【Z pamiętnika kadetki. Część druga - Ważny dzień】

160 14 0
                                    

1 września 838 r.

***

Gdy Petra powiedziała o tym, że rodzice będą z niej dumni trochę mnie zabolało, ale nie będę jej za to winić. Nie zrobiła tego specjalnie. Gdy się odwróciłam, żeby poszukać Emmy, stała z boku, a na jej głowie był wielki puchnący siniak. To nie wróży dobrze, najprawdopodobniej nie udało jej się. Może jeszcze się poprawić, ale bardzo mi jej szkoda, bo wydawała się sympatyczna. W tym czasie na stanowiskach trening zaczęła kolejna grupa. Jest w niej Cora i ogólnie wszyscy co wcześniej zwijali liny. Powoli podnoszą się do góry a ja ich obserwuję. Głównie Corę, liczę na to, że choć jej się uda. Dziewczyna chwieje się na wszystkie strony, ale po chwili zawisa stabilnie w powietrzu. Nie wiem czy tylko mi się wydaje, czy naprawdę poszło mi najgorzej z wszystkich przyjaciółek. Zresztą kto by się przejmował, to dopiero pierwszy dzień, prawda ? Gdy tak obserwowaliśmy trening nagle instruktor zaczął się na nas wydzierać :

-A wy ?! Co stoicie jak kołki ?! Robić kółka wokół obozu - zwrócił się do tych, którzy jeszcze nie wypróbowali swojej równowagi - Was też się to tyczy !

Wszyscy spojrzeli na siebie, ale już po chwili posłusznie biegali wokół obszaru obozu mijając po drodze magazyn, baraki, do których mieli się dzisiaj wprowadzić i kilka innych bliżej nie określonych budynków. Co chwilę trener wzywał tych co jeszcze nie byli i wybierał z nich osiem osób, kontynuował, aż wszyscy wypróbowali swoje możliwości. Później dał odpocząć wszystkim tym, którzy dali radę za pierwszym razem gdy wyznaczał tych co mogą iść, trochę krzywo się na mnie spojrzał, ale w końcu i mnie odesłał. Bardzo się ucieszyłam, mimo tego, że po treningu jaki przygotowała mi matka moja kondycja bardzo skoczyła w górę to jednak byłam wycieńczona. Nie mieliśmy siły rozmawiać tylko pożegnaliśmy instruktora salutem i udaliśmy się na polanę gdzie spaliśmy. Większość osób dalej ciężko oddychała, ale moje serce już się uspokoiło. Chyba nie jest ze mną, aż tak źle. Jedna rzecz nie podoba mi się w tym miejscu to, że nie ocenia się nas według jakiś określonych standardów, tylko na zasadzie porównywania z innymi, ale w końcu nic nie jest idealne, prawda ? Siedzieliśmy my tam już jakiś czas, więc postanowiłam pogadać z Corą, wiem, że mówiłam Emmie, że z nią zamieszkamy, ale boję się, że ma marne szanse na to, żeby w ogóle zakwaterować się w którymś z baraków. Zagadnęłam dziewczynę :

-To ty tak wrzasnęłaś jak się przewróciłam prawda ?
-Myślałam, że się zabijesz jakbyś się nie zatrzymała to może, by i tak było
-Weź nie strasz, ważne, że nic się nie stało. Jesteś w wojsku nie możesz tak panikować.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić
-To że trudno się opanować nie zwalnia cię z tego żeby to zrobić, nie poddawaj się. Z tego co widziałam to świetnie poszło ci na uprzężach, więc dziwnie by było gdybyś odeszła przez taką błahostkę.

Nasza rozmowa została przerwana przez kilka zbliżających się postaci. Odkąd instruktor nas odesłał minęło sporo czasu, więc spodziewałam się prędzej czy później oni też do nas dołączą. Większość osób rozmawiała ze sobą, dało się w ich głosach słyszeć ekscytację i ulgę. Tylko sześciu z nich nic nie mówiło. Wśród nich była Emma. Powód był oczywisty :

-Naprawdę wyrzucili, aż sześć osób pierwszego dnia ? - Petra wyszeptała z niedowierzaniem
-Byłam pewna, że nie wszyscy przejdą trening, ale nie myślałam, że odejdą tak szybko

Wszyscy bez słowa obserwowali jak szóstka nieszczęśliwców pakuje swoje rzeczy. Nikt nie śmiał się odezwać, tylko w ciszy odprowadzili ich wzrokiem, gdy tamci szli na miejsce gdzie my wysiadaliśmy z wozu. W momencie jak zeszli nam z pola widzenia, zaczęły się zawzięte szepty i rozmowy. Naprawdę odeszli. Nie wierzę, że nie pozwoliliby im zostać chociaż do jutra. Czy to znaczy, że się poddali ? Słabeusze. Wcale nie chcę tak myśleć, po prostu się tu nie nadawali. To lepsze określenie. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, właściwie to tematy wszystkich rozmów na polanie kręciły się wokół tamtych nieszczęśliwców. Jedni chichotali złośliwie, a inni byli widocznie przejęci. Przez reakcję na takie wydarzenie można czytać ludzi jak książkę. Po dłuższym czasie zostaliśmy przywołani na kolację. Podali nam zupę warzywną, bułkę i herbatę. Ja tam nie narzekam, zazwyczaj jem cokolwiek. Przy stole usiadłam z Corą, Petrą i jakimiś chłopakami - znajomymi Cory. Kogoś znała stąd gdzie mieszkała, a kogoś zdążyła już zaczepić po przyjeździe na miejsce. Dziewczyna przedstawiła nas chłopakom :

Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz