– Myślałam, że masz jeszcze wolne – siedzę na blacie w swojej łazience, ubrana tylko w jego koszulkę – Więc po co tam idziesz? – szturcham go w bok kolanem.
– Bo kocham moją prace.
Ta, to już ustaliliśmy.
– Ale musisz się do tego golić?
Stoi z maszynką w ręce, gotowy do pozbycia się kilkudniowego zarostu, który jest jednoznaczny z jego dniami wolnymi.
Przesuwam się nieco, aż moje nogi nie są po obu stronach jego ciała i nie ściskają jego bioder.
– Tak lubisz mnie w zaroście? – zaszczyca mnie spojrzeniem.
– Po prostu nie rozumiem czemu musisz tam iść.
Mniej czasu dla mnie.
Mniej czasu, który i tak ma być ograniczony.
Oboje wiemy, że gdy wróci do pracy to skończy się ostatecznie.
A może tylko ja to wiem.
Może tylko ja to tak widzę.
– Mam później wrócić?
Nie będę robiła nic ciekawego.
Nie pracuję.
Siłowni nie potrzebuję, przy ilości aktywności fizycznej, którą uprawiamy.
Czy życie nie mogłoby być takie cały czas?
– No możesz wrócić, chyba, że czeka na ciebie ktoś inny – staram się nie traktować tego poważnie – Na przykład mama, która stale do ciebie dzwoni.
– Tak, będę później, muszę jeszcze odwiedzić rodziców.
– Pokazać na własne oczy, że z tobą dobrze?
– Cóż, ilekroć mama zachodzi do domu, ja jestem tutaj.
– Czemu nie wpadłam na to dawno temu i nie spędzaliśmy trzy czwarte czasu tutaj?
Pytanie nie na miejscu.
Jednak mam na nie odpowiedź, bo to miejsce nie jest takim domem.
Jest moim bezpiecznym schronieniem, ale nie do końca jest domem.
– Nieważne, mogę cię ogolić?
– Co? – uwielbiam wzbudzać w nim zaskoczenie.
– No ogolić? Co się może stać?
Marszczy brwi, chyba rozważa za i przecie.
– No co? Nie ufasz mi, kotku?
– Jesteś jedną z tych kobiet, które nie potrzebują słodkich słówek, żeby dostać to czego chcą.
Uśmiecham się jak szalona, bo to naprawdę przyzwoity komplement z jego strony.
– No to ufasz mi czy nie?
– Ostre narzędzia w twoich rękach... – ten sceptycyzm, ciekawe czy swojej przyszłej żonie nie będzie bał się powierzyć golenia swojej twarzy.
– Wyluzuj, koleś.
Kładzie dłoń na moim kolanie i delikatnie je ściska.
– Rozluźnij się, a ja..
– Rozluźnij się? Serio?
Całuję go pośpiesznie w szczękę i wyrywam mu maszynkę z dłoni.
– Do zera? - pytam z uśmiechem.
– Może najpierw mnie pocałuj zanim zaczniesz, nie chciałbym się tu wykrwawić. Wiesz, to by była całkiem ironiczna smierć patrzeć na moją prace. Nie zginąłem w tamtym budynku, co byłoby równie mało bohaterskie, ale zginąć od zacięcia...
– Nikt nie ginie, jasne? – jestem poważna – Przestań z tego żartować.
– Muszę się tego trzymać, bo wiesz, gdyby nie to, gdzie byś była?
– Na pewno z dala od tej maszynki - podnoszę ją na wysokość naszych oczu - To co? Zaczynamy?
Ściska mocno moje udo.
– Wiesz, gdzie trzymam apteczkę?
– Jeszcze trochę więcej ryzyka w życiu nikomu nie zaszkodziło!
Nakładam na dłonie krem do golenia i rozprowadzam go po jego zaroście. Chyba goli się po to, żeby móc powiedzieć, że z nim wszystko ok i że zdrowo wygląda.
Jego żebra dalej nie są w najlepszym stanie, więc wiadomo, że nie może wrócić do pracy. Na brodzie wytwarza się blizna, niewielka, ale znacząca. Zarost by ją w większości zakrył, jego brak ją odkryje. Chyba mu to nie przeszkadza, przez ten cały czas ani razu nie powiedział, że już nie będzie przystojny, przez ten uszczerbek na urodzie.
– Przeszkadza ci to? – pyta gdy staram się ją ominąć, żeby nie zrobić mu krzywdy.
Przez ten cały czas także mnie nigdy o to nie zapytał.
– Naprawdę myślisz, że jestem taka płytka? – przerywam golenie go, żeby spojrzeć mu w oczy – Nie przeszkadza mi, że masz cholerną bliznę – ignoruję piankę wokół niej i całuję ten nowy punkt na jego twarzy – Jesteś przez to bardziej tajemniczy.
Wyciąga do mnie ręce, żeby zetrzeć mi piankę z twarzy.
– Chcesz komplement? – pytam – Jesteś super ciachem, mogłabym cię schrupać – podgryzam jego szyje, aż dostrzegam uśmiech na jego twarzy – A teraz możemy wrócić do golenia?
– Nikt nie nazwał mnie super ciachem – śmieje się dalej – Nawet gdy miałem dwadzieścia cztery lata..
– Powinieneś mi pokazać swoje zdjęcia z tamtego okresu czasu, może zwyczajnie byłeś tylko ciachem – nabijam się – Albo spotkałeś za mało bezpośrednich dziewczyn w swoim życiu.
– Pewnie oba – kocham jego uśmiech.
– A teraz przestań się uśmiechać, bo trudniej będzie mi cię ogolić.
Piętnaście minut później jest gładziutki jak dupka niemowlaka. Klepię jeden z jego policzków i mówię:
– Moj pierwszy ogolony facet! Wpiszę to sobie w cv!
– Cv w końcu przestanie być puste – nabija się ze mnie.
– Hej! Nie jest całkowicie puste! – przypominam mu.
– Dobra, dobra. Muszę lecieć, dam znać jak będę wracać – bierze moją brodę między palce i daje szybkiego buziaka.
Kiedyś ich nie rozumiałam. Po co całować w ten sposób? Po co dotykać czyiś ust przez sekundę jak można to robić o wiele dłużej, w o wiele przyjemniejszy sposób?
Bo wiesz, że to nie ostatni pocałunek, że za kilka godzin się znowu zobaczycie i będziecie mogli całować się do upadłego, bo nikt nie uznaje takiego buziaka za ostatni pocałunek.
A co gdyby tak było?
Musiałabym szukać w głowie momentu gdy ogarniało nas pożądanie, a nie nadzieja na następne spotkanie..
I okej, te myśli sprawiają, że łapię go przy drzwiach, żeby pocałować go trochę mocniej, żeby było trochę bardziej warte zapamiętania.
****
Miałam kompletnie załatany tydzień i w ogóle nie miałam czasu pisać, przepraszam!
CZYTASZ
Mindfulness {Luke Hemmings}
FanfictionNikt nie chce rezygnować z tego, co kocha, ale czasem kochamy dwie rzeczy, których nie da się mieć na raz, ale co gdy musi się je mieć, co gdy pomimo upływającego czasu nie potrafi się z nich rezygnować. Jakie są skutki wchodzenia drugi raz do tej...