Rozdział Drugi

2.9K 181 31
                                    

Minął ponad miesiąc odkąd przyprowadzono go do szpitala.

Do teraz jeszcze się nie wybudził, raz w tygodniu odwiedzany był przez Drużynę Minato.  W dodatku gdy dowiedziano się że jest to zbiegł ninja rangi jonin to z każdej strony pomieszczenia w którym się znajdował byli ANBU. Dwaj przed drzwiami i dwaj w środku którzy na bieżąco informowali o wszystkim co się tam dzieje Hokage. Sam chłopak był pod pilną obserwacją Tsunadę która była na czele wszystkich osób w szpitalu.

Umysł Naruto

Gdzie jestem? Kim jestem? - Pytałem, czułem pustkę.... A no tak, Naruto... Cofnąłem się w czasie by zapobiec wszelakim możliwym sposobom na to by nigdy nie było czwartej wojny shinobi.

~ Kurama! - Krzyczał ale odpowiedziała mu tylko pustka, nic... Znalazł się przed otwartymi kratami, pieczęci już nie było ale kraty zostały, puste bo nikogo za nimi nie było.

~ Cholera, pewnie przeniósł się do swojego poprzedniego Jinchuriki, czyli... Mamy?

Jak się stąd wydostać? Staram się otworzyć oczy, ale to nic nie daję... A może? Może po prostu moja psychika się odnawia? Może jeszcze nie jestem gotowy na to by spojrzeć na ten świat, świat przed swoim narodzeniem. Mimo wszystko, musiał próbować, nie chciał tu siedzieć całą wieczność.

- Naruto! - Usłyszał, odwrócił się na pięcie...

- Mędrcu? Co tu robisz? - Zapytał

- Twoja Misja, dopiero się rozpoczyna.... Zapobiegnij wydarzeniom nie zdradzaj nikomu nic jeżeli mu nie ufasz. Jeżeli będziesz musiał coś udowodnić przyłóż mu znak który masz na prawej ręce do czoła - Nakazał a obraz zaczął się rozmazywać.

Na zewnątrz[W sali Naruto]

- Leć po Hokage! Patrz! - Wskazał na ciało blondyna które zaczęło świecić niebieską czakrą, drugi prawie od razu zniknął w białym dymie.

- Gdzie jestem? - To było jego pierwsze pytanie, grymas pojawił się na jego twarzy pod natłokiem wszelakich wspomnień a źrenice zaczęły się zwężać by promienie słoneczne już mu aż tak nie utrudniały.

To była chwila nim do sali wparował ubrany w biały kapelusz Hokage.

- ANBU bądźcie na straży, nie wiadomo co się może wydarzyć - Wypowiedział, lecz gdy zobaczył łzy spływające z oczu blondyna coś jakby chwyciło go za serce... Czuł się jak wtedy gdy Minato stracił najlepszego przyjaciela, o przenajświętszy Mędrcu...

- Kim jesteś? - Zapytał, siadając na stołku obok. - Skąd się tu wziąłeś?

- Chwilka! - Wyszeptał, jego gardło wciąż się nie przyzwyczaiło do mówienia po tak długim okresie czasu. - N-Naruto, Naruto Uzumaki! - Wypowiedział a oczy Hokagę "wyszły" z orbit, niemożliwe! Przecież Kushina była ostatnią z Uzumakich, może oni po prostu uciekli? Nie zostawili za sobą żadnych śladów, świat jest ogromny.... - Odpowiem na wszystko, ale w cztery oczy. - Poprosiłem, nikt oprócz nie mógł tego słyszeć.

- Dobrze, ANBU wyjdzcie.

- Ale Hokage...

- Wyjdźcie! - Nakazał, a oni opuścili pomieszczenie. - A więc o czym? - Nie dokończył gdy ściany zostały pokryte niebieską powłoką - To uchroni nas od niechcianych uszu, musisz mi zaufać, chcę ci coś pokazać! - Nim dał mu dokończyć przyłożył prawą rękę do jego czoła.

Wszelakie wspomnienia zostały "przelane" do jego głowy. Natłok wspomnień zaburzył jego równowagą, mimo że był na krześle.

- T-ty! Jesteś z przyszłości... Widziałem to wszystko... Nie wiem jak to ułożyć w słowa, ale to było okropne! - Wypowiedział zachowując przy ty twarz. - Wiem już wszystko, nie wiem co zrobić teraz... Skoro tu jesteś, skoro mędrzec dał ci misję.

- "Dziadku" - Usłyszał - Wedle wspomnień jakie doznał tak do niego mówił - Muszę uratować wszystkich na których mi zależy za wszelką cenę, nie chcę by zginęli podczas wojny... Dlatego proszę, pozwól mi być shinobi tej wioski. Nie! Pozwól mi być ANBU, człowiekiem który będzie mógł doglądać wszystkiego co może zagrozić złej przyszłości, człowiekiem który nie będzie miał innych misji niż ta która może zaważyć o losach świata. - Wypowiedział płacząc przy tym.

- Zgadzam się! - Widok który widział był straszny, cały świat pokryty ogniem, lawą, wszystkim, wszędzie zwłoki, cywilów i innych... Nie mógł do tego doprowadzić, musiał się zgodzić. - Proszę nie mów o tym nikomu, zachowaj to w tajemnicy... A że cię tak trochę znam - Przyłożył palec do jego języka - Ta pieczęć pozwoli ci zachować to w całkowitej tajemnicy. Tak, zanim zapytasz. Potrafię używać jutsu bez pieczęci - Uśmiechnął się. - Mimo iż nie wyglądam, myślę że jestem gotowy by wyjść z szpitala.

- Mhm, poproszę Minato by cię oprowadził, może to być dla ciebie trudne, ale musisz dać radę, ile ty masz lat?

- 17 - Odpowiedział.

- I już posiadasz takie umiejętności? Na poziomie Kage?

- Nie do końca, potrafię ich używać nawet na poziomie Mędrca. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą - Dobrze, rozejrzyj się po wiosce ja przygotuje odpowiednia papiery i temu podobne. Myślę że do trzech godzin się wyrobię, ale dla pewności bądź u mnie w południe... Wiesz ranki są najgorsze. - Odpowiedział po czym zniknął w białym dymie.

Kilka Minut później Naruto uzupełnił wszystko i wyszedł ze szpitala, gdzie czekał już na niego Minato.

C.D.N...

A więc wesołych świąt wszyscy i mokrego poniedziałku. Kolejny rozdział będzie trochę "inny" ale na pewno się wam spodoba, pozdrawia DemonicznaPanda. PS: Dla osoby która zgadnie, w jakie miejsce najpierw się udadzą będzie dedyczek <3



Naruto - To ja jestem kowalem własnego losu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz