Starał się liczyć godziny, później dnie i tygodnie. Każda sekunda dłużyła mu się w nieskończoność, co w pewnym stopniu przysługiwało się jego pracy. W nocy liczył barany, które, w pewnym momencie jego życia w jaskini bez prawdziwego światła, przestały wyglądać jak barany. I to wcale nie tak, że od tamtego czasu liczył jak Steve przeskakuje przez płot na czworakach. W ogóle, Tony zauważył, że przez to, że przebywa zbyt długo z dala od swojej bratniej duszy, zaczyna świrować. Ciągle o nim myślał. Ale na szczęście nie aż tak intensywnie by śnić jak ten przeskakuje przez płot.
Przez ten czas montował, spawał, ciął i łączył kolejne części pancerza. Czas był dla niego ważny. Każdy kawałem zbroi musiał być dopasowany, nie mogło być żadnej luki. Yinsen'owi nie przeszkadzał bałagan jaki Tony zostawiał po sobie. Rozumiał, że łatwiej mu się w ten sposób pracowało. I była kolejna zaleta. W bałaganie trudniej było rozpoznać ich prawdziwe zamiary.
(Dla wszystkich tych, którym nie chce się sprzątać w pokoju, oto podałam wspaniałą zaletę bałaganu. Poleca Tony Stark.- dop. Girmi)
-Myślisz, że nam się uda?- spytał Tony, odkładając lutownicę na stół i robiąc sobie małą przerwę między łączeniem kolejnych kawałków stali.
-Albo uciekniemy, albo zginiemy. Innej alternatywy nie ma.
-Jesteś pesymistą?- spytał, siadając na krawędzi stołu i przyglądając się jak Yinsen bawi się kolorowymi kabelkami.
-Realistą.- poprawił go, wracając do swojej pracy.
Tony kiwnął głową i wlał do gardła trochę wody z butelki, którą jego oprawcy raczyli mu zostawić. Spojrzał na równoległą ścianę. Była nierówna, jak to w jaskiniach bywa, i strasznie ciemna. Był to jedyny fragment gdzie nie było żadnych lamp. Na podłodze leżały zużyte rakiety, które Tony zniszczył by zbudować reaktor łukowy. Sam nie widział czemu za każdym razem gdy przychodzili sprzątnąć niepotrzebne graty, ten bałagan kazał zostawić.
-Wiesz co? Patrzę sobie na tą ścianę i myślę... że jak wrócę do domu to zmienię kafelki w łazience. Może na zielone. Albo na białe w różowe misie z kokardkami.
Gdyby Steve słyszał, że w chwili gdy mogę zginąć, gadam o remoncie łazienki, to by mnie sam zabił i nie czekał na terrorystów.- pomyślał.
-Genialny pomysł. Chociaż polecam motyw z wieżą Eiffla.- Yinsen podłapał pomysł na rozluźnienie atmosfery i uśmiechnął się.
Tony odwrócił się do niego i wybuchł śmiechem. Brakowało mu spokoju, luzu i śmiechu. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i Steve'a. Poczuć jego zapach, dotknąć jego skóry i ucałować jego tatuaż.
Zamknął oczy i starał przypomnieć sobie jego uśmiech. Albo ten dzień, w którym poszli na pierwszą randkę i złapał ich deszcz. Wtedy Steve się poważnie rozchorował a geniusz zachowywał się jakby ten miał mu skonać na kolanach. Na początku tego miesiąca miał sen, w którym wrócił cało do domu a Steve płakał przez niego przez kilka godzin.
Wyznał mu wtedy, że marzy mu się mały domek w lesie, nad jakimś pięknym stawem. Steve zaśmiał się i wspomniał o dzieciach, na co Stark ożywił się jeszcze bardziej i wtulił w swojego ukochanego. Od zawsze chciał mieć dzieci, a zwłaszcza córkę. Miał ten sam lęk, co jego ojciec, bał się, że jego syn będzie taki sam jak on. Ale w tym momencie się obudził i znów leżał w brudnej jaskini.
Był w trakcie montowania części do nogi pancerza, gdy usłyszał jak drzwi się otwierają. Tak jak to robił za każdym poprzednim razem, odłożył narzędzia i odsunął się od stołu. Założył ręce za głowę i dopiero wtedy przyglądał się swoim gościom.
Tym razem nie był to zwykły patrol, jak Tony to nazywał. Mężczyzn było więcej, a wśród nich inny. Ich dowódca zaszczycił osobę Tony'ego. Mężczyzna rozglądał się uważnie po pracowni Starka z kamienna miną ale widocznym podziwem w oczach.
-Opuśćcie ręce.- powiedział i Tony zaczął się zastanawiać czy powiedział to w jego języku, czy on sam spędził w ich towarzystwie tyle czasu, że zaczął rozumieć ich język.
Wykonał polecenia jak kazał. Nie lubił tego robić ale naprawdę nie uśmiechała mu się wizja kolejnych pięciu minut twarzą pod wodą albo trzech dni bez jedzenia. Łysiasty, Tony miał małą wenę by nadać mu jakąś wredną ksywkę, podszedł do niego i odsłaniając górny kawałek koszuli, spojrzał na reaktor łukowy.
-Łuk i strzały były kiedyś szczytem techniki wojskowej. Dzięki nim Czyngis-chan panował na ziemiach od Pacyfiku po Ukrainę.- Tony nie udawał zaciekawionego. Zawsze fascynowały go przemowy filmowe antagonisty do głównego bohatera.- Imperium dwa razy większym niż za Aleksandra Wielkiego, cztery razy większym od Rzymskiego.- podszedł do stołu i chwycił w dłonie plany zbroi.
Tony poczuł jak jego ciało obejmuje skurcz, oddech spowalnia a krew w żyłach przyśpiesza. Poczuł jak boi się o to, że mężczyzna odkryje prawdziwe oblicze rysunków.
-Ale dzisiaj, ten kto ma najnowszą broń Starka włada światem.- Tony poruszył się by wyrwać mu papier ale powstrzymała go ręka Yinsen'a. Mężczyzna odłożył plany i spojrzał znowu na Tony'ego.- Wkrótce nadejdzie mój czas.
Podszedł do Tony'ego i patrzył się w jego oczy, poszukując jakiejkolwiek niedoskonałości, która mogłaby o zdradzić. Jednak potem zwrócił się do Yinsen'a. Tony poczuł ulgę o swoje życie ale strach o jego. Stał, nie wtrącając się by nie pogorszyć sytuacji. Ich rozmowa nie była kwitnąca, aż ten nie podszedł do okularnika z kawałkiem rozżarzonego węgla.
Tony wpakował się w bagno, gdy usłyszał słowa "masz czas do jutra" a potem wyszedł.
Pracowali z jeszcze większą zawziętością niż przez ostatnie tygodnie. Wszystko wykonywali dwa razy szybciej i z większą precyzją. Każdy ruch młota, opadającego na gorący metal maski, przybliżał go do upragnionej wolności. Odgłosy uderzania metalu o metal budowały jego nerwy i cierpliwość. Dwadzieścia dwa uderzenia w blachę, syk podczas jej zetknięcia się z wodą i Tony podstawił ją na stole przed Yinsen'em. Parowała od temperatury i ociekała nagrzaną wodą.
Dwadzieścia dwa ruchy dla historii, jeden dla świata.
~$$$~
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to ostatnie zdanie, w stu procentach poświęcone Endgame, które ciągle przeżywam.
Tydzień temu wattpad nie wysyłał powiadomień więc jeżeli nie przeczytaliście poprzedniego rozdziału, zachęcam do powrotu.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fanfiction"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...