Tony'ego jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszył widok płaczącej Pepper i obejmującego ją Happy'ego, na którego twarzy jak zawsze była grobowa mina. Jednak chyba wszyscy wiedzieli, że gdyby nie etyka zawodowa, ochroniarz rzucił by się na pracodawcę i zgniótł mu co najmniej dwie kości podczas tęsknego uścisku. Tony radował się widząc kilkunastu amerykańskich żołnierzy i nie pamiętał kiedy ostatni raz z takim zapałem zakładał jakikolwiek garnitur. Miał dosyć starych ciuchów, w które wepchnęli go terroryści i wręcz marzył o chłodnej kąpieli, rzucając trzy bolesne miesiące w niepamięć.
Z jego prawej strony szedł Rhodey, a z lewej Steve, trzymający go za rękę, jakby ten miał zaraz uciec i znów zostawić go samego na trzy miesiące lub dłużej.
Gdy podeszli do pracowników, ale też przyjaciół, Tony uniósł głowę go góry, jak jakiś mędrzec, i z poważną miną powiedział"
-Masz czerwone oczy. Płakałaś po szefie?- jego głos, choć pełen powagi, wypełniony był szczęściem z powrotu.
-Z radości. Nie cierpię szukać pracy.- kobieta uśmiechnęła się i pociągnęła nosem, wycierając jednocześnie łzy w chusteczkę.
Rhodey poszedł gdzieś, niezauważony przez nikogo, a reszta wsiadła do samochodu Happy'ego.
-Dokąd?- spytał ochroniarz, wpatrując się w lusterko i upewniając się, że wszystko i wszyscy są na swoich miejscach. Nadal ciężko było uwierzyć, że moc tatuażu jest taka silna, by znaleźć ukochanego na drugim końcu świata. Dlaczego obecność Tony'ego wydawała mu się nierealna.
-Do szpitala- odezwał się Steve, który siedział na tylnym siedzeniu obok Tony'ego, oraz Pepper, zajmująca miejsce obok kierowcy.
-Nie.- wtrącił się Stark, ściągając na siebie uwagę pozostałej trójki.
-Co? Musisz się zbadać- powiedział oburzony Steve, rzucając spojrzenie Happy'emu by ten jechał do szpitala. Biedak nie wiedział co zrobić. Z jednej strony był jego szef, który słowem mógł go pozbawić pracy nawet na długie lata, a z drugiej ukochana kobieta i Steve, którego gromów w oczach bał się jak diabeł wody święconej.
-Steve, kochanie. Po trzech miesiącach niewoli chcę trzech rzeczy. Całusa, cheeseburgera i...- tutaj nie dokończył.
-Nie ma mowy.- odezwała się Pepper, wyczuwając zachciankę szefa. Odwróciła się do niego twarzą i zaczęła szukać wsparcia w którymkolwiek z mężczyzn.
-To nie to. Zwołaj konferencję prasową.- kiwnął głową w stronę kobiety, dając jej do zrozumienia, że to sprawa życia i ewentualnego dobra umysłowego.
-Słucham?- spytali Pepper i Steve, nie rozumiejąc za bardzo zaistniałej sytuacji.
Co się tam wydarzyło?- spytał sam siebie w myślach Steve, wiedząc, że i tak wszechwiedzący Bóg nie uraczy go odpowiedzią.
-Hogan, ruszaj. Najpierw cheeseburger.- szczęśliwy w głębi duszy, bo nie ujrzał w oczach Rogersa jakiegokolwiek sprzeciwu, kierowca ruszył przed siebie.
Pepper po drodze wykonała kilka telefonów a Steve z całej swojej siły duchowej i cierpliwości stara się wydobyć z Tony'ego jakieś informacje. Jednak ten milczał jak niemy zamknięty w sejfie na cztery spusty i zakopany sześć stóp pod powierzchnią ziemi.
Stark wtulił się tylko w ramiona swojego ukochanego wdychał spokojnie zapach jego skóry. Uspokajało go to. W sumie... teraz nawet ciasto czekoladowe by go uspokoiło i dało poczucie obecności w cywilizacji. Uwielbiał uczucie dłoni Steve'a przesuwanej po jego włosach i delikatnych pocałunków na swoim policzku.
Po drodze na salę, w której miała odbyć się konferencja, wstąpili do Burger Kinga. Steve mógł z czystym sumieniem i bez wątpliwości powiedzieć, że Tony miał całą listę rzeczy, które uwielbiał. Od ostrej metalowej muzyki, przez majstrowanie w urządzeniach, systemach i oprogramowaniach aż do cheeseburgerów, które zajmowały trzecie miejsce, wahając się na drugim, zaraz przy majstrowaniu. Tony po prostu uwielbiał cheeseburgery. Więc to normalne, że po trzech miesiącach niewoli chciał je zjeść. Wredny ser ciągnący się aż do pasa i nie chcący się urwać nawet przy ciągnięciu go jak pająk sieć.
Steve na początku związku z Tony'm uważał go za narcystycznego geniusza, pieszczącego swoje wielkie ego poprzez sarkazm, wywiady i wspomnienia nocy z obcymi osobami, który miał jednak w sobie szczyptę romantyzmu, uprzejmości i umiejętności kochania. Potem okazało się, że Tony jest rozrywkowym człowiekiem, ale również i spokojnym, zdolnym wysłuchać ze zrozumieniem drugiej osoby i nawet dobrze doradzić.
Na miejscu czekał już tłum dziennikarzy. Witający go z okrzykiem ludzie klaskali w dłonie. A na samym czele stał Obadiah Stone, przyjaciel rodziny Stark, i jedyny, który miał wątpliwości co do związku Tony'ego ze Steve'm, który nie polubił jego świńskich, małych oczek od pierwszego spotkania.
-Patrzcie kto przyszedł- powiedział Stone, wskazując ręką na Tony'ego, stojącego przy nim, gdy weszli do sali. Kobiety i mężczyźni ustępowali im miejsca, gdy szli w kierunku podwyższenia.
Pierwszy głos zabrał Obadiah, szczerząc się do ludzi jakby chciał ich pożreć. I gdyby rzucił się na nich z widelcem albo łyżką, Steve naprawdę by się nie zdziwił. Nawet długoletnia przyjaźń tego człowieka z jego ukochanym nie zmieniła jego zdania. Powiedział dwa słowa "witajcie eeeeyyyy..." brzmiąc jak chora owca i spojrzał na Tony'ego siedzącego tuż przed nim na podłodze.
-Mogli byście usiąść?- podniósł rękę do góry i co jakiś czas ją opuszczał, dając do zrozumienia co mają zrobić.- Będziecie mnie widzieć. I nie będzie tak sztywno.- na jego prośbę wszyscy zajęli miejsca na podłodze. Tony wziął kęsa cheeseburgera i przejechał spojrzeniem po tłumie ludzi.
Do stojących w tyle pod ścianą Steve i Pepper podszedł Rhodey. Stanął obok nich i utkwił wzrok w Tony'm. Po sali rozniósł się cichy szept dziennikarzy.
-Mam złe przeczucia- szepnął Steve w ich kierunku. Co jako co ale znał Tony'ego i jego postawa nie wróżyła niczego dobrego. W dodatku ta cała powaga i napięcie w atmosferze grały Steve'owi na nerwach.
-To jest nas dwoje.- kiwnęła mu kobieta.
-A nawet troje.- dodał James, wkładając ręce do kieszeni marynarki.
~$$$~
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału w środę ale to tylko jednorazowy wypadek. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fanfic"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...