Ene due rabe, połknął bocian żabę...

587 65 5
                                    

Żaden z nich dwóch się nie odzywał. Nikt nie miał pomysłu na temat rozmowy a narastająca atmosfera zaciskała się im na gardłach. Pot spływał po skroniach i, napiętych od ciężaru stali, mięśniach. Dyskrecja zależała od każdego ich ruchu. Musiały być ukryte, by nikt nie zauważył ich planu. Tony nie potrafił oddychać. Czerpiące powietrze usta zaczynały napełniać się powoli żółcią i nieprzyjemnym już od dawna zapachem metalu. Płuca zdawały mu się być za małe by pomieścić wystarczającą ilość powietrza, potrzebną do nie stracenia przytomności. Nie bał się o siebie. Bał się, że nie uda mu się zobaczyć już Steve'a. Bał się też, że zawiedzie Yinsen'a.

Przygotowanie do założenia zbroi trwały dobre dziesięć minut. Musiał osłonić ciało przed ogniem, pociskami, otarciami i innymi ryzykami zranienia. Kurtka czy gumowe rękawice były tylko jednymi z elementów obrony ciała. Ciężar pancerza poczuł dopiero, gdy Yinsen zsunął go na jego ramiona.

-W porządku?- spytał.

-Tak.- Tony zacisnął dłoń a potem rozprostował palce. Wziął głęboki oddech a przed twarzą ujrzał uśmiech swojego chłopaka.

Jeżeli wyjdę z tego cało, przykleję się do Steve'a taśmą klejącą.- pomyślał, gdy okularnik zaczął poprawiać wszelkie szczegóły w zbroi.

Krzyk zza drzwi zaniepokoił ich oboje. Wiedzieli, że terroryści coś podejrzewali, nie ufali im. I słusznie. Tony nie mógł się ruszyć. A sytuacja wcale się nie poprawiała, gdy usłyszał jak otwierają drzwi do jaskini. Najpierw skrzypnięcie zawiasów a potem wybuch od podłożonej wcześniej przez Yinsen'a bomby.

-Udało się?- upewnił się Tony.

-Jeszcze jak.- odpowiedział drugi, patrząc z podziwem na skutki bomby.

-Włącz zasilanie.- polecił. Mężczyzna podszedł do komputera i wykonując polecenia Starka, włączył ładowanie pancerza.

Gdy pasek ładowania ruszył do przodu, oboje wrócili do zapinania zbroi. Krzyki na korytarzu były coraz głośniejsze a oni mieli coraz mniej czasu. Tak mało, że Yinsen odłamał się od planu ukończonego poprzedniego dnia i zabierając broń martwego terrorysty, ruszył przed siebie, zyskując czas.

Tony patrząc na połowę paska na komputerze, poczuł jakby świat miał się zawalić. Przez chwilę karmił się nadzieją, że uda im się obu wrócić do domów.

100 procent, światło w jaskini zgasło. Pięciu ludzi weszło do jaskini spowitej mrokiem. Zgrzyt mechanizmu ucichł gdzieś w kącie. Terroryści szli niepewnie wzdłuż ściany, trzymając ciężką broń przed sobą. Jedyne co emitowało światło to ekran komputera. A potem reaktor łukowy Starka. Mężczyźni strzelali przed siebie na oślep, jednak kule nie mogły zranić człowieka z żelaza i ze stali. 

Gdy leżeli nieprzytomni, bądź martwi, ruszył przed siebie. Mechaniczne nogi utrudniały, a wręcz uniemożliwiały mu, szybki chód. Co chwila wyskakiwali przed nim kolejni mężczyźni z bronią w ręku, kończąc na ścianie po uderzeniu. Szedł przez ciemne korytarze, niczym potwór odbijając pociski.

Jako broń miał tylko pancerz, miotacze ognia i rakiety własnej konstrukcji. Jednak, jak śmiał się Rhodey, dla Tony'ego Starka nawet spinacz biurowy może być bronią.

Nie doceniacie mnie.- pomyślał, gdy zamknęli przed nim żelazne drzwi, zostawiając jednego ze swoich towarzyszy po jego stronie.

