Steve zawsze sądził, że jego życie będzie nudne i monotonne, a jedyną przygodą będą cotygodniowe zakupy Sharon, w których musiał oceniać czy sukienka pasowała do jej włosów, czy nie. A jeżeli się pomylił, dostawał po głowie. Gdy poznał Tony'ego i wypowiedział słowa znajdujące się na ramieniu mężczyzny, jego życie nabrało kolorów i humoru, bo codzienne budzenie Starka kubkiem kawy i jego ciche mamroty w stylu "Steve, Stevie, Steve'wciu, kurwa, Rogers" potrafiły wywołać u niego śmiech, budzący wówczas Tony'ego.
Dlatego uśmiechnął się, widząc ukochanego, leżącego na jego klatce piersiowej. Objął go mocniej w pasie i wsunął nos w jego brązowe, krótkie włosy, łaskoczące go przyjemnie w policzki. Zbliżała się godzina dziesiąta rano, a oni nadal leżeli na kanapie w salonie, otoczeni tylko cichym szumem fal zza okna.
Tony, gdyby nie chciał być dalej obejmowany, zacząłby jakąś ciekawą rozmowę na temat jego nieobecności. Steve tak naprawdę nie powiedział co się u niego działo, i jakim sposobem znalazł go na pustyni. Z resztą z wzajemnością, bo Tony nie wspomniał o reaktorze łukowym, którego metalowe kawałki nieprzyjemnie wbijał mu się w skórę.
Po dwudziestu minutach leżenie, gdy niewygodna pozycja dała się we znaki kręgosłupowi Rogersa, Steve przeczesał palcami włosy miliardera, a potem ostrożnie, by nie obudzić, tak myślał Rogers, Tony'ego, podniósł się z kanapy. Ułożył Starka na boku i składając krótki pocałunek na jego skroni, wyszedł z salonu. Mężczyzna uśmiechnął się czule na ten gest.
Przez trzy miesiące niewoli brakowało mu delikatnych pocałunków, niewinnych dotyków, śmiesznych dogryzek i wesołych uśmiechów.
Steve starał się iść cicho, gdyż jego bose stopy opadające na dębowe panele, wytwarzały dość głośny, plaszczący dźwięk. Wszedł do kuchni i zatrzymując się przy szafce zawieszonej nad zmywarką, wyciągnął z niej dwa kubki.
Mógł bez większego problemu zrobić kawę z ekspresu ale zdecydowanie wolał zrobić ją sam.
Po zagotowaniu wody, starając się by czajnik nie wydobył z siebie gwizdu, wlał jego zawartość do kubka, na którego dnie była już kawa. Po wymieszaniu, wyciągnął z szafki słoiczek z miodem i uważając na ilość, dodał jedną łyżkę.
Tony stanął w progu i przyglądał się z uwagą plecom Steve'a, podczas gdy ten, nie zdając sobie sprawy z obecności Starka, kołysał lekko biodrami w rytm piosenki z radia. Pogwizdywał pod nosem, a czasami podśpiewywał, gdy przypomniał mu się fragment tekstu lub zapamiętał refren. Jego blond włosy sterczały we wszystkie kierunki, a bluzka oraz spodnie były pogniecione przez sen na kanapie.
-Hej, kochanie- powiedział Tony, wchodząc do kuchni. Steve gwałtownie odwrócił się twarzą do mężczyzny i uśmiechnął się szeroko z niezauważalnym wyrzutem.
-Prosiłem cię, żebyś mnie tak nie straszył- skarcił go Rogers i podszedł do Tony'ego. Stark objął go w pasie i do siebie przycisnął, po czym złączył ich usta.
-Nie myśl, że tak łatwo ci wybaczę.- Steve oparł czoło o Tony'ego i uśmiechnął się.
-Trzy miesiące cię nie miałem, a gdy wróciłem, tylko się poprzytulaliśmy. Szybko przyzwyczaiłeś się do mojego powrotu, wyrywając się z kanapy. Więc twoje przewinienie jest dużo poważniejsze.- odsunął się od Steve'a i podszedł do blatu. Z ust blondyna wydobył się głośny jęk zawodu.
Chwycił w dłonie kubek z obrazkiem plaży na Hawajach i upił łyk, rozkoszując się smakiem kawy z nutą miodu.
-Wolisz kawę ode mnie?- spytał z udawanym smutkiem.
Tony słysząc jego słowa, odłożył kubek na blat i podszedł do Stevena. Położył dłonie na jego biodrach, wbijając paznokcie w skórę i przycisnął go do najbliższego mebla. Najpierw zaczął całować jego usta, potem zsunął się na szczękę a na końcu na szyję. Z ust blondyna wydobywały się ciche pomruki i jęki.
-Myślę, że to jest wystarczająca rekompensata za ucieczkę z kanapy- mruknął Tony, odsuwając się od Steve'a na pół metra.
-Ale nadal nie odpowiedziałeś na pytanie- upomniał go Rogers, kładąc mu ręce na ramionach.
-Tak? Na jakie?- zdziwił się Tony, z powrotem kładąc dłonie na biodra partnera.
-Wolisz mnie czy kawę?
-Głupie pytanie. Oczywiście, że ciebie.- Tony niemal nie wybuchł śmiechem na powagę w głosie mężczyzny.
Podniósł ręce nad jego oczy i przejechał palcem po tatuażu na nadgarstku.
-Sir, panna Pots do pana dzwoni- odezwała się sztuczna inteligencja.
-Odbierz.- szybko polecił.
-Dzień dobry, Tony.- z głośników wydobył się lekko poddenerwowany głos asystentki Starka.
-Witaj, Pepper. O co chodzi?- Tony przeszedł od razu do sedna.
-Wczoraj po konferencji nie zdążyłam ci powiedzieć. Niejaki agent Coulson z Tajnej Agencji... to była dość skomplikowana nazwa, chciał z panem porozmawiać.
-Jasne. Może później.- olał sprawę. Niestety tego nawyku nie potrafił oduczyć go nawet Steve.
-Oczywiście. Do widzenia.
-Oj, Tony. Nie możesz wszystko zostawiać na ostatnią chwilę.
-Ależ oczywiście, że mogę.- ton Starka wyrażał typowe dla niego "nie mogę? No to patrz".
-Jesteś niemożliwy.- pokręcił głową i oparł się o plat stołu.
-I za to mnie kochasz.
-Tylko za to? Myślałem, że kocham cię za coś więcej ale niech ci będzie.- zaśmiał się blondyn i przyciągnął do siebie mężczyznę.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fiksi Penggemar"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...