Pomimo wielu porażek i klęsk życiowych, Tony miał jeszcze wiele zalet, zwycięstw i dzieł na swoim koncie. Między innymi zadziorny i szelmowski charakter, zawsze wychodzący z każdej opresji genialny umysł, cwaniacki uśmiech oraz ułatwiający życie gruby portfel. Jednak Tony wiedział, że jego największą wadą było jedno, w głębi duszy, lubił sobie robić nadzieję. Nadzieję na to, że Steve ma na dłoni słowa, które on wypowie. Nie przy pierwszym spotkaniu, nie drugim i nie trzecim czy czwartym. Chciał tylko, by to on je wypowiedział. To się chyba nazywało miłością od pierwszego wejrzenia, czyli zjawiskiem, o które Tony nigdy się nie podejrzewał.
Drzwi wejściowe do Stark Tower rozsunęły się przez nim, niespełna w ostatniej chwili. W dalszym ciągu był zbyt zafascynowany zdjęciem Steve'a. Z każdą chwilą widział na nim więcej szczegółów, zostało wykonane gdy miał prawdopodobnie 18 lat a jego głowa była lekko przechylona w prawo.
-Tony!- z transu wybudził go krzykliwy głos Pepper. Z jakiegoś powodu, gdy przychodziła do niego przed południem, zawsze na niego krzyczała. Tony podniósł głowę z widoczną niechęcią i dezaprobatą do złości na jej twarzy.- Powinniśmy być w firmie już pół godziny temu! Gdzie ty byłeś?
Zdawało się, że dopiero w tamtej chwili zauważyła ubranie i czerwoną, na pewno nie ze złości, twarz Tony'ego. Już trochę pognieciony dres mężczyzny miał niewielką plamę po cieście czekoladowym.
-Wyszedłem na kilka godzin pobiegać. Spotkałem Stevena Rogersa, tego asystenta z Gallardo Company. Trochę pogadaliśmy. Już się przebieram i możemy jechać do firmy- powiedział szybko i zniknął za drzwiami windy.
Pepper stała oszołomiona. Prawdę powiedziawszy, już dawno przyzwyczaiła się do bez schematycznego zachowania jej pracodawcy. Jednak nigdy, ale to przenigdy, gdy podnosiła na niego głos, nie tłumaczył się i nie wypełniał jej poleceń. Przeważnie najpierw rzucał jakimś zbereźnym tekstem a potem półgodziny siedział w łazience.
Przejechała palcami po swoim karku. "Pamiętaj, on nigdy nie zmądrzeje". Od początku wiedziała, że tych słów nie powie Tony, one były o Tony'm. Zrozumiała to, gdy pewnego dnia, spędziła pół godziny w windzie z Happy'm, gdy z niezrozumianego wtedy powodu, winda się zatrzymała.
Później się okazało, że Tony upity drogą whisky dwa piętra nad nimi, wpuścił w Jarvisa wirusa, którego sam stworzył. Jak się później tłumaczył, pomylił się tworząc koleżankę dla swojej ukochanej sztucznej inteligencji. A odchodząc od Pepper, krzyknął: "Wszyscy kogoś mają, tylko nie ja!" i zniknął za drzwiami swojej sypialni.
-Wszystko w porządku?- usłyszała głos ochroniarza Tony'ego. Odwróciła się z wymalowanym smutkiem na twarzy.
-Tak, tylko... Tony od wczoraj dziwnie się zachowuje. Może jest chory albo ja jestem przewrażliwiona.- potarła dłonią czoło, zgarniając z niego krótką grzywkę.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Przed chwilą na niego krzyknęłam a on się wytłumaczył i poszedł ubrać się do firmy. Nie wiem, może zbyt często na niego krzyczę i postanowił mnie ignorować?
-Nie przejmuj się. To Tony.
-Czy ktoś coś o mnie mówił?- z windy wyszedł omawiany jegomość w skromnym jak na niego garniturze i zaczesanymi do tyłu włosami zmieszanymi z niewielką ilością żelu.
