Kryzys zaufania

554 60 7
                                    

Tony Stark miał pomysł. Nie było to nic niezwykłego. Zwykle wystarczyło kilka minut nudy by wpadł na pomysł zbudowania wielkiej jak jego wieżowiec maszyny do baniek mydlanych. Oczywiście z tych bardziej szalonych lub absurdalnych pomysłów pozostały tylko marzenia i plany konstrukcyjne, gotowe jednak w każdej chwili do zrealizowania. Wiele urządzeń konstruował tygodniami, nie odchodząc nawet od miejsca pracy.

Mark II, super nowoczesna zbroja bez nazwiska Starka na plecach. Nowe oblicze miliardera. I narzędzie naprawy błędów swoich i ojca.

-Zapisać go w firmowej bazie danych?- spytał Jarvis, gdy nad interaktywnym stołem pojawiła się trójwymiarowa wersja pierwszej zbroi Tony'ego. Była rozłożona na kawałki, a jej linie świeciły morskim błękitem.

-Nikomu nie ufam. Zostawmy go na prywatnym serwerze- powiedział.

W jego umyśle pojawił się obraz Steve'a, który siedział piętro wyżej i oglądał telewizję z powodu braku lepszej rozrywki. Jednak Tony szybko pokręcił głową. Ufał mu, to oczywiste. Jednak nie mógł pozwolić na jakikolwiek błąd i narażenie Rogersa na niebezpieczeństwo. Nie jego.

-Oczywiście. Pracujemy nad tajnym projektem?- zbroja znów stała w jednym kawałku. Tony podniósł jej hełm do góry, a niektóre jej linie zaświeciły się na pomarańczowo.

-Nie chcę by wpadł w niepowołane ręce- mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do sztucznej inteligencji, i wyrzucił pomarańczowe części zbroi do wirtualnego kosza na śmieci.- Ja lepiej go wykorzystam.

Czuł, że był to winny Yinsen'owi. I jeśli gdzieś na świecie był ktoś, kto kupował jego broń, a teraz zagrażał jemu i jego Steve'owi, był gotów pracować dzień i noc by naprawić to, co zniszczył.

Tak też robił. Sam nie wiedział ile przesiedział w pracowni, zanim nie przyszedł do niego Steve. W startych dresach i pogniecionej koszulce, co świadczyło, że usnął na kanapie w salonie, czekając, aż Tony wyjdzie z warsztatu. Na stole znajdowało się coś podobnego do zmechanizowanej nogi, a obok Tony'ego stał Dum-E, co chwilę obrażany przez Starka.

-Tony, proszę. Jest już grubo po trzeciej w nocy. Nie możesz wiecznie tu siedzieć. Musisz odpocząć.- mężczyzna szybko obliczył, że spędził w pracowni ponad dwanaście godzin. Skarcił się w myślach, że przez taką ilość czasu, nadal zbyt mało zrobił.

Przez ten czas ani razu nie wyszedł do łazienki, nie poszedł nic zjeść, ani się napić. Jarvis milczał na ten temat ale Steve wiedział, że z Tony'm coś się działo. Od czasu powrotu z Afganistanu jego ukochany się zmienił. Stał się bardziej milczący i odseparował się od reszty ludzi, jakby miał sekret, który wyjściem na światło dzienne, mógłby zniszczyć pół Manhattanu.

-Już, skarbie. Za chwilę przyjdę.- Tony posłał mu miły uśmiech, ledwo się powstrzymując przed wróceniem do pracy.

-Co się dzieje?- pytał Steve, podchodząc do niego. Złapał za jedno z trzech krzeseł w pracowni i postawił je naprzeciw Tony'ego. Uderzyło w podłogę z cichym łoskotem i lekko skrzypnęło.

-Nic, naprawdę. Ja tylko pracuję nad czymś ważnym i...

-I...? Wiesz, że nie o to pytam. Stało się coś o czym nie chcesz mi powiedzieć. Nie twierdzę, że musisz mi o wszystkim mówić ale widzę, że to coś poważnego. A obiecaliśmy sobie, że o wszystkich problemach będziemy sobie mówić.

-I będę ci o wszystkim mówić.- odłożył narzędzia na blat i chwycił dłonie Steve'a w swoje. Potarł kciukiem jego tatuaż i spojrzał w jego oczy.

-Więc nad czym pracujesz?

-Nad maszyną do chmur.- Tony na szybko wymyślił jakąś wymówkę. W końcu kiedyś wspominał, że chciałby, żeby Kalifornia chociaż na jeden dzień pokryła się bielą i lekkim chłodem.- Wyobraź sobie, wreszcie będzie tutaj padał śnieg.

-Będziesz ją uczył jeździć na deskorolce?- spytał sceptycznie Steve, patrząc na nogę, stojącą na blacie niczym trofeum.

-Steve...- zdał sobie sprawę z błędu jaki popełnił. A mógł powiedzieć, że buduje jakiegoś robota. Jakim prawem w ciągu trzech sekund zapomniał o tym co budował przez całą noc i co stało tuż obok jego nosa?

Rogers zabrał ręce i podniósł się z krzesła, odsuwając się od Starka na kilka metrów.

-Nie, Tony. Rozumiem, że możesz nie chcieć mi mówić o wrzodach żołądka albo o tym, że pies sąsiadów narobił na nasz trawnik. Nie muszę nawet wiedzieć, że chciałbyś wykupić fabrykę perfum i stworzyć własny zapach. Nie wiem co się działo w Afganistanie ale wiem, że to może być dla ciebie traumatyczne i nie chcesz o tym mówić.- wskazał na reaktor łukowy na środku piersi Starka.- Ale na Boga, Tony, nie okłamuj mnie. 

Tatuaż na ręce Tony'ego zapiekł. I to wcale nie był ten sam ból, który czuł kiedy jechał do firmy w dniu ich pierwszego spotkania. Albo podczas ich pocałunku w biurze lub, gdy Steve zgodził się z nim zamieszkać. Teraz był czystą definicją tego słowa, przynosząc za sobą tylko niepokój. 

Nigdy nie czuł się w ten sposób.  Ręka prawie mu zdrętwiała. 

-Jeśli będziesz chciał porozmawiać, zadzwoń. Może uda się to naprawić.- gdy Rogers obracał się do niego tyłem, dostrzegł w jego oczach łzy. Coś, czego najbardziej w świecie nienawidził.

Steve wyszedł z pracowni, zatrzymując się na dwie sekundy na schodach, by rzucić Tony'emu smutne spojrzenie. Stark mógłby odtrącić Dum'E'go, trzymającego jakieś sprężyny, i pobiec za nim, złapać za rękę, pocałować i wyznać wszystko co czuł. Strach, że go straci, że coś nie wyjdzie. 

Jednak jedyne co robił to siedział i patrzył. Bratnich dusz nie powinno się rozdzielać. A teraz Tony czuł to aż za bardzo, bo Steve odszedł przez niego. Z jakiegoś powodu, jego tatuaż zaczął blaknąć. Ich uczucia też?

~$$$~

Iron-man się dzieje. W związku Steve'a i Tony'ego też się dzieje. Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.

Soulmate / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz