19. UPADLI

467 50 2
                                    

Brunet przekroczył wejście lokalu, w którym umówił się z przyjacielem. Jednak wbrew jego przekonaniom, wcale nie było to ciche i spokojne miejsce, gdzie mogliby omówić na spokojnie wydarzenia ostatnich miesięcy.

Dookoła roztaczał się dym papierosowy i ostry zapach alkoholu, który drażnił gardło tatuażysty. Wytężył wzrok, szukając w tłumie Kima, jednak było to dosyć utrudnione ze względu na ludzi, którzy tłumnie obstawili parkiet. Tancerzy w parach ocierali się wzajemnie w dosyć jednoznaczny sposób, a osoby, które wciąż nie znalazły towarzystwa, gorączkowo poszukiwały kogoś, z kim mogłyby spędzić ten wieczór.

Przechodząc przez zatłoczony parkiet, początkowo przepraszał, jeśli kogoś potrącił, ale wkrótce dał sobie z tym spokój. Nikt nawet nie zwracał na to żadnej uwagi. Kilka razy ktoś nadepnął mu na stopy, jednak nie było sensu na to reagować. 

Seokjina znalazł dopiero przy barze, gdzie odwrócony tyłem do reszty, popijał swojego drinka. Uniósł właśnie dłoń, by poprosić o dokładkę. Jungkook przystanął kilka metrów od niego, patrząc na szefa firmy kateringowej, który zdawał się pomylić miejsca ich spotkania.

Miał przeczucie, że coś musiało się wydarzyć. Coś naprawdę fatalnego w skutkach, bo przecież jego przyjaciel - ten sam Seokjin, z którym popijali aromatyczne kawy, zagryzając je słodkościami - siedział jak gdyby nigdy nic pośrodku tego całego harmidru. Zdawał się w ogóle nie słyszeć tego huku basów, który rozsadzał bębenki w uszach. Wyrzucił głowę do tyłu, jednym haustem opróżniając swój kieliszek.

— Jin hyung? — krzyknął w obawie, że mężczyzna go nie dosłyszy. Położył mu dłoń na ramieniu, na co Kim aż się wzdrygnął. Zaraz potem jednak uśmiechnął się na jego widok i zapraszającym gestem zachęcił go do zajęcia krzesła obok.

— Kookie! Jak się masz, co tam w wielkim świecie? — Uścisnęli sobie dłonie, a Jungkook z pewną rezerwą przyjął przyjacielskie poklepywanie przyjaciela po plecach.

Jin nie był pijany, a co najwyżej wypił tyle, ile Jeon zdążył zauważyć. Jednak ta egzaltacja i  nadmierny wręcz entuzjazm aż kipiał z Kima. To było do niego niepodobne; Seokjin zawsze cechował się opanowaniem w każdym momencie, nawet, jeśli był wstawiony.

Przyjrzał się jego ubraniu w półmroku. Widok zwykłej, rozciągniętej bluzy założonej do obcisłych jeansów również nie był standardowym wyborem właściciela firmy, jeśli chodziło o spotkania ze znajomymi.

Może po prostu potrzebował odmiany?

— Wszystko dobrze — skłamał gładko, nie widząc powodu, by mówić mu o problemach w domu. Nigdy nie lubił obciążać swoich bliskich własnymi zmartwieniami; wiedział dobrze, że każdy ma ich pod dostatkiem. — A co u ciebie, hyung?

Jin odwrócił się do niego, rozkładając ramiona i beztrosko przekrzywiając głowę na bok. Zdawał się być chodzącym sukcesem, z uśmiechem przyklejonym do twarzy i pewnością postawy. Tylko jedno różniło go od Kima sprzed paru miesięcy: umknął gdzieś ten błysk w jego ciemnobrązowych oczach.

— Właśnie wróciłem z wakacji i postanowiłem się z tobą od razu zobaczyć. — Starał się przekrzyczeć klubową muzykę. — Malediwy to istny raj na ziemi, mówię ci, Jungkook! — Rozpływał się Kim. — Musimy się tam kiedyś koniecznie wybrać razem! Słońce, plaże, imprezy, koncerty, piękne kobiety; jednym słowem - nie może być lepiej!

Poczuł ukłucie zazdrości, słysząc o fantastycznych wakacjach przyjaciela. On sam przechodził trudny czas, bez możliwości ucieczki od problemów, a jedynie z ciągłym ich przybywaniem. Zaraz potem przypomniał sobie, że przyjaciel przebywał w Seulu, podczas, gdy on i reszta odpoczywali w Tajlandii, świętując ślub Taehyunga i Chong.

UNTOLD~J.JK✔️[2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz