【Upadek Marii】

119 11 1
                                    

Rok 845

Życie zaczęło toczyć się dla nas normalnym tokiem, a igranie ze śmiercią zamieniło się w codzienność. Zwiadowcą jestem już od czterech lat. Przez cały ten czas udało mi się zdobyć sławę i ludzki szacunek. Zdarzały się mniejsze lub większe wypadki, ale my dalej szliśmy na przód. Nikt z moich znajomych nie zginał na służbie, mimo tego, że w formacji zajmowaliśmy najbardziej ryzykowne pozycje. Co roku przyjmowaliśmy jakiś świeżaków z kadetów. Mimo tego jak wiele śmierci widziałam już na oczy dalej nie mogę znieść widoku biednych, jeszcze prawdzie dzieci, rozrywanych na strzępy przez tytanów. Nie szukałam raczej nowych znajomych, ale więcej osób zaczęłam kojarzyć z imienia. Zaprzyjaźniłam się bliżej z Hange, moim dawnym dowódcą. Była trochę szaloną, ale bardzo pozytywną kobietą. Zdarzało mi się od czasu do czasu odwiedzać Carlę. Pewnego dnia gdy do nich przyszłam zastałam u nich w domu również małą dziewczynkę. Kobieta wyjaśniła mi o co chodzi :

-To Mikasa Ackerman. Jej rodzice zostali zamordowani gdy próbowano porwać ją i jej matkę, postanowiliśmy przyjąć ją do siebie. Ma tyle lat co Eren.
-Naprawdę przykro mi to słyszeć

Dziewczynka wydawała się być do mnie trochę sceptyczna, ale przyjaźnie się odnosiła.

***

Dzisiaj wracaliśmy z jednej z wypraw. Była do jedna z bardziej krwawych. Grupa odmieńców wdarła się do prawego skrzydła i zatrzymał ich dopiero nasz oddział jadący w środkowej części. W Shiganshinie witał nas tłum, ale nie był on specjalnie zadowolonym naszymi osiągnięciami. Nie rozglądałam się na boki. Tylko trzymałam na wodzy targające mną emocje. Przeżyłam już dziesiątki wypraw, zabiłam dziesiątki tytanów, widziałam dziesiątki śmierci, ale jest to coś do czego wewnętrznie nie da się przyzwyczaić. Tym razem również Petra znalazła się pośród rannych nie było to nic bardzo poważnego, ale rana będzie wymagała szycia, więc odprowadziłam ją do szpitala. Wozem jechało wielu innych bardziej poważnie rannych. Na miejscu spodziewałam się zobaczyć doktora Yeagera, ale nigdzie go nie widziałam. Petrze kazali zostać na miejscu jeden dzień, więc posiedziałam z nią na chwilę. Stwierdziłam, że odwiedzę Carlę, bo dawno tego nie robiłam, a po tak brutalnej wyprawie chciałabym się oderwać trochę od rzeczywistości i porozmawiać o różnych rzeczach. Często się jej zwierzałam z różnych rzeczy głównie z rodzinnych spraw. Z moją matką i siostrami nie udało mi się nawiązać kontaktu, wysyłałam im listy, ale na żaden nie dostałam odpowiedzi. Czasami widywałam jej w witającym nas w Troście tłumie, ale nie rozmawiałam z nimi. Po jakimś czasie dotarłam do domu Carli. Zeskoczyłam z konia i zapukałam do drzwi. Kobieta powitała mnie z uśmiechem i zaprosiła do środka, ale było widać, że coś ją martwi. Poszła zaparzyć herbatę. Postanowiłam zapytać ją o co chodzi :