Na twarzy miał chytry uśmieszek, taki sam jak zawsze, gdy przewidywać wspaniały dzień lub jeszcze lepszą noc. Tym razem jednak był to ten pierwszy powód. Podszedł do nich i poprawił czarny krawat zawiązany na szyi.
-Jedziemy? Firma Gallardo Company musi mieć o nas jak najlepsze zdanie. Sama to mówiłaś.- wyminął ich zdziwione, osłupiałe ciała i wyszedł z wieży na mało ruchliwą o tej porze dnia ulicę, rozkoszując się podmuchem świeżego i chłodnego powietrza.
-Czy on... czy właśnie...- słowa z mieszanką podziwu, niedowierzania i czegoś jeszcze nie przechodziły przez gardło Hogan'a.
-Tak. Śpieszy się. Do firmy. Jest chory. Mówiłam.- rzucała pojedynczymi zdaniami, biorąc pomiędzy nimi głębokie wdechy.
Ze zdziwienia zaciskała mocno dłonie na papierowej teczce, która zaczynała powoli przesiąkać potem. Gęsta ślina przez chwilę tkwiła Pepper w jamie ustnej. Jednak po chwili dało się słyszeć stukot jej szpilek o wyłożoną białymi płytkami posadzkę. Happy zniknął chwilę wcześniej by podjechać limuzyną pod wieżę.
-Wszystko w porządku?- spytała Pepper stojącego przed nią milionera, który uparcie wpatrywał się w punkt przez nimi.
Kobieta podniosła głowę. Był to billboard z reklamą najnowszej kolekcji ubrań jakiegoś znanego projektanta mody. Tony jedyne sławne nazwiska na skalę światową jakie znał to nazwisko wynalazcy whisky i Alberta Einsteina. Więc łatwo było poznać po jego twarzy, że nie kojarzył gościa ni w ząb.
Zostawił jednak pytanie Pepper bez odpowiedzi, był zbyt pogrążony we własnych myślach. Gdy Happy podjechał pod wieże, wszedł do limuzyny i w ciszy słuchał spokojnego głosu swojej asystentki. Chociaż... tego słuchaniem nie można było nazwać. Jej słowa wpadały jednym uchem a wypadały drugim. Co prawda w mniejszych ilościach, bo część z nich jednak zostawała w jego głowie i odbijała się echem.
Pepper mówiła o zyskach i stratach firmy z ostatnich dwóch miesięcy, o ilości sprzedanego produktu i przyszłym spotkaniu prezentującym najnowszą broń. Tony wyłapywał co drugie słowo, a gdy kobieta zaczęła wypytywać go jak ucznia na sprawdzianie, jego geniusz łączył słówka w pojedyncze wątki.
Gdy stali w korku, tego nienawidził Tony bardziej niż ciasta czekoladowego, kobieta zaczęła temat Gallardo Company. Te dwa słowa jeszcze bardziej ożywiły Tony'ego. Szef firmy musiał wrócić do Hiszpanii, w celach osobistych, więc jego asystent będzie sprawował jego funkcję osobiście. W jego firmie, w tym samym budynku. Jak zwykły pracownik
Przespana noc, zdrowe śniadanie, poranny spacer, wspaniałe spotkanie i cudowna pogoda. A na dodatek świadomość, że będzie widział Steve'a codziennie. Ten dzień nie mógł się zacząć źle.
Jednak Tony poczuł jakieś ukłucie w okolicach serca, gdy tego dnia, wchodząc do firmy, zobaczył znajomego blondyna w objęciach obcej mu kobiety.
W końcu "Nadzieja matką głupich a każda matka kocha swoje dzieci".
~$$$~
Nie wiem czemu ale ten rozdział wygląda trochę sztucznie 😝
Z jakiegoś powodu rozdział mi się cofnął więc dodaje go ponownie.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fanfiction"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...