29 {To miało być moje}

876 97 18
                                    

Ktoś wali do drzwi mojego domu. Chyba nigdy się to nie zdarzyło. Biegnę do nich martwiąc się, że może chodzić o jakiś pożar domu, ale okazuje się, że to zupełnie coś innego.

– To powinien być mój pies! – tupie nogami jak mała dziewczynka.

Śmierdzi alkoholem. Musiała wlewać go w siebie litrami, ponieważ jest to nie do zniesienia. Szukam samochodu, zastanawiając się czy jest na tyle głupia, żeby nim przyjechać, ale nie widzę go w pobliżu. Nie daje mi nawet dojść do słowa gdy postanawia kontynuować.

– A nie jakiejś... – kręci głową i nie kończy – Mój, do cholery! I to ja powinnam tu mieszkać! - jest wyraźnie pijana, co oprócz jej wściekłych słów, mówi mi woń alkoholu wypadająca z jej ust – Jest tu teraz?! Wyciągnę ją stąd za kudły! – pijana Gina jest cholernie nieobliczalna.

– Odwiozę cię do domu.

– Jestem w domu!

Ta? To jej dom? Ten mały domeczek w średniej dzielnicy? To nazywa domem? Bardzo późno do tego doszła i to za mało, żebym to przyjął. Ciągnę ją za ramię, nie chcąc, żeby wchodziła do środka. Nie teraz, może nie nigdy. Jak głęboki ma sen? Nie mam pojęcia.

– Wsiadaj do samochodu.

– Nienawidzę cię! - no i wracamy do punktu wyjścia – Nienawidzę!

– To co tu, kurwa, robisz? – jestem tylko człowiekiem.

– Cały czas o tobie myślę – opiera się o mnie – Tak bardzo cię.... – nie kończy, ponieważ rzyga przed drzwiami mojego samochodu, a ja teraz nieustannie będę się zastanawiać, co miała na myśli.

Nienawidzi?

Kocha?

A może potrzebuje?

Chyba potrzebuje, żeby na przykład nie o rzygała sobie włosów.

Wsadzam ją do samochodu, ryzykując, że będę musiał go posprzątać. Gdy tylko dołączam do niej w środku, zaczyna się do mnie dobierać, a raczej do mojej twarzy.

– Masz bliznę – mówi głupio – Bałam się wtedy, że zginiesz i co ja bym zrobiła? – teraz płacze – Gdybyś zginął, nie mogłabym udawać, że cię nie ma, bo naprawdę by cię nie było! – w jakiś pokręcony sposób to ma sens.

– Gina, rozstaliśmy się nie bez powodu.

Staram się nie mieć ich gdzieś, ponieważ wystarczył jeden numerek, żeby wywrócić wszystko do góry nogami.

– Mam w dupie te powody!

Chciałem to usłyszeć dawno temu i sam chciałem to powiedzieć, ale samo mówienie tego nie wystarcza. Trzeba dużo pracować nad samym sobą i wiele rzeczy przewartościować, ale sam nie byłem na to gotowy i dzisiaj wiem, że byłem tak samo winny jak ona i właśnie dlatego nie powinniśmy być razem. Może nie powinniśmy być z nikim.

– Porozmawiamy rano.

– Zostajesz?

Czy kiedykolwiek przestanę się martwić czy kiedyś nie zginie we własnych rzygach?

Nie mam dzieci, a mam Ginę i to najbardziej chora definicja rodzicielstwa z jaką przyszło mi się zmierzyć. Mam też cholernego psa, z którym jeszcze muszę wyjść.

Jak się o nim dowiedziała?

I dlaczego to ją tak wkurza?

Thomas mógłby jej kupić każdego psa jakiego by chciała. Każde pieprzone schronisko, cokolwiek. Nie myślałem, że w ogóle chciałaby mieć zwierzęta. No i pewnie nie chce, po prostu nie może przeżyć, że ktoś może mieć coś czego ona nie. Myślę, że mi zazdrości, bo w końcu zrozumiała, że mam w życiu więcej od niej i ta świadomość daje mi uczucie triumfu, a jednocześnie porażki, ponieważ dalej nie mam tyle, żeby mieć ją. Nie mogę zachowywać się jak nastolatek, bo już nim nie jestem. Nie mogę w kółko ranić innych, żeby być z nią chociażby na chwile.

Mindfulness {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz