Steve wielokrotnie dzwonił do Tony'ego, lecz za każdym razem odzywał się Jarvis, informujący o nie chęci miliardera do rozmowy z nim, albo Pepper, będąca trochę delikatniejsza od sztucznej inteligencji, tłumacząca aktualnym brakiem Tony'ego pod telefonem. Aż po trzynastu dniach bez jakiegokolwiek kontaktu ze Starkiem, Steve był zmuszony wyjechać z Kalifornii sam. Zostawił tylko krótką wiadomość Pepper, która stale informowała go o stanie geniusza, nie wspominając jednak o jego dziwnym zachowaniu względem nowego projektu.
Nie chciał wyjeżdżać, jednak wiadomość od jego matki o złym stanie ojca, zmusiła go do spakowania walizki i powrotu na Brooklyn. Od razu po przekroczeniu progu został zalany setkami pytań o jego zdrowie, o Tony'ego, nawet temat ślubu przemknął gdzieś między słowami.
-Mamo, proszę cię. Spokojnie. Odpowiem na wszystkie pytania, tylko daj mi usiąść.- ale nie dodał, że na połowę pytań prawdopodobnie skłamie. Steve się zaśmiał.
-Oczywiście.- Sara przepuściła go w progu i pozwoliła wejść do salonu. Mieszkanie urządzone w staromodnym stylu zawsze napawało go do malowania.
-Jak się czuje tata?
-Jest całkiem dobrze ale leży ciągle w łóżku. Lekarze mówią, że niedługo mu przejdzie ale wiesz jaki on jest. Wystarczy katar i już zaczyna pisać testament. Przez ostatni tydzień nie dawał mi spokoju, więc musiałam do ciebie zadzwonić. Mam nadzieję, że nie przerwałam tobie i Tony'emu niczego ważnego.
-Nie, w porządku.
-Steve, co się stało? Nagle posmutniałeś?- chwyciła go za brodę i kazała mu spojrzeć jej w oczy. Co jak co, ale dla Sary Steve zostanie już zawsze sześciolatkiem, który obdarł sobie kolana, walcząc z Bucky'm w wojnę.
-Wiesz, mamo, ja i Tony mamy aktualnie mały kryzys.
-To coś w związku z Afganistanem? Aaron mi opowiadał co się stało.
-Tak, to jest jakoś połączone ale sam nie wiem jak. Zachowywał się dziwniej. Jakby... jakby w ogóle mi już nie ufał.
Jednak Tony nie miał takich dylematów. Głowę zaprzątała mu tylko jedna myśl. Projekt Mark II.
-Dzień jedenastu, próba trzydziesta pierwsza- powiedział Tony, cofając się na wyznaczone miejsce. Tym razem, dla bezpieczeństwa jego oraz innych projektów, którym poświęcił długie tygodnie pracy, kolejna próba uniesienia się w górę została przeniesiona bliżej aut, które stały pod ścianą, a sufit był trochę wyżej niż w pozostałej części warsztatu.- Konfiguracja dwa zero. Robot z gaśnicą na posterunku. Opryskasz nie kiedy trzeba, to oddam cię do szkoły- zagroził, a mechaniczne ramie wydało z siebie dźwięk smutku.
Spojrzał na robota z kamerą i odsunął dłonie od swojego brzucha. Stanął w lekkim rozkroku, a potem zgiął nogi w kolanach.
-Spokojnie. Zaczniemy od jednego procenta mocy- powiedział, mając w pamięci swoją poprzednią próbę.- Trzy, dwa, jeden.
Z rękawic i podeszew butów wydobył się biały blask, który uniósł Tony'ego pół metra w górę. Po kilkusekundowej walce o równowagę i krótkim locie Tony z powrotem stanął nogami na stalowym podeście.
-Nie celuj we mnie, bo jeszcze sam się podpalę.- z zapałem z jakim mechaniczne ramie trzymało w kierunku Tony'ego gaśnicę, można by było się obawiać, że Stark może to w każdej chwili zrobić.- Spocznij. Działaj w razie konieczności.
Tony wrócił na środek podestu i znów zgiął nogi w kolanach.
-Dwa i pół procent. Trzy, dwa, jeden.
Tony uniósł się w powietrze, lecz jego ciało działało z jeszcze większą niepewnością co poprzednio. Nogi drżały, starając się nie zgiąć i utrzymać właściciela. Zanim zaczął kontrolować trajektorię lotu ciągle latał do tyłu, z trudem okręcając ciało, by nie przywalić plecami w ścianę.
-Oto chodzi, oto chodzi- zaśmiał się.- Ale nie po samochodach- mruknął przeciągle, gdy zaczął latać kilka centymetrów nad autami, które kosztowały go tyle co roczna albo nawet cało życiowa wypłata zwykłego człowieka.
Potem wleciał nad biurko, przez co lżejsze narzędzia spadły na podłogę, a papiery poszybowały w górę. Nie tracąc równowagi wyciągnął ręce przed siebie, by zmienić kierunek lotu.
-Nie jest źle- powiedział i z gracją godną eksperta wylądował na podeście. No, do tej gracji trochę brakowało ale to dopiero jedna z pierwszych prób.
Dla bezpieczeństwa wykonał dwa kroki w tył i zamachnął się rękami, by w razie czego, nie upaść na podłogę, łamiąc sobie przy tym obie nogi. Westchnął zadowolony z siebie i odwrócił się do Dum-E, który zerkał na niego z gotową do wystrzału gaśnicą.
-Nie, a-a-a-a-a!- krzyknął Tony, w jego kierunku. W ostatniej chwili zmienił plany i wydał z siebie dźwięk zawodu.- Tak, umiem latać- powiedział sam do siebie.
Maszyny podjechały do niego i zaczęły nakładać na jego ciało elementy projektu Mark II. Najpierw na buty została nałożona osłona, potem na rękawice. Plecy i brzuch zostały pokryte pancerzem, a głowa zakryta hełmem.
-Jarvis, jesteś gotowy?- spytał, przykładając maskę do twarzy.
-Do usług- odpowiedziała sztuczna inteligencja.
-Prześlij dane z komputera
-Tak jest.
Kilka niebieskich tabel pojawiło mu się przed oczami, pokazujących najróżniejsze informacje o stanie zbroi. Nagle zaczęły pojawiać się kolejne dane na temat jego warsztatu. Rozmiar koła, marka auta, wyjście z podziemia, dane o jego wynalazkach, dosłownie wszystko.
-I jak?- spytał, gdy niebieski laser przeskanował najbliższe otoczenie.
-Podłączyłem się. Jesteśmy gotowi.- tuż przed twarzą Tony'ego pojawił się miniaturowy model jego zbroi.
-Sprawdź kontrolery lotu.
-Tak jest.
Elementy zbroi zaczęły się osuwać z pierwotnych miejsc z charakterystycznym zgrzytem. Metal przy łydkach cicho skwierczał, poruszając nieznacznie fragmenty, a potem wrócił na miejsce. Potem kolana, uda, ręce, brzuch i plecy. Tony uśmiechnął się nieznacznie.
-Zobacz prognozę pogody i dane kontroli naziemnej.
-Sir, przed lotem trzeba sprawdzić mnóstwo danych.
-Jarvis, czasami trzeba się śpieszyć- powiedział, a chwilę później nie było go już w warsztacie. Tony naprawdę chciał, by Steve to zobaczył.
~$$$~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za ten rozdział. Był pisany w stresie o zbliżający się rok szkolny i nie potrafiłam sklecić prostych zdań.
Wiem, że to już kolejna obietnica, że niedługo wszystko wróci do normy i rozdziały będą takie jak na początku ale jestem jak Tony. On też obiecuje Steve'owi, że przestanie pić.
Forma książki wróci do normy jak skończy się akcja z Iron Mana. Wtedy już będzie dobrze, obiecuję.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fanfiction"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...