Po długiej i wyczerpującej podróży Matylda nareszcie mogła opuścić duszny, ciasny powóz. Lokaj otworzył jej drzwiczki i pomógł wysiąść, na zewnątrz czekała już na nią służka z rozłożystym parasolem, który miał ochronić ją przed jasnym słońcem.
Dziewczyna ochoczo zeskoczyła na ziemię i pod osłoną parasola przemierzyła rozgrzany, kamienisty podjazd, kierując się w stronę głównego wejścia do pałacu.
Pałac królewski wyglądał naprawdę osobliwie. Było wyraźnie widać, że został zbudowany w tradycyjnym stylu, świadczyły o tym charakterystyczne masywne, prostokątne, wieże zakończone wygiętymi dachami oraz czerwona kolumnada w holu. Miał on jednak jasną, beżową fasadę, a przy wejściu poustawiane były liczne repliki klasycznych rzeźb. Marmurowe schody, po których Matylda dostała się do wnętrza budowli, również były całkiem europejskie.
Po wejściu do środka powitał ją cień i przyjemny chłód. Pogoda na zewnątrz była tego dnia naprawdę nie do zniesienia. Mimo późnego popołudnia wciąż prażyło gorące i oślepiające słońce. Matylda wyjęła wachlarz i ostrożnie go rozłożyła, musiała się nieco orzeźwić.
W pałacu było tak cicho, że można było usłyszeć brzęczącą gdzieś nieopodal muchę. Nieliczni pozostający na służbie, których mogła tu zauważyć, snuli się sennie po korytarzach lub też starali się nie ruszać, jeśli nie było takiej potrzeby.
Gdy weszła głębiej, dostrzegła przysypiającego przy swoim stanowisku urzędnika. Szybko udała się w jego stronę, stukając obcasami po żółtawych płytkach. Na jej widok mężczyzna wyprostował się i chwycił za pióro.
- Godność panienki? - zapytał uprzejmie, pospiesznie przeglądając leżący przed nim pergamin.
- Matylda Wakefield - odparła, wachlując się.
- Ach, tutaj panienka jest - stwierdził po chwili, wskazując na zapisany nieznanym jej alfabetem wiersz. - Doskonale. Byłaby panienka jeszcze łaskawa pokazać jakiś dowód tożsamości?
Matylda wyjęła zawieszoną na łańcuszku metalową płytkę z wygrawerowanym jej rodowym herbem, żółto-niebieską tarczą z trzema snopkami zboża i pokazała nieznajomemu. Ten obrzucił płytkę znudzonym spojrzeniem, po czym prędko zanotował coś na pergaminie.
- Mam zaszczyt serdecznie powitać panienkę w pałacu królewskim. - Urzędnik wstał i uśmiechnął się do niej nieznacznie. - Lokaj zaraz pokaże panience jej komnatę, wszystkie jej bagaże za moment się tam znajdą. Proszę się odświeżyć, o ósmej zostanie podana kolacja, a jutro z samego rana czeka panienkę uroczyste śniadanie w towarzystwie rodziny królewskiej oraz pozostałych dam. Życzę miłego pobytu. - Skłonił się jej głęboko, a Matylda już chciała uprzejmie coś odpowiedzieć, ale wtedy jak spod ziemi wyrósł przed nią lokaj. Zdążyła jedynie skinąć głową, zanim była zmuszona unieść falbany sukienki i żwawym krokiem udać się za nim do jej nowej komnaty.
Idąc przez czerwone korytarze obwieszone zachodnimi oraz japońskimi obrazami, Matylda nie mogła nie zauważyć zaciekawionych spojrzeń, którymi obrzucali ją mijani ludzie. W końcu tak bardzo się od nich wszystkich różniła. Oni byli raczej drobni, mieli czarne włosy i czarne oczy, ona natomiast była wysoka i miała luźno upięte z tyłu szarawe włosy oraz szare oczy. Nic dziwnego, że wzbudzała tu niemałą sensację.
Lokaj otworzył przed nią ciężkie, zdobione drzwi, ukłonił się jej i prędko się ulotnił. Matylda weszła do pokoju, energicznie się wachlując. Wnętrze było naprawdę wytworne, nieczęsto miała okazję przebywać w takich luksusach.
Podczas licznych podróży z ojcem, Matylda mieszkała raczej w skromnych, tymczasowych apartamentach. W tym miejscu miała jednak nadzieję zostać na dłużej, w końcu tym razem nareszcie pojechała z nimi jej młodsza siostrzyczka Adelia, która dotychczas pozostawała z ich babką w Anglii.
Ojciec został właśnie mianowany przedstawicielem dyplomatycznym dla Korei i nadzorował powstawanie w tym kraju angielskich spółek handlowych. Miał nadzieję, że w przyszłości jego córka pójdzie w jego ślady, dlatego też Matylda zgłosiła się do selekcji, aby przebywając na królewskim dworze, lepiej poznać tutejszą politykę, kulturę, zwyczaje i doskonalić znajomość języka.
Bladoróżowe ściany jej nowej komnaty pokryte były drewnianą boazerią, w pomieszczeniu znajdowały się również eleganckie, bogato zdobione meble pasujące do niej stylem. Pośrodku pokoju stało ogromne łoże z baldachimem, Matylda nie mogła się już doczekać, żeby sprawdzić czy jedwabne poduszki faktycznie są tak wygodne, na jakie wyglądają.
W tym momencie jej wzrok przyciągnęły jednak otwarte drzwi balkonowe, mimo panującego na zewnątrz upału, dziewczyna wyszła przez nie zaintrygowana. Jej oczom ukazały się rozciągające się przed nią niemalże po sam horyzont ogrody pałacowe. Były takie piękne i