Rozdział Dwudziesty Szósty.

821 55 6
                                    

Dziewczyna, nie można powiedzieć piękna kobieta rzuciła się na łóżko wylewając łzy w poduszkę, było jej niezmiernie smutno z powodu tego co usłyszała. Z jednej strony nie chciała w to wierzyć, ale słowa te były na tyle wiarygodne że mimo że nie chciała to i tak w nie wierzyła. Obawiała się, że to przez nią odszedł. Że chciała czegoś więcej niż tylko przyjaźni, w końcu to przecież normalne że kobieta jeżeli czuje się przy kimś bezpiecznie i szczęśliwie to chyba raczej normalne że będzie chciała z nim spędzać znacznie więcej czasu, rozwinąć związek między ludzki.

Ale może on nie chciał, może denerwowało go to notoryczne zawracanie tyłka, propozycje wyjścia gdzieś czy spędzenia trochę czasu razem. Mimo że i tak się zgadzał na jego twarzy nigdy nie było widać uśmiechu, jego mina zawsze była drętwa nie przypominająca ani smutku ani szczęścia... Serce coraz bardziej biło w jej klatce piersiowej wybijając coraz to szybszy rytm przy okazji boląc..

Raz jeszcze tym razem mocniej przytuliła głowę do mokrej od łez białej poduszki, która powoli zmieniała swoją barwę.

Tymczasem Kakashi czytający swoją książkę patrzył z szerokim uśmiechem na kolejną zawartość strony. Jego oczy błyszczące niczym gwiazdy na niebie spoglądały na to, na co nie mógł się doczekać. Na książkę w której zakochał się od pierwszego wejrzenia, to nie była miłość to było coś znacznie większego.

Z wielkim uradowaniem przeszedł na kolejną stronę książki i z niezwykłym zaangażowaniem wczytywał się w jej tekst, emocje sięgały zenitu w każdym możliwym punkcie, w każdym zakończonym zdaniu. Dobrze zinterpretowane słowa tkwiły w jego głowie niczym obłoczka która chwyciła go w swe ramiona i pod żadnym pozorem nie chciała puścić.

Jednak uczyniła to gdy siedząc na gałęzi spojrzał w zbierający się pod biurem Kage tłum. Czyżby wyniki zostały ogłoszone? Znaczy nie że coś mogło by być ważniejsze od tego by jego drużyna zdała, znaczy jest coś ważniejszego i jest to książka którą trzymał niczym największy skarb w rękach w dodatku przyciskając ją do klatki piersiowej.

Z lekko zmęczonym wzrokiem popatrzył w stronę tłumu i z lekkim niezadowoleniem z powodu przerwania czytania, powędrował w stronę całego tłumu widząc poniekąd szczęśliwe i smutne zarazem wyrazy twarzy.

Widząc całe zajście, wolnym i zmęczonym krokiem wędrował w stronę tablicy przy której stała już jego drużyna... Znaczy prawie w komplecie, brakowało tylko Anny, ale zapewne zagubiła się gdzieś na ścieżce czasu lub spotkała czarnego kota i musiała iść na około wokół miasta. Rozumiał dobrze ten ból, już nie raz zdarzyło się że zwątpił w ścieżkę życia przez co musiał od nowa ją rozpocząć przez dłuższą drzemkę.

Pomyśleć że kiedyś nie miał takiego pecha jak teraz. Zwłaszcza jeżeli chodzi o staruszki i ich odległe domy.

Myślisz sobie zapewne, że to żart. Jednak to była czysta rzeczywistość która spopielała go dzień w dzień powodując codzienne spóźnienia. Z lekkim zażenowaniem wszedł w sam środek przeciskających się gapiów i momentalnie sprawdził wyniki.

Z jednej strony był zażenowany, z drugiej szczęśliwy? Czemu zażenowany? Cóż, jego drużyna nie przeszła do dalej co oznaczało powrót. Czemu szczęśliwy? Ponieważ wiedział że jeszcze nie byli na to gotowi.

Jednak i tak cieszył się niezmiernie patrząc na ich dosyć śmieszne miny z których wręcz kipiała złość, smutek czy też zażenowanie.

Z niezwykłym zadowoleniem postanowił że w jakiś sposób pomoże im w tej ścieżce i mimo wszystko postanowił zabrać ich na ramen. Zawsze to coś?

Tymczasem...

- Naruto, wycofujesz się. Misja jednak zostanie przeniesiona w inny rejon oraz będzie miała całkowicie inny temat - Wypowiedział głos w jego głowie, to wystarczyło by Naruto w niezwykle szybkim tempie spakował się i z zawrotną prędkością opuścił Wioskę.

Naruto - To ja jestem kowalem własnego losu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz