【Z pamiętnika zwiadowcy. Część druga - Pojednanie】

116 12 1
                                    

Gdy wracaliśmy z wyprawy, znowu wjeżdżaliśmy przez Shiganshinę. Nie patrzyłam nawet na ludzi tylko skupiałam się na tym żeby nie zacząć krzyczeć z powodu targających mną emocji. Chciałam już tylko jak najszybciej schować się przed tymi wszystkimi spojrzeniami. Jednocześnie nie mogłam wymazać z głowy widoku zmasakrowanych zwłok. Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnisz tego widoku. Nawet gdybym chciała, nie wiem czy dam radę. Wóz wiozący rannych oddzielił się od reszty konwoju i zaczął jechać w stronę najbliższego szpitala. Droga ciągła się jeszcze dłużej niż gdy jechaliśmy za pierwszym razem. Było już bardzo późno więc ludzi nie było aż tak wiele. Nie zobaczyłam jednak nigdzie nikogo z mojej rodziny.

***

W końcu wróciliśmy do siedziby. Wszyscy poszli zdjąć sprzęt, a kilka osób zajęło się rozsiodływaniem koni. Poczułam ulgę gdy odpięłam wszystkie paski i mogłam swobodnie się ruszać. Sprzęt jest ogółem wygodny, ale noszenie go kilkanaście godzin może być męczące. Nie widziałam nigdzie Petry, a chłopcy o ile dobrze pamiętam zajmowali się końmi, może poszła z nimi ? Cały czas uciekałam wzrokiem od Levi'a. Nie wiem już czy się go bałam, czy było mi wstyd za to co zrobiłam. Gdy odłożyłam wszystko na miejsce, natychmiast poszłam wziąć prysznic. Był już prawie środek nocy, ale mimo zmęczenia nie dałam rady iść jeszcze spać. Cały czas nękał mnie widok tamtych zwłok. Oczy Isabel, to makabryczne przerażenie. Gdy tylko poczułam wodę spływającą po mojej skórze, byłam choć na chwilę w stanie odpocząć. Tak bardzo chciałabym to wszystko teraz z siebie wyrzucić, ale wżarło się to we mnie tak głęboko, że nawet nie byłam w stanie się wypłakać. 

