Tony czuł jak serce podchodzi mu do gardła, gdy usłyszał dźwięk gasnącego samochodu. Wiedział, że warunki w jakich mieszkają i ilość pieniędzy jaką dysponowali, w końcu był miliarderem, była wystarczającym gwarantem ale nie chciał nikogo odstraszyć swoim zachowaniem. Chciał by pracownicy domu dziecka, którzy przyjdą stwierdzić czy ich sytuacja jest odpowiednia do opieki nad dwójką młodziutkich istot, byli zadowoleni i bez najmniejszego grymasu pozwolili im wziąć do siebie dwójkę dzieci, które niemal od razu do nich podbiegły, gdy tamtego dnia przekroczyli próg budynku. Znaczy pobiegł tylko sześcioletni Peter, a dwuletnia Morgan, której włosy ledwo rosły na główce, podreptała do nich, potykając się o zadarty dywan i upadła w objęcia klęczącego przed nią Steve'a.
Tony już wtedy pokochał te dwie małe istotki i z całych sił starał się o opiekę nad nimi. Steve nie protestował, podobał mu się widok Tony'ego z dwójką lgnących do niego dzieci, a z resztą sam od zawsze pragnął mieć rodzinę z prawdziwego zdarzenia. Dla niektórych oznaka posiadania partnera tej samej płci oznacza już całkowite skreślenie posiadania potomstwa. Biologicznego pewnie tak ale nikt nie zabroni im mieć dziecka.
Dwa miesiące po ślubie przeprowadzili się z ogromnego miasta na spokojną wieś. Nie mieli daleko, co to to nie ale liczył się dla nich spokój. Kilka metrów od domu mieli jezioro, a niedaleko mieszkała para z trójką małych dzieci, które na pewno z chęcią przywitały by dwójkę młodych, nowych znajomych. Tony przy zakupie nawet nie licytował się o cenę, która dla Steve'a była ogromna. Ale przecież kto miliarderowi zabroni. O obrazie Picassa Steve też się dowiedział. Dom, w którym tym razem nie dałoby się nikogo zgubić, urządzili według własnego widzimisię.
Steve i Tony wyszli z domu, starając się wyglądać w miarę przyzwoicie, nerwy ciskały nimi obojgiem.
-Hej, Steve, hej, Tony!- krzyknęła, wychodząca z samochodu, kobieta.
-Tasha? Co ty tu robisz?- Natashę Romanoff poznali na jednej z misji. A dokładniej Steve poznał, a Tony od razu oskarżył go o romans z rudą. Przez trzy tygodnie blondyn spał w salonie na sofie, zanim Tony zgodził się wysłuchać jego wytłumaczeń i zrozumieć swój błąd. Ale potem nadal spał na kanapie za wprowadzenie Tony'ego w nerwy.
-A tak sobie przyjechałam. A co? Macie już zaplanowane jakieś spotkanie?
-Tak. Z ośrodkiem adopcyjnym.
-Chcecie adoptować dziecko? Czemu nic nie mówiliście? Od jak dawna to planowaliście? Nie przyjeżdżałabym.
-Może to i dobrze, że jesteś. Pomożesz mi uspokoić Tony'ego. Kiedy usłyszał samochód to niemal wyskoczył przez okno. Dobrze, że dzieliła go od niego zmywarka.
-Nie prawda! Czemu mówisz o mnie jak o jakimś panikarzu! Najpierw spiskowiec, teraz panikarz. To po tobie wszystko spływa jak woda po kaczce.
-Istny kłębek nerwów- zauważyła, podpierając rękoma boki.
-A żebyś wiedziała.
-Jak mają na imię. Ile mają lat? Czemu się nie chwaliliście? Opowiadaj!- krzyknęła podekscytowana kobieta, zmieniając niewygodny dla Tony'ego temat.
-Peter ma sześć lat, a Morgan dwa. Morgan to taka mała kluska.
Zanim Natasha dopiła herbatę, pod domem Starków zaparkował drugi samochód, z którego wysiadła elegancko ubrana kobieta.
***
Dwa tygodnie. Dokładnie tyle musieli czekać na wszelkie związane z adopcją formalności, w których pojawił się jakiś błąd. Wydawało się to dłużyć niemiłosiernie, lecz pewnego letniego dnia, gdy słońce paliło w głowę wszystkich, którzy znajdowali się na dworze, próg przekroczył siedmioletni Peter. Morgan weszła na rękach Steve'a, trzymając się jego włosów.
CZYTASZ
Soulmate / Stony
Fanfiction"Kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, wiedz, że już nic nie będzie takie jak dawniej". Te słowa prześladowały Tony'ego od dziecka. Czternaście słów wyrytych na nadgarstku dwudziestoletniego miliardera niczym definicja z książki. Nic dla niego nie zna...