(A/N) I pyk, kolejna część :3
— Wszystko będzie z nią dobrze? — zapytała pani Jeon głosem pełnym zmartwienia.
Młodszy syn uśmiechnął się i objął delikatnie mamę.
— Tak. Lekarz powiedział, że to tylko omdlenie wywołane stresem. — Spojrzał poprzez otwarte drzwi na śmiertelnie bladą SangSu, która leżała na szpitalnym łóżku z zamkniętymi oczami.
Starsza pani nie chciała jednak patrzeć na kobietę podłączoną do aparatur. Zdecydowała się jednak pojechać wraz z Jungkookiem za karetką. W domu chyba umarłaby z nerwów i strachu, że coś poważniejszego mogłoby stać się Su.
— Tak bardzo cię przepraszam, Jungkook. — Matka wciąż nie mogła się od niego odsunąć. Oboje nie zwrócili nawet uwagi, że ubranie tatuażysty może być wilgotne od łez. Tulili się do siebie, jakby od tego zależało ich istnienie.
— Za co, mamo? — mruknął w siwe włosy brunet. — Że milczałaś, by uchronić swoje dzieci? Że znosiłaś lata szantażowania, byle tylko nie dopuścić do kryzysu w rodzinie? — Potarł ostrożnie jej plecy. — Rozumiem wasze zachowanie, twoje i taty. I jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi, po części rozumiem też Su.
— Gdyby tylko można było cofnąć czas... — zawodziła matka.
— Nie martw się. Razem z WooSukiem przeżyliśmy niemały szok i musicie nad dać trochę czasu, by oswoić się z tą myślą — powiedział, chociaż nie sądził, by udało im się tak szybko wrócić do porządku dziennego wraz z bratem. — Ale nie opuścimy was. Cokolwiek wydarzy się w przyszłości — obiecał solennie.
Starsza pani wypuściła głośno powietrze z ulgą.
— Jest mi tak przykro, że w ten sposób potoczyła się ta sytuacja. Ja... na początku nie umiałam mu przebaczyć. Nie po tym, jak wydarzyła się taka tragedia. Wtedy powiedział, że odda się w ręce policji. Dodał, że da mi też rozwód, jeśli taka będzie moja wola. I wtedy... Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo było mu ciężko. Jak bardzo musiał nienawidzić samego siebie. Zrozumiałam też, jak bardzo chciał chronić rodzinę. Więc pomogłam mu to wszystko zachować w tajemnicy. Boże, tak bardzo jest mi teraz wstyd...
Mężczyzna pogłaskał kobietę po włosach. Gdyby tylko mógł, odciągnąłby wszelkie zmartwienia matki na bok. Rzeczywistość rysowała się jednak w znacznie bardziej ponurych kolorach. Jeon jednak wiedział, że musi dodać rodzicielce otuchy i wierzyć w to, że wszystko potoczy się dobrze.
— Poradzimy sobie z tym. Damy radę. — Zacisnął usta, bo kolejne słowo mogłoby przyczynić się do nowej fali łez.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Na wieść ze szpitala, że mogą odebrać Su, w pierwszej chwili chciał ją zostawić i kazać wrócić samej komunikacją miejską. Zaraz jednak potem zdał sobie sprawę, że zachowałby się jak ostatni zawistnik.
Wziął więc auto ojca i pojechał pod budynek, gdzie czekała już na niego Su. Wciąż była przeraźliwie blada, a obwódki dookoła oczu przybrały siny odcień.
Nie przywitała się ani słowem. On także. Wsiadła w ciszy do samochodu i zawiesiła wzrok na przedniej szybie. Jungkook na pierwszy rzut oka stwierdził, że przez trzy dni obserwacji wyraźnie schudła.
Żadne z nich nie kwapiło się, by przerwać ciszę.
A nie tak dawno mężczyzna myślał o tym, gdzie lepiej byłoby urządzić ich ślub: w Busan, a może w Seulu?
CZYTASZ
UNTOLD~J.JK✔️[2]
FanfictionJungkook do szczęścia potrzebował niewiele: własne mieszkanie, stabilną pracę, w której mógł się spełniać, garstkę zaufanych przyjaciół i szczęście rodziny. W wyżej wymienionych wartościach nie było jednak mowy o osobie, która miałaby wprowadzić cha...