-Czy coś się stało ?
-A czemu pytasz ?
-Wydajesz się być czymś zmartwiona - kobieta westchnęła
-Eren chce wstąpić do zwiadowców - zamurowało mnie
-To niemożliwe. Czemu ?
-Powiedział, że ukrywanie się za murami jest dla niego upokorzeniem
-Gdyby nie mury ludzkość nigdy nie przetrwałaby tak długo. 
-On chyba zdaje sobie z tego sprawę, ale martwi mnie coś innego. Grisha nie chce wybić mu tego z głowy, zdaje mi się, że on go zachęca
-Po co miałby to robić ?
-Nie wiem. Ty też wstąpiłaś do kadetów wbrew matce, prawda ?
-Tak. To ojciec był za tym.
-Po prostu nie chcę żeby zginął. On wie, że oddałabym za niego życie, ale on nie chce szanować swojego.
-Moja matka też tak myślała o mnie kiedy wstąpiłam do zwiadowców ?
-Pewnie tak. Myślę, że odizolowała się od ciebie, bo bała się cię stracić
-Zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu chciałabym żeby mnie nie odrzucała.

***

Siedziałam u niej jeszcze jakiś czas, ale nie mogłam zostawać tam za długo, więc gdy odjeżdżałam było jeszcze bardzo jasno. Powoli przemierzałam ulice. Zbliżałam się już do bramy gdy poczułam silny wstrząs. Ziemia zachwiała się tak bardzo, że mój koń prawie się przewrócił. Trzęsienie ziemi ? Już miałam to zignorować gdy spojrzałam na stojących wokoło ludzi. Wszyscy patrzyli w jeden punkt, byli przerażeni. Nie rozumiałam o co chodzi, więc odwróciłam się żeby dowiedzieć się o co chodzi. Mimo dzielącej mnie odległości byłam w stanie to zobaczyć. Na samym szczycie muru była ręka. Brakowało na niej skóry, widoczne były mięśnie i ścięgna. Nagle zacisnęła się na ścianie, pojawiły się na niej liczne pęknięcia. Byłam sparaliżowana, wydawało mi się, że to wszystko jest jakimś snem, że to tylko halucynacja. Z nad muru zaczęła wyłaniać się głowa potwora, rzuciła długi cień ciągnący się przez pół dystryktu. W obliczu takiego zagrożenia poczułam się bezsilna, słaba, mała i nic nie znacząca. Jestem doświadczonym żołnierzem, więc szybciej niż sparaliżowani przechodnie otrząsnęłam się z szoku. On zniszczy mur, nie mogę na to pozwolić. Natychmiast zeskoczyłam z konia i popędziłam w jego kierunku wzbijając się w powietrze. Zaraz tam będę, już tak blisko, jeszcze kawałek. Ziemia zaczęła się trząść tak jak nigdy wcześniej. Spóźniłam się. Wbiłam linki w ziemię i przyciągnęłam się do niej by nie dać się zwiać pędzącej z zawrotną prędkością fali pyłu. Gdy mogłam już ustać na nogach wzbiłam się w powietrze. Tuż ponad chmurą pyłu prawie zderzyłam się z lecącym kawałkiem muru. Spojrzałam przed siebie. To nie możliwe. W miejscu bramy została gigantyczna wyrwa, a wielki tytan zniknął. Do miasta zaczęli wchodzić tytani. Ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać. Wszędzie panował chaos. Trzeba ewakuować ludzi, pomóc im, zatrzymać tytanów. Już chciałam pobiec w stronę bramy by zatrzymać wchodzące bestie, ale zdałam sobie z czegoś sprawę. Mam tylko resztki gazu, jeśli teraz tam pójdę może zabraknąć mi go w każdej chwili. Carla mieszka tuż przy bramie. Z jej domu zostały pewnie same gruzy. Może już nie żyje. Jeśli teraz się nie ruszę zginie cała masa niewinnych ludzi. Musiałam podjąć ważną decyzję. Zagwizdałam z całych sił. Po paru sekundach przybiegł Otis, a ja popędziłam na nim do wewnętrznej bramy. Gdy byłam dosyć blisko wyskoczyłam w powietrze i dostałam się na szczyt muru. Stało tam kilku stacjonarnych, wszyscy byli sparaliżowani. Nie miałam ani sekundy do stracenia :

Humanity's Strongest Woman 【Attack on Titan】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz