Rzecz niezbędna i zapomniana

437 35 12
                                    

Miejsca ślubu i wesela zostały zarezerwowane, garnitury były gotowe, potrawy na wesele łączące w sobie kuchnię japońską, włoską i meksykańska (Pepper organizująca wszystko uparła się na różnorodność)- zamówione, tort weselny- upieczony, goście- zaproszeni, bilety na miesiąc miodowy- kupione, wszystkie szczegóły dotyczące wesela- dopracowane, więc czego brakowało? Tony był w stu procentach pewien, że o czymś zapomniał. Ślub miał się odbyć za kilka godzin na jednej z piękniejszych plaż, a Tony wywiercał sobie w tyle głowy o co mogło chodzić. Normalnie spytał by Steve'a ale ten spał u rodziców, bo Tony ten jeden raz w swoim życiu musiał być przesądny i nie chciał widzieć swojego wybranka dzień przez ślubem, wierząc, że to przyniesie im pecha.

Stark przekręcił się na drugi bok. Łóżko, bez znajdującego się po jego drugiej stronie drugiego ciała, wydawało się być mega niewygodne. Brak wgniecenia w materacu powodowało, że Tony czuł się dziwnie wysoko. W końcu ułożył się na plecach i zaczął wpatrywać się w sufit. Ten sam, w który wpatrywał się w dniu poznania Steve'a. I w prawie każdy inny dzień wcześniej czy później. Mimo, że w pomieszczeniu emanowało ciemnością i mrokiem, był w stanie zauważyć mały czarny punkt na suficie. Eh, będzie musiał kiedyś przemalować ten pokój bo ten ślad po zabitej gazetą musze zaczynał go wnerwiać.

Jednak wpatrując się w ten brud zaczął wyliczać szczegółowe elementy wesela. Orkiestra do zabawy, ilość kwiatów tak wielka, że można się zatracić w zapachu, alkohol by nie było nudno, samochód by dotrzeć na wesele, wielki napis umieszczony nad miejscem pary młodej "skończy się dopiero jak się upijemy"- o dziwo pomysł Steve'a, obrączki jako znak ich małżeństwa, tysiące gołębi, które zamówił by je wypuścić w chwili pocałunku, fajerwerki na wieczór...

O kurwa...

Tony spadł z łóżka z głośnym krzykiem i jeżdżąc ręką po blacie szafki nocnej, próbował znaleźć telefon.

-Pepper!- krzyknął do słuchawki, gdy tylko kobieta odebrała od niego połączenie.

-Tony, jest druga w nocy. Jutro masz ślub, daj mi się wyspać albo będę wyglądać jak wampir.- zagroziła.

-Pepper, zjebałem!- krzyknął i pociągnął nosem.

-Co? Co jest? Steve zerwał zaręczyny?

-Pepper! Nie! To by było najgorsze!

-Nie zaczynaj każdego zdania od wołania mnie. Wnerwia mnie to. Poza tym jakbyś nie wiedział to położyłam się spać dopiero godzinę temu bo ta kobieta od dekoracji weselnych ciągle namawia mnie na beżowy kolor serwetek i nie daje mi spokoju z tymi telefonami. Na głowie mam już papiloty, a na twarzy maseczkę. Więc łaskawie powiedz o co chodzi, czy to strach przed ślubem, czy okres ci się spóźnia, i idź spać.- Pepper nie brała na poważnie strachu Tony'ego, który akurat w tej chwili, W TEJ JEDNEJ JEDYNEJ SŁUSZNEJ I NIESPODZIEWANEJ CHWILI, by bardzo uzasadniony.

-A obrączki ktoś kupił?- zadał spokojnie pytanie z lekkim arystokratycznym akcentem.

-Ty się miałeś tym zają... NIE MÓW MI, ŻE ZAPOMNIAŁEŚ KUPIĆ OBRĄCZKI BO CIĘ ZAMORDUJĘ!

-Zostawisz Steve'a jako niedoszłego wdowca?

-Przynajmniej nie weźmie ślubu z takim roztargnionym człowiekiem. Dobra, załatwię to.

-Oh, Pep, ratujesz mnie. Jak zawsze. Wiszę ci kolację i podwyżkę.

-Wystarczy jak dasz mi dwa tygodnie wolnego.

-Dla ciebie wszystko.

-Dobra, idź spać. To twój dzień, musisz być wyspany. Ja się pomaluję. Niestety.

-Kocham cię.

-Zostaw tą miłość dla Steve'a. Dobranoc, Tony.

-Dobranoc, moja ty wybawicielko. Moja ty gwiazdo betlejemska, zbawiciel...- przerwał, gdy usłyszał sygnał przerwanego połączenia.

Mam nadzieję, że Steve nie truje tak swoim rodzicom.- pomyślała Pepper, wychodząc z łóżka by w jak najszybszym czasie zdobyć dwie obrączki ślubne.

Rano Pepper przyjechała do Tony'ego wraz z Happy'm i dwiema złotymi obrączkami z wygrawerowanymi napisami, na tej dla Steve'a pisało "...i że cię nie opuszczę...", a dla Tony'ego "...na wieki wieków". No cóż, każdy ma swój gust, a gdy spotkają się dwa zupełnie inne od siebie gusta, to można spodziewać się kabateru na żywo i na taśmie.

Stark oczywiście panikował. Wysłał na siebie zimną już wtedy kawę, spodnie od garnituru założył na odwrót i nie mógł zawiązać krawata. Zupełnie nie przypominał tego dawnego Tony'ego, który śmiał się z najdziwniejszych rzeczy i żartował na każdy temat, nie biorąc niczego na poważnie.

Co do Steve'a rzeczy miała się zupełnie inaczej. Mając pod ręką szczęśliwe od wielu lat małżeństwo, był spokojny, gotów przyjąć od rodziców każdą dobrą radę.

-Mój synek bierze ślub- powiedziała Sarah, ocierając policzek z niewidzialnej łzy.

-Wreszcie. Myślałem, że ten moment nigdy nie nadejdzie.- skomentował Joseph, wycierając rękę w kuchenną ścierkę, zawieszoną na klamce jednej z zawieszonych na ścianie szafek.

-Tato, mam dopiero dwadzieścia trzy lata. To i tak młody wiek jak na ślub.

-Eh, wy młodzi...- zaczął lecz nie dokończył. Rozpromienił się i spojrzał na swojego syna.

-Ciekawe jak się czuje Tony...- powiedział pod nosem.

-Na razie nie interesuj się Tony'm. Musisz się naszykować. Za godzinę przyjedzie limuzyna i nas zawiezie na miejsce.

-Limuzyna?

-Oh, tak. A myślałeś, że czym pojedziesz? Chociaż sama uważam, że to przesada i Tony nie powinien wydawać tyle pieniędzy.

-Poznałaś go przecież. Widziałaś, że ten człowiek nie ma szacunku do pieniądza- odezwał się Joseph, upijając łyk kawy.

Mężczyzna nigdy nie miał nic do swojego syna, akceptował go i jego wybory ale męska duma w pewny sposób ucierpiała, gdy dowiedział się, że jego syn woli chłopaków. No, że ma chłopaka, wcześniej miał dziewczynę, której i tak nie lubił. Potem poznał Tony'ego i utknął w swoim zdaniu na dobre jak ręka w słoiku po ogórkach. Jednak nigdy nie patrzył na Steve'a jak na wynaturzone dziwadło. Jego zdaniem Stark w ogóle nie pasował do jego syna.

-Tato!- krzyknął, gdy tylko usłyszał uwagę ojca.

-No już, już. Żadnych awantur!- uspokoiła mężczyzn Sarah i podała mężowi drugi kubek parującej kawy.- Steve już i tak jest pewnie poddenerwowany dzisiejszym dniem. Nie stresuj go jeszcze bardziej.

~$$$~
Czasami do różnych książek wtrącam wątki, które wydają się być bardzo ważne, a jednak ich nie ciągnę przez więcej niż dwa rozdziały. Tak jak na przykład z faktem, że Steve to Kapitan Ameryka. Niby fakt ważny, a jednak nie istotny w fabule. Po prostu z dupy wyciągnięte, byle tylko napchać czymś rozdział. Zdaje sobie sprawę z tej wady i przepraszam za nią.

Zdajecie sobie sprawę co będzie w następnym rozdziale? (^o^)

I co do tego opowiadania. Zostały jeszcze tylko rozdziały ze ślubu i wesela i koniec. Chyba, że chcielibyście, to mogłabym pisać jeszcze jakieś totalnie randomowe sytuacje z ich życia, np. adopcja Petera i Morgan. Co wy na to? Tylko proszę, bądźcie szczerzy 😊😊

Soulmate / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz