie wyrwał mnie w końcu głos Levi'a ;
CZYTASZ
Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】
FanfictionWszystko szło jej świetnie. Pierwsze miejsce w klasie. Wrodzony talent do trójwymiarowego manewru. Zarezerwowane miejsce w Żandarmerii. Jednak gdy kilka miesięcy przed egzaminami do korpusu przypisane zostają trzy nowe osoby cały ten misterny plan w...