Rozdział Siódmy

1.9K 137 9
                                    

Misja przebiegła bez żadnych problemów, zgodnie z planem wszystko udało się zrobić po cichu i nie wzbudzić żadnego alarmu.

Samych jóninów było pięciu zaś ich czterech. Jak się okazało jednostki które dostał do pomocy przy misji byli świetnie przeszkoleni, zwłaszcza jeden z nich który wywodził się z klany Hyuga który prawie od razu ich wyczuł w dodatku rozpoznanie w terenie było jego atutem a to że wiedział czakrę innych przez drzewa i tego podobne spowodowały że wiedział o wszystkich którzy tam byli i gdzie byli.

Odkąd wrócił jest na urlopie i pilnuje tego co najważniejsze by OBITO nie zginął. Mimo że do samej akcji zostało jeszcze dużo czasu[Dzieje się to w momencie gdzie jako jedyny Kakashi zostanie Joninem] on postanowił jakoś udowodnić swoją wartość. Znaczy o jego umiejętnościach jako Lis to każdy wiedział, ale nikt nie wiedział o nim... O blondynie który właśnie jest tym Lisem.

Mimo iż nic mu się nie chciało postanowił coś porobić, można powiedzieć dziwnego... Z ciekawości poszedł odwiedzić najukochańszą osobę... A nie on jeszcze może być dzieckiem. W sumie, nim jest teraz na oko będzie miał koło 11-12 lat. Ale czemu by nie skorzystać z okazji i nie odwiedzić akademii.

Zanim jednak to uczynił zapytał Sarutobiego o zgodę, nie zdziwił się gdy ten z uśmiechem powiedział mu że pyta go w idealnym momencie... W momencie w którym odbędą się egzaminy na genina.

- A więc mam być egzaminatorem? - Zapytałem wyciągając fajke, tak.... W sumie spodobało mu się to.

- OO a więc fajka! No i to ja rozumiem! - Uśmiechnął się rzucił czapką gdzieś na bok - Przerwa na fajka to najważniejsza część mojej pracy.

- I to rozumiem, więc... Wracając do tematu egzamin... - Zastopował widząc jak Sarutobi puszcza kółeczka z dymu.

- Ja tak nie umiem... meh - Jęknął...

- Umm, skoro tak chcesz odwiedzić tą akademie, to może chcesz być senseiem? - Zapytał, czekaj co? Ja i sensei? W dodatku w tak krótkim czasie, podczas zwykłej rozmowy... Nie mówiąc o tym że jest od nich o kilka lat starszy. - Odmawiam, niestety... Nie mam czasu na to, wiesz dobrze jakie mam obowiązki, dobrze również wiem na której się to misji wydarzy, ale nie jestem w stanie ci jej określić... Po prostu gdy przyjdzie ta pora, ja wyruszę... Za lub przed nimi.

- Rozumiem, a więc nie widzę problemów. Rób to co masz robić, niech wiedzie cię los przeznaczenia - Uśmiechnął się kończąc fajke, podszedł do rzuconej czapki i zginając się, można było dostrzec legendarną książkę Jiraiyi "icha". Czyli to była ta pierwsza część o której później każdy zapomniał. - Ale i tak z ciekawości zapytam, co przedstawisz?

- A chciałem popatrzeć na mojego przyszłego Nauczyciela, oraz pokazać jakieś stuczki, zapewne po odpowiadać na pytania... No temu podobne.

- Czyli nic nowego, dobrze... Zapiszę cię na jutro. - To wystarczyło by znikł z pokoju równie szybko jak tam się pojawił...


Naruto - To ja jestem kowalem własnego losu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz