18 {Powtórka z rozrywki}

796 88 6
                                    

To tak jakby cofnąć się w czasie. Nic się nie zmieniło, czas uciekł, kolejne miesiące minęły, a ja czuję dokładnie to samo gdy byłam tu ostatni raz.

– Gdzie on jest?!? – krzyczę do jego przyjaciół – Gdzie on do cholery jest?!

Po tamtym wypadku wpisałam siebie jako pierwszy kontakt. Nigdy nie pomyślałam, żeby się z tego wypisać. Najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tym.

– Gina...

– Jest operowany.

Rozglądam się.

– Gdzie jest Calum i Mike?

– Też na sali – informuje mnie Gavin, który znowu miał szczęście.

– Co się, kurwa, stało?

– W ogniu były dzieci – głos mu się łamie gdy to mówi.

Muszę usiąść.

Muszę krzyczeć.

Muszę go zobaczyć.

Jak to się mogło znowu stać?

– To, że on nie ma pieprzonej rodziny nie znaczy, że może go ta praca zabić! – wrzeszczę – Jest takim samym człowiekiem jak wy!

– Gina, uspokój się..

Gavin próbuje mnie uspokoić. Chce mnie objąć, przekonać, że wszystko będzie dobrze, ale on tu stoi, a ja się trzęsę, ponieważ nie pamiętam, kiedy ostatni raz go widziałam, kiedy go dotykałam, kiedy go całowałam, ani kiedy się z nim śmiałam. Nie wiem, czy ostatnie ‚kocham cię', które mu powiedziałam zapadło mu w pamięć i nie wiem czy mogłam coś zrobić, żeby to się nie wydarzyło. Ale przede wszystkim nie wiem, jak mam sprawić, żeby to nie dotyczyło mnie.

Nie wiem, ile mija czasu, ale ktoś do nas wychodzi. Kobieta, która wygląda, jakby ktoś jej właśnie umarł. Nie, nie, kurwa, nie.

– On jest już w sali..

– Kim jesteś?

– To jego dziewczyna - Maria.

Spotyka się z pieprzoną lekarką?

– Jest poparzony, ale wszystko inne wróci do stanu z przed wypadku.

– Która sala? – pytam, a gdy tylko słyszę numer rzucam się biegiem.

Już raz go widziałam w tym stanie, wspomnienie tego sprawia, że mam ciarki na całym ciele, a teraz jest jeszcze gorzej.

– Ty cholerny strażaku – mówię gdy tylko go widzę, ale on musi być jeszcze pod wpływem jakiś leków, bo śpi.

Nie znam się na tym.

Nie mam nic wspólnego z lekarzami, z cholernymi problemami jak te.

Siadam na krześle i wiem, że nie wstanę z niego tak długo, aż się nie obudzi.

– Kim pani jest? – pyta lekarka, najwidoczniej jego dziewczyna.

– Kimś kto się stąd nie ruszy – mówię tylko.

– Gina, co ty tu robisz? – to jego mama.

Dobre pytanie, co tu robię, nie mam na to odpowiedzi i teraz jej nie znajdę.

– Byłam z pani synem ponad rok, dlatego mam prawo ty być – to wszystko, co mam do powiedzenia.

– On ma teraz nową porządną dziewczynę, która jest lekarką i jest tutaj, a ty..

– Też tutaj jestem – podsumowuję.

– Ty cholerna gówniaro, nie zawsze chodzi o ciebie!

– Jestem tu z jego powodu! – wskazuję na łóżko.

– Jestem tutaj lekarzem, musi pani wyjść – mówi do mnie, naprawdę.

– Nie wyjdę.

– Mam wezwać ochronę? – pyta spokojnie – Nie jest pani rodziną.

– Jestem pierwszą osobą kontaktową! – wrzeszczę.

– Uspokój się, to szpital!

Mam dosyć kłótni o pierdoły. Cholera jasna, chcę tylko przy nim być i nie mogą mi tego zabronić.

– Wzywam ochronę.

– Zostawcie ją w spokoju, do cholery.

Potrzebowałam usłyszeć ten głos. Dotykam jego ręki, przytulam głowę do jego piersi, ale syczy, więc szybko się odsuwam.

– Hej – mówię cicho, bo powinno być tu cicho i to nie moja wina, że nie jest – Wiesz, gdzie jesteś? I co się stało?

– Ta – odpowiada równie cicho – A ty, co tu robisz?

– Zadzwonili, pamiętasz jak..

Bo ja pamiętam i to sprawia, że łzy zaczynają lecieć z moich oczu.

– Wyjdźcie, wszyscy.

– Nie ma mowy! – ok, unoszę się.

– Nie ty – mówi do mnie, prawda? – Mamo, Maria, wyjdźcie.

– To Maria jest teraz twoją kobietą! – krzyczy jego mamusia w obronie.

– Mamo!

– Dobrze, pięć minut – mówi najwidoczniej Maria i wychodzą.

– Nie płacz, mała.

Patrzę na niego, żeby sprawdzić czy naprawdę to powiedział.

– Przepraszam – dodaje.

Przyglądamy się sobie, nie wiem, które intensywniej, ale chyba ja, ponieważ z moich oczu płyną łzy.

– Nie mogę ci ich teraz wytrzeć.

Podnoszę jego dłoń i to robię. Chyba go to nie boli, mam nadzieję, że tego nie robi.

–A jednak możesz.

– Gino... – z tego nigdy nie wynika nic dobrego – Gino, dziękuję, że przyjechałaś, to bardzo dużo dla mnie znaczy, ale nie mogę drugi raz tego powtórzyć. Widziałaś Marie? To moja dziewczyna, jest w tym samym wieku, co ja i chcę tego samego, nie mógłbym jej tego zrobić.

To mnie ostudza, a może oburza.

– Jak możesz mówić, że tego właśnie chcę, po prostu się o ciebie martwiąc!?

– Gino, musisz wyjść, dziękuję, ale...

– Pierdol się – puszczam go, odsuwam się – Pierdol się – nie wiem, dlaczego powtarzam to po raz drugi – Pierdol się, do cholery, Luke.

Ostatni raz płakałam gdy się z nim rozstawałam, no i popatrzcie robię to znowu, tylko tym razem publicznie. Widzi to jego matka, jego dziewczyna i strażacy. Nie jestem teraz w stanie zapytać o resztę jego przyjaciół, bo nie jestem jak widać dobrą osobą i godną, żeby tu być.

Mindfulness {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz