Rozdział Pierwszy

4.5K 231 33
                                    

W końcu, udało mu się! Madara Uchiha nie żyję, jego zakrwawione i zniekształcone zwłoki leżały naprzeciwko jego. Naruto stanął nad zwłokami z oczami które wyrażały brak chęci do dłuższego życia. Nie czuł już nic, ani strachu, ani radości, nie czuł już tego pożądania co kiedyś do walki, do dalszego życia, mimo iż spełnił to co obiecał reszcie... Za jaką cenę? Nikt z jego przyjaciół nie przeżył wielkiej wojny, nikt z kim mógłby podzielić się całym swym bólem. Znajomy ból przeszył jego ciało powodując że chłopak uklęknął. Sasuke miał rację, bycie samotnym z powodu że wszyscy twoi bliscy nie żyją bolało o wiele mocniej niż to że nigdy takowych nie miałeś. Teraz mógłby powiedzieć śmiało że rozumie wszystko o czym on mówił, wszystko czegokolwiek nauczyło go życie. Wiedział, nie....

 ~ Dzieciaku - Warknął Kurama, który czuł cały jego ból. Czuł wszystko co szło przez jego przyjaciela, bo tak go mógł nazwać.

- Dzieciaku posłuchaj mnie! - Wyszeptał, lecz było już za późno. On, umarł... Wbijając kunai idealnie w serce.

- Możesz mi nie wybaczyć, ale to jeszcze nie koniec! Pokaże ci co my Ogoniaste bestię potrafimy! - Zgarnął całą jego czakrę i tworząc kulę przez otwarte kraty krzyknął - Technika cofnięcia w czasie! - Dodał, czuli jak wszystko pod nimi umyka. Świat jakby się cofał, cała walka, śmierć, istnienie... Naglę z ogromnej dziury pojawił się las, las w którym można było uciąć sobie nie jedną naprawdę wyśmienitą drzemkę.

- Dzieciaku, napraw Historię! - Wyszeptał nim znikł z jego ciała, przenieśli się.. W czasie gdzie on jeszcze nie żył, gdzie nawet nie był w planach.

***

Tymczasem drużyna Minato wracała po skończonej misji do domu po długiej i wyczerpującej misji, to... To nie była zwykła misja, była ona piekielnie trudna... To cud że jego podopieczni żyją.

- Mam dość! Jestem głodny - Wykrzyczał Obito zdejmując plecak, wyciągnął kanapki i nawet nie czekając na kompanów zaczął się zajadać.

- Jakim typem shinobi jesteś? - Zapytał Kakashi podchodząc do niego bliżej - Zachowujesz się nieodpowiednio co do rankingu misji, co jeżeli gdzieś tutaj.. Tutaj w krzakach czai się przeciwnik który czeka tylko na to by wyskoczyć i zabić nas bez  żadnych problemów?

- Kakashi, nie jesteś czasem trochę zbyt... Umm, jakby to powiedzieć, o wiem! Nie zachowujesz się czasem jak paranoik?

- To jest wojna, pytaniem jest to czemu ty nie zachowujesz się paranoicznie skoro wiesz że wszędzie może czekać na ciebie śmierć.

- Możecie się zamknąć? - Jęknęła zirytowana Rin, Obito już miał otwierać usta gdy Minato-sensei nagle podniósł się z miejsca i nakazał by reszta zrobiła to samo, gestem ręki nakazał utworzyć im formację obronną. Czyżby wyczuł kogoś?

Minato popatrzył w całkowicie przeciwnym kierunku, idąc wzdłuż zauważył go, całego w krwi, jego ubranie było mocno poniszczone a w ramię był wbity kunai. W dodatku krew, była świeża czyli walka była niedawno, włosy były totalnie ubrudzone więc nie sposób było powiedzieć nawet jaki ma kolor włosów... Co mogło by w czymś pomóc.

- To chłopak - Wyszeptał Kakashi

- Jesteś geniuszem, naprawdę nie widać - Zaśmiała się Rin patrząc na niego z politowaniem.

- Dość! - Wypowiedział Minato - Czy on żyję? - Zapytał.

Dziewczyna uklękła przy nim, przyłożyła głowę do mocno ubrudzonej klatki piersiowej chłopaka. Była w stanie wyczuć oddech który był w normie.

- Żyję, ale jego czakra jest praktycznie na maksymalnym wyczerpaniu... Z kim on mógł walczyć? - Zapytała.

- Też bym chciał wiedzieć - Odchrząknął Obito.

Przyglądając się ciału znalazła ochraniacz, ochraniacz który mówił o randze, o wszystkim co jest ważne.

- Jónin!? - Wypowiedział Minato - Przekreślony znak... Konohy?! - Krzyknął. - Musimy go zabrać do Konohy, tam wszystko się wyjąsni.

Minato podniósł go ostrożnie i przełożył przez ramię, nie była może to najlepsza pozycja... Ale lepsze to niż nic, rozglądnął się i ruszył w stronę Wioski ukrytej w liściu z jego drużyną na czele...

Naruto - To ja jestem kowalem własnego losu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz