Ciemne ściany jaskini

749 81 12
                                    

Tony wielu rzeczy żałował ale były też takie, którym dziękował, że się nie wydarzyły pomimo jego ogromnych próśb. Dziękował za to, że mimo nalegań, Steve nie poleciał z nim. To było dziwne. Martwił się o kogoś kto przebywał kilkaset kilometrów od niego w bezpiecznej willi a sam leżał na starym łóżku rodem ze szpitala psychiatrycznego w zapaskudzonej jaskini, mając przed oczyma wspomnienie ogromnego bólu, uczucia grzebania w jego klatce piersiowej oraz smak metalu w ustach.

W dodatku kilka metrów od niego stał jakiś człowiek, który, na pierwszy rzut oka, zupełnie nie przejmował się nim ani jego stanem zdrowia. Patrzył się w kawałek lustra i golił brodę. Tony przechylił się by podjąć kolejną próbę sięgnięcia po naczynie z czymś przypominające wodę, by zaspokoić pragnienie, gdy poczuł coś na wzór ciągnięcia lub bardziej trzymania.

-Nie radzę.- odezwał się nieznajomy, nie odwracając się do niego nawet na chwilę.

Tony przewrócił się na plecy, patrząc na stół, gdzie stał akumulator, trzymający go w miejscu. Chociaż nie tyle samo urządzenie, co kable łączące je z ciałem Starka. Najpierw poklepał pierś czując w niej ciało obce a potem zdarł z niej kruchy bandaż. Poczuł panikę na widok czegoś, czego wcześniej tam nie było.

Patrzył w spowity ciemnością sufit jaskini aż do momentu, w którym starszy człowiek rozpalił ognisko i zaczął na patelni robić kaszę. Dopiero wtedy podniósł się z miejsca i zgarniając z szafki kawałek lustra, zaczął przyglądać się urządzeniu.

-Coś ty mi zrobił?- spytał. Mężczyzna pierwszy raz spojrzał na niego, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech.

-Ja? Uratowałem ci życie. Usunąłem co mogłem ale spoko odłamków zostało i zdążają do serca.- odłożył drewnianą łyżkę i chwycił mały słoiczek.- Chcesz zobaczyć?- w środku brzęczały odłamki metalu.- To na pamiątkę. Popatrz.- rzucił słoiczek Tony'emu.

Trzy drobne kawałeczki, nie mierzące więcej niż pięć milimetrów, leżały na jego dnie.

-W mojej wiosce rannych nazywamy "żywymi trupami", bo w tydzień odłamki docierają do ważniejszych narządów.- gdy mówił, Tony patrzył w ogień. Zdawał sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji właśnie się znajdował. Odłożył słoiczek na łóżko obok siebie.

-Co to jest?- spytał kładąc ponownie rękę na urządzeniu, w którego miejsce wykonania nie trudno by było zwątpić.

-Elektro-magnez zasilany akumulatorem. Dzięki niemu jeszcze trochę pożyjesz.- powiedział i kontynuował gotowanie kaszy. Tony spiął się trochę i zapiął starą, brudną bluzę, uważając na czerwony kabel niemalże dosłownie zwisający mu z piersi.

Pomimo ciemnego otoczenia, jego oczom nie uciekł widok nikłego, czerwonego światełka kamery zamontowanej na ścianie, na którą od razu rzucił wzrok.

-Uśmiechnij się.- starszy, łysiejący mężczyzna musiał być tam szmat czasu skoro był w stanie w ogóle wypowiedzieć te słowa z uśmiechem. Tak przynajmniej myślał Tony.- Poznaliśmy się na zjeździe w Bernie, pamiętasz?

-Nie bardzo.- powiedział zgodnie z prawdą.

-Nic dziwnego. Ja w twoim stanie nie umiałbym stać a co dopiero mówić o układach scalonych.- rzekł i wydawało się, że pamiętał wszystko tak jakby to się działo kilka godzin a nie lat temu.

-Gdzie jesteśmy?- spytał ale zamiast odpowiedzi z ust mężczyzny w okularach, otrzymał zgrzyt otwieranych, stalowych drzwi i krzyk w niezrozumianym języku.

-Wstawaj.- powiedział i pociągnął go za prawe ramię.- I rób to co ja.

Zgodnie z jego poleceniem stanął obok niego i podniósł ręce do góry. Do pomieszczenia weszło sześciu mężczyzn, trzech z przodu i trzech za nimi. Czterech z nich miało broń wysoko podniesioną, ostatni miał na sobie wojskowy mundur a tylko jeden z nich nie miał przy sobie broni ze Stark Industries, której logo Tony od razu wyhaczył.

Ten bez broni podszedł do nich z uśmiechem i wysoko podniesionymi rękoma. Tony niewiele rozumiał z jego wypowiedzi, by nie powiedzieć, że całkowicie nic. Usłyszał tylko wypowiedziane z dumą i pochwałą nazwisko "Stark", a potem ten skinął w kierunku jego towarzysza.

-Mówi "Witamy Tony'ego Starka, najsłynniejszego mordercę w dziejach Ameryki"- powiedział po angielsku. Antony poczuł pewnego rodzaju strach, złość i wstyd.- Jest zaszczycony.- dodał, gdy tamten znów dodał coś od siebie, wskazując raz na siebie, raz na nich.- Masz zbudować wyrzutnię.

Podał zdjęcie. Tony przez chwilę wpatrywał się w jego grube ciało w ciszy a potem odpowiedział. Jego ton był jednoznaczny i dawał do zrozumienia brak możliwości zmiany decyzji.

-Nie.

Twarz mężczyzn spoważniała. Kiwnął ręką w kierunku ludzi za nimi a ci podeszli do Tony'ego i złapali gwałtownie za jego ramiona. Z początku próbował się wyrywać i bronić własnej godności lecz po oberwaniu kilka razy z pięści w twarz, stracił do tego zapał. 

Prowadzili go przez ryte korytarze. Nie było okien a źródła światła stanowiły tylko lampy i staroświeckie pochodnie. Piach wlatywał mu do dziurawych butów, które przez swój rozmiar, ledwo trzymały się na jego stopach. Weszli do czegoś przypominającego pokój. Na środku stał tylko basen z wodą. Ludzie rzucili go na ziemię i zanurzyli w zimnej wodzie. Walczył o każdy oddech, możliwy do zdobycia, gdy nie przetrzymywali mu głowy pod wodą.

Gdy skończyli, założyli mu stary, cuchnący worek na głowę i znów prowadzili przez korytarz. Akumulator ciążył na jego ramionach. Słyszał tylko ich okrzyki złości i rozkazy. Wzrok miał ograniczony ale widział żarówki porozwieszane co pięć lub siedem metrów. Przewróciłby się kilka razy zanim wreszcie dotarli na świeże powietrze i zdjęli mu parciany worek z głowy.

Od razu uderzyły go promienie słoneczne bijące spomiędzy dwóch gór, między którymi znajdowała się ich kryjówka. Został dwa razy popchnięty by ruszyć do przodu. Tony rozglądał się wokoło nie mogąc uwierzyć. Wszędzie znajdowała się zapakowana w skrzynie albo leżąca luzem broń z jego firmy. Rakiety, bomby, karabiny, granaty.

-Mówi, że mają wszystko co trzeba wy zbudować wyrzutnię. Masz zacząć natychmiast a jak skończysz, puści cię wolno.- przetłumaczył okularnik, którego wyciągnęli z jaskini tuż za nim.

-Nie puści.- sprawiając pozory, uścisnął rękę swojemu oprawcy.

-Nie.

Soulmate / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz