Jungkook skwapliwie przyjął zaproszenie, by rozgościć się w przestronnym, luksusowo wystrojonym salonie. Kobieta zakrzątnęła się obok niego, sprzątając z niskiej ławy foldery, magazyny i podręczniki z tajnikami rysunku, które stały się obecnie jedyną lekturą Chong.
— Przepraszam cię za ten nieporządek, jakim cię przywitałam. — Seo uśmiechnęła się przepraszająco, odstawiając spory stos na parapet okna. Wskazała ręką Jeonowi, by usiadł na znacznych rozmiarów kanapie.
— Nic się nie stało. — Poza tymi czasopismami wszędzie panował idealny porządek, jednak w domu Kimów zawsze czuło się jak u siebie - miło i przytulnie. — Poza tym, wpakowałem się do was bez uprzedzenia. Dokształcasz się w kwestii rysunku, noona? — zagadnął tatuator, chociaż miał ochotę przejść już do sedna jego wizyty. — Chcesz może zrobić mi konkurencję i założyć studio tatuażu?
Sprawa pieniędzy wierciła mu dziurę w brzuchu przez całą noc. Tak jak przypuszczał, po obdzwonieniu wszystkich swoich znajomych, nikt nie był w stanie pożyczyć mu wystarczającej ilości gotówki w tak krótkim czasie. Jin wypoczywał w blasku malezyjskiego słońca. Poza tym, Seokjin chyba podświadomie zaliczył Jeona do swoich adwersarzy, kiedy to zgodził się przyjąć zaproszenie na ślub Tae i Chong. Tatuażysta czuł tą nutkę niechęci w jego głosie podczas krótkiej rozmowy telefonicznej.
Miał tylko nadzieję, że przyjaciel pożyczy mu tę sumę. Ułożył już nawet formułkę prośby, którą skieruje do blondyna. Jungkook zawsze cieszył się z tego, że nie musiał brać pożyczek czy zaciągać długu u znajomych, jednak potrzeba tym razem była nagląca.
Chong zaśmiała się, a mężczyzna nawet z daleka rozpoznałby, jak bardzo promienieje dzięki jej małżeństwu z Kimem. Wyglądała olśniewająco i promiennie, odziana w bawełniane szorty i pastelową bluzkę na ramiączkach, z niedbale zawiązanym kokiem na czubku głowy.
— Nie mam takiego zamiaru, bo i tak nie dałabym rady takiemu fachowcowi, jak ty, Jungkook. — Mrugnęła do niego. — Może napiłbyś się czegoś schłodzonego? Mrożona kawa może być? Chyba, że herbata, jeśli miałbyś ochotę — zaproponowała, po czym zniknęła na chwilę w kuchni, by postawić pół minuty później szklankę z napojem tuż przed Jeonem.
— Dziękuję. — Upił łyk, jednak gardło miał tak zaciśnięte, że z trudem przełykał przyjemnie chłodny napój. — Taehyung jeszcze w pracy? — Cholera, byłoby niedobrze, gdyby trafił akurat na ten dzień, gdy Kim miał spotkanie z przyszłym klientem.
— Nie, wyszedł z LuLu i Mochi na spacer — odparła. — Pewnie masz do niego jakąś sprawę? — Trafnie odgadła, a Jungkook zdał sobie sprawę, że musiał mieć desperację wypisaną na twarzy.
— Och, tak — speszył się, zastanawiając, ile jeszcze będzie musiał zawracać głowę Chong swoją obecnością. Nie, żeby czuł się nieproszonym gościem, bo młode małżeństwo wielokrotnie ponawiało swoją prośbę, by wpadał on do nich, kiedy tylko chce. Mimo to, był tak poddenerwowany i wyczerpany ciągłym napięciem, że chciał mieć to już z głowy.
— Powinni już tu być. Nadchodzi pora obiadowa, więc pewnie przyjdą za zapachem jedzenia jak po sznurku — zażartowała.
Jakby na zawołanie, w drzwiach pojawiła się głośna gromada, która swoje nadejście oznajmiała jeszcze po drugiej stronie drzwi. Dziewczynka jako pierwsza weszła do środka, na co doskonale miała widok siedząca na kanapie para. Prowadziła za obroże ogromnego, biszkoptowego labradora, który sięgał LuLu do łokci, głaskając jego miękką sierść. Duży pieszczoch z wdzięcznością przyjmował te zabiegi, machając wesoło ogonem i trącając nosem dłoń SeMi.
Suczka usiadła w przedpokoju, dysząc głośno. Jej także upały ostatnich dni dawały mocno w kość. Chong wstała, by nalać wody do miski, po czym poklepała psa po grzbiecie. Mochi dopadła do miski, którą okupywała potąd, aż nie wychłeptała wszystkiego.

CZYTASZ
UNTOLD~J.JK✔️[2]
FanficJungkook do szczęścia potrzebował niewiele: własne mieszkanie, stabilną pracę, w której mógł się spełniać, garstkę zaufanych przyjaciół i szczęście rodziny. W wyżej wymienionych wartościach nie było jednak mowy o osobie, która miałaby wprowadzić cha...