Mężczyzna bił rękami i ramionami w drzwi ale te nie chciały go przepuścić. Na jego twarzy odbił się blask reaktora łukowego. Potem dla ludzi po drugiej stronie nastała cisza. Jednak nie trwała długo, gdy pojedyncze uderzenia rozbiły ich jedyną osłonę przed Tony'm.

Koło niego przebiegł mężczyzna i zbyt wielka siła przeznaczona przez Tony'ego do uderzenia go, spowodowała, że ugrzązł ręką w ścianie. Hełm był bardzo twardy i wytrzymały. Tony nawet nie sądził, że wytrzyma kulę z mniej niż metra.

No idiota po prostu.- przeszło mu przez myśl, patrząc na mężczyznę, którego zabiła jego własna kula.

Tony starał się uciec, starał się obronić Yinsena, starał się zwyciężyć, jednak nie chciał się mścić. Chciał zniszczyć broń, którą stworzył by już nigdy nie wyrządziła krzywdy ludziom. Jednak widząc ciało Yinsena na workach, zapomniał o tym.

-Uważaj!- krzyknął tak jak tylko mógł, ostrzegając Tony'ego przed pociskiem, nadlatującym od strony wyjścia. Tony załadował broń i wystrzelił ją w kierunku prawdopodobnego dowódcy terrorystów, a gruzy ściany, w którą wycelował, zawaliły się nad nim. Czas mijał mu strasznie szybko. Tony podszedł do przyjaciela, ściągając z niego jeden z ciężkich worków.

-Wstawaj. Trzymajmy się planu. Rodzina na ciebie czeka.- Tony czuł jak pod jego powiekami zbierają się łzy.

-Nie żyją. Idę do nich.- oddychał ciężko.- To dobrze. Chcę tego. 

-Dzięki za ratunek.- głos Tony'ego się łamał, jednak starał się nie pokazać tego.

-Nie zmarnuj tego. I swojego życia.- Yinsen z trudem podniósł rękę i położył ją na pancerzu, w miejscu, gdzie mężczyzna miał serce.- Masz dla kogo żyć.- rzekł, po czym zamknął oczy, wydając z siebie ostatni oddech.

Tony poczuł jak zbiera się w nim wściekłość. Założył maskę, którą wcześniej zdjął by spojrzeć na Yinsena, i ruszył w kierunku wyjścia, gdzie już na niego czekali z bronią i strachem. Najpierw strzelali do niego a potem zaczął palić wszystko co stało na jego drodze.

Ogień sięgał kilku metrów. Trawił każdą skrzynię, każdą walizkę, każdy napis "Stark". Czy to rakieta, granat czy karabin.

Gdy był pewien, że żadna z broni nie przetrwa a wybuch, który niedługo nastąpi zniszczy wszystko, uruchomił ostatnią opcję pancerza. Biały dym poleciał spod jego nóg a potem wzbił się w powietrze, unikając śmiercionośnego żywiołu.

Ogień spowił całą bazę terrorystów. Wybuch na kilkadziesiąt metrów było widać z daleka. Pancerz zostawiał za sobą biały pas, który niemal wtapiał się w czarną chmurę nad ogniem. Tony nie uleciał daleko, zbroja przeleciał nad górami, którymi był otoczony obóz i zaczęła tracić moc.

-Cholera!- krzyknął Tony, zanim jego ciało nie zaczęło opadać w dół, by potem rozbić się na środku nieznanej mu pustyni. Było bardziej gorąco i duszno niż w jaskini. Westchnął ze zmęczenia i ściągnął z siebie kawałki metalu, które zostały na jego piersi oraz hełm.

Wokół niego leżał rozbity na fragmenty pancerz. Był wolny. Ale na jak długo?

-Nieźle.

...a żaba bociana. Cóż to za zamiana.

~$$$~

Przepraszam bardzo ale ta wyliczanka tak genialnie mi pasowała do tego rozdziału, że musiałam ją wstawić.

Nie ma to jak zostawić rozdział na ostatnią chwilę a potem wychodzi to co wyszło. Ale w sumie moje wytłumaczenie jest takie, że nie umiem pisać o tym co się działo naprawdę w filmie. Następne rozdziały już będą lepsze. I co najważniejsze, ze Steve'm.

Soulmate / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz