Gerard Way wygląda nieziemsko.

322 57 44
                                    

Dziwnie było iść obok Gerarda. Nie to, że się bałem, po prostu ciężko było na pstryknięcie palcami zapomnieć o naszych sprzeczkach. Way chyba też był zdenerwowany, bo oboje nadzwyczaj szybko spaliliśmy swoje papierosy.

- Mieszkasz tu od zawsze? - zagaił Gerard.

Aż wzdrygnąłem się na dźwięk jego głosu.

- Tak.

Schowałem ręce do kieszeni, czując się przy nim bardzo niezręcznie. Nawet nie wiedziałem o co zapytać, co powiedzieć... Gerard chyba to wyczuł i sam postawił kolejne pytanie.

- Powiedz mi, co mówią o mnie w szkole, Iero?

Westchnąłem cicho i spojrzałem na niego ukradkiem, co było błędem, bo on nie odrywał ode mnie badawczego wzroku.

- Nie wiesz? - odparłem wymijająco, spuszczając głowę.

- Gdybym wiedział, to bym nie pytał...

Racja. Frank, idioto... Skarciłem się w duchu i wziąłem głębszy wdech. Byłem trochę zagubiony, a w obecnej sytuacji nie chciałem ranić słowami mojego towarzysza, lecz ten zaczął naciskać.

- Mówią, że twoi rodzice ćpają i że przez to umarł twój ojciec. I... I że... - przełknąłem ze zdenerwowania ślinę. - Że trzymasz brata w piwnicy i go głodzisz.

Gerard zaśmiał się smutno, jednak ten dźwięk był tak przepełniony bólem, że aż mnie zmroziło.

- Nie uważam, że to prawda - dodałem szybko, kiedy zatrzymał się nagle.

Żal było mi na niego patrzeć. Włożył ręce do kieszeni i zgarbił się, jakby moje słowa naprawdę go dobiły. Nigdy w życiu bym nie powiedział, że przejmuje się opinią innych, myślałem, że wszystko po nim spływa.

- Bo to nie jest prawda - mruknął, podnosząc wzrok.

Popatrzył gdzieś przed siebie, a mimo mroku wciąż widziałem jego zmęczenie. Potem pokręcił głową i westchnął.

- Powinienem już wracać do domu. Powiedziałem, że wychodzę tylko na chwilę - rzekł, dopiero wtedy na mnie spoglądając.

Jego oczy błyszczały nawet teraz, w tym mroku.

- Pójdę z Tobą.

Gdyby nie to, że było zimno i jego policzki były zaróżowione od zimna, na pewno zobaczyłbym rumieniec, którym się oblał.

Drogę do domu Gerarda przeszliśmy w milczeniu, a ja miałem dużo czasu na rozmyślania. Postanowiłem rzeczywiście dać mu szansę.

- To tutaj.

Popatrzyłem na mały dom wciśnięty w i tak już zatłoczoną budynkami ulicę. Z zewnątrz był bardzo zniszczony... Złapałem się na myśli, że chciałbym zobaczyć jak wygląda w środku.

- Masz telefon? - wypaliłem, w ogóle nie myśląc.

- Co? Tak... Ale nie pamiętam numeru, tak naprawdę tylko matka z niego korzystała.

- Tak tylko pytam z ciekawości - wytłumaczyłem szybko.

Przecież nie przyznam mu się, że chciałbym do niego zadzwonić i umówić się na weekend.
Skinął głową i otworzył furtkę, rzucił mi „cześć" i po chwili zniknął za drzwiami, z których zaczęła odpadać farba. A ja stałem tam jak słup soli, nie wiedząc co ze sobą począć. Ruszyłem się z miejsca dopiero, gdy znowu zaczęło mocniej padać.

*****

W szkole nie rozmawialiśmy. Miałem wrażenie, że wręcz unikaliśmy się wzajemnie. Mimo to, pewnego dnia znalazłem w szafce karteczkę z numerem telefonu, który pewnie należał do Gerarda. Powiesiłem go sobie nad biurkiem w pokoju, ale ani razu nie zadzwoniłem.
Chyba nie na to liczył Way, bo w czwartek na przerwie obiadowej chwycił mnie za nadgarstek i niepostrzeżenie uprowadził Larry'emu i Kurtowi, by schować się w korytarzu prowadzącym na salę gimnastyczną.

Drowning lessons Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz