(A/N) ...i jeszcze jedna! Tym razem ostatnia :<
Miała wrażenie, że mężczyzna tak po prostu zgniecie ją w uścisku. Działo się tak jednak za sprawą wielkiej ulgi, jaką odczuwał, gdy ponownie zobaczył ukochaną.
Jak mógł kiedykolwiek mówić o miłości względem Su? Jak miał opisać te wstrząsające i elektryzujące uczucie, gdy Chu była przy nim? To na nią czekał całe życie, zawiódł się na najbliższej, długoletniej przyjaciółce, by dostrzec, jaki skarb był tuż obok przez tak długi czas. Był zbyt ślepy, kierował się rozumem zamiast sercem. Mógł być tylko wdzięczny niebiosom, że ostatecznie zmądrzał i nie przegapił miłości swojego życia.
Pomyślał nagle, że będzie musiał anulować swój bilet do Tajlandii, gdzie po raz pierwszy zobaczył Yamadę. Wszystko to jednak było błahostką, skoro Mei była cała i zdrowa.
— Ja też cię bardzo kocham, Jungkook. — Pogładziła go uspokajająco dłońmi po plecach, oddając zdecydowany uścisk. — Tęskniłam za tobą. Martwiłam się o ciebie — przyznała łamiącym się głosem. Starała się być przez cały czas opanowana i nie wpadać w panikę, jednak skumulowane wrażenia musiały gdzieś znaleźć ujście. Tym bardziej, że nie mogła czuć się bardziej szczęśliwa i bezpieczna w ramionach swojego chłopaka.
— Ty o mnie? — Nie dowierzał. — Kiedy zniknęłaś bez słowa, ja o mało nie... — wymruczał jej do ucha zachrypniętym głosem. Ponownie ucałował jej włosy. — Nigdy nie pozwolę ci opuścić mnie nawet na sekundę.
Popatrzyła przez ramię Jungkooka, gdzie przy kanapie wciąż stał Taehyung. Wyglądał tak, jakby tylko marzył, by ktoś nakazał mu stąd wyjść. Skinęła w jego kierunku głową, na co odpowiedział jej niezręcznym przytaknięciem. Nie dziwiła mu się wcale. Po tym, co wyczyniali wraz z Jeonem było to normalne, że przyjaciel bruneta nie wiedział, gdzie podziać oczy.
— Doczekaliście się swojej sielanki, brawo. — Stojący wciąż w korytarzu Misung klasnął parę razy w dłonie, obserwując przywitanie zakochanych. — To teraz zaczyna się ten moment: 'żyli długo i szczęśliwie'?
Natychmiast dostrzegła nagłe napięcie w Jungkooku. No właśnie, jak miała mu teraz wytłumaczyć, że to Misung pomógł jej uciec?
— Miałeś czelność przyjść do mojego mieszkania, tuż po tym, jak porwałeś moją dziewczynę?! — krzyknął, co nie było dla niego zwyczajową reakcją. Jeon rzadko podnosił głos.
Ruszył w jego kierunku, odsuwając Chu za siebie, chcąc ją obronić własnym ciałem. Uniósł pięść, nie mając zamiaru bawić się w czcze pogaduszki.
— Słuchaj, Jeon... — Mężczyzna nawet nie poruszył się, stojąc oparty o ścianę. Nie zareagował, gdy Jungkook brał zamach, by uderzyć cholernego porywacza prosto w nos.
Był tak nabuzowany adrenaliną, euforią wywołaną powrotem kobiety, że wciąż uważał Misunga za śmiertelnego wroga, który odważył się podnieść rękę na Chu. W przypływie wściekłości nie poczuł nawet dłoni kobiety, które próbowały odciągnąć Jeona od swojego przeciwnika. Z tyłu głowy miał też to, że potraktował ją tak źle mimo, że byli razem narzeczeństwem.
— Jungkook, przestań. Opanuj się! — odezwał się Taehyung i jakimś cudem udało mu się pokonać odległość między nim w kilku susłach. Stanął między nimi, w mig połapując się w sytuacji. — To nie jest tak, jak ci się wydaje. On wcale jej nie porwał. On pomógł ci się spotkać ponownie z ukochaną, prawda? — zwrócił się do Misunga.
— Tak — odpowiedział lakonicznie muskularny mężczyzna. — Powiedzmy, że to była próba naprawienia tego, co schrzaniłem. I przestań się już pieklić — powiedział do Jungkooka — jak sobie to przeanalizujesz na spokojnie, dostrzeżesz, że tak jest.
![](https://img.wattpad.com/cover/167978697-288-k699061.jpg)
CZYTASZ
UNTOLD~J.JK✔️[2]
FanfictionJungkook do szczęścia potrzebował niewiele: własne mieszkanie, stabilną pracę, w której mógł się spełniać, garstkę zaufanych przyjaciół i szczęście rodziny. W wyżej wymienionych wartościach nie było jednak mowy o osobie, która miałaby wprowadzić cha...