*** 

Wróciłam do swojego pokoju. Myślałam, że poczuję się tam choć na chwilę bezpiecznie, ale ogarnął mnie jeszcze większy strach niż przedtem. On mnie nienawidzi, a dobrze wiem że nie zawaha się przed niczym. Nie będę mogła się obronić. Wyciągnęłam spod materaca pistolet i upewniłam się, że jest nabity. Usiadłam na łóżku i objęłam kolana rękami przyciskając do nich głowę. Nie chcę umierać, to chyba normalne, że każdy się tego boi. Nie po to przeżyłam dzisiaj to całe piekło żeby teraz zginąć. Rękę zacisnęłam na uchwycie spluwy. Dzisiaj chyba i tak nie zmrużę już oka, więc zapaliłam świecę i postawiłam ją na stoliku nocnym. Położyłam się, a pistolet wcisnęłam pod poduszkę. Co jakiś czas korytarzem niosły się odgłosy kroków, tych, którzy wracali do swoich pokojów, ale mnie każdy najmniejszy szmer podnosił ciśnienie. Leżałam wpatrując się w płomień świecy. Próbowałam zmusić się do zamknięcia oczu, ale gdy tylko to zrobiłam nękał mnie widok zwłok i przeszywało uczucie, że ktoś stoi nade mną, więc otwierałam je po paru sekundach. Całą noc nie zmrużyłam oka. Po kilku godzinach zdmuchnęłam świecę, bo zaczynało się stopniowo przejaśniać. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Było na tyle jasno, że mogłam zobaczyć wierzę zegarową znajdującą się w mieście. Kilka minut po piątej, prawdopodobnie o tej godzinie nikt nie będzie jeszcze chodził po siedzibie, ale ja nie wytrzymam tutaj, bo oszaleję. Przebrałam się w mundur zwiadowczy i związałam włosy. Narzuciłam na siebie pelerynę, głównie po to żeby ukryć schowany z tyłu pistolet. Może nie powinnam nosić go ze sobą wszędzie, ale nikt nie jest jeszcze na nogach, a ja nie mogę sobie pozwolić żeby być z nim sam na sam bez broni. Ostrożnie wyszłam z pokoju uprzednio sprawdzając czy nikogo nie ma za drzwiami. Zamknęłam je na klucz i spokojnym krokiem zaczęłam przemierzać korytarz. Byłam wycieńczona wczorajszą wyprawą i brakiem snu. Chciałabym go przeprosić, ale mam teraz na to odwagi i siły. Po za tym co ja mu powiem ? Bardzo mi przykro ? Taki był rozkaz ? Czy inne wymówki, którymi będę próbowała zrzucić winę na innych.
Weszłam po schodach na dach siedziby. Chciałam trochę się przewietrzyć i popatrzeć na niebo. Podeszłam do krawędzi i oparłam się łokciami o murek. To była dopiero pierwsza wyprawa, pierwszy niewygodny dla mnie rozkaz, a mnie to wszystko już przerasta. Choć patrząc na to z innej strony jest chyba odwrotnie niż mi się wydaje. Im więcej tutaj przeżyjesz tym bardziej się do tego dystansujesz. Bez ustanku igrasz ze śmiercią swoją i innych, więc coraz bardziej się przyzwyczajasz. Każdy musi tu być w jakimś sensie pojebany, inaczej by nie wytrzymał.
Weszłam na murek i usiadłam opierając się o ścianę jednej z wierz. Spojrzałam w dół. Jest tutaj naprawdę wysoko. Nie powinnam tu siedzieć, a jeśli przyjdzie i mnie zrzuci ? Odwróciłam się za siebie. Pusto, nikogo tutaj nie ma. Od tego wszystkiego mam już paranoję. Ponad dachem siedziby roztaczał się widok nie tak odległej Siny. Wszystkie ważne budynki znajdują się w wewnętrznych obszarach muru. Taki układ wymyślono jeszcze wtedy gdy ludzie bali się przerwania murów, mimo tego że nadal powinni się tym martwić to dzisiaj wszyscy lekceważą tytanów, a zwiadowców nazywają stratą ich podatków. Może to prawda, w końcu minęło już tyle czasu, a dalej nic konkretnego nie dowiedliśmy. Tylko kilka mniej ważnych faktów. Siedziałam tam dosyć długo, zanim ponownie spojrzałam na wierzę zegarową. Było już dawno po szóstej, ktoś powinien być już na nogach. Poszłam do swojego pokoju. Ściągnęłam pelerynę i schowałam pistolet. Byłam bardzo głodna, więc wybrałam się do kuchni. Wzięłam bułkę i zaparzyłam sobie herbaty. Usiadłam w jednym z rogów jadalni. Po chwili weszły do niej jakieś znane mi tylko z widzenia osoby. Byłam tu ledwo miesiąc, więc nie znałam jeszcze wszystkich z imienia. Też pozabierali coś z kuchni i usiedli sobie. Jadłam bardzo powoli. Od czasu do czasu przychodziły jakieś osoby. Moją uwagę przyciągnął dopiero wchodzący Levi. On też poszedł do kuchni i wrócił z samą herbatą. Usiadł gdzieś w rogu i nie zwracał na mnie uwagi. Może to i lepiej. Nie mam najmniejszej ochoty w jakikolwiek sposób mieć z nim do czynienia. Gdy skończyłam jeść wróciłam do pokoju. Nie dostałam odpowiedzi na list, który wysłałam do matki. Ona mnie nienawidzi. Jak mogłam jej to zrobić ? Gdyby nie ona nigdy nie dostałabym się na pierwsze miejsce. Choć może ją przeceniam. Z domu wyniosłam wiele różnych rzeczy, innych niż większość moich rówieśników. Między innymi trzymanie języka za zębami i bycie niewrażliwym. Nie zdradzanie się z własnymi uczuciami, matka nauczyła mnie by radzić sobie samemu z problemami. Być może dzięki temu będę mogła nie załamać się w zwiadowcach. Nie powinnam tak o niej myśleć, ale nie umiem inaczej. Nie mogę kłamać sama przed sobą. Mieliśmy mieć teraz dwa dni wolnego od treningów. Jutro ma się odbyć konferencja w sprawie reorganizacji i przydzielenia nas do nowych zespołów. Do tego czasu muszę się czymś zająć. Petra powinna już wstać, więc pójdę z nią porozmawiać. Poszłam do niej do pokoju i zapukałam na drzwi :

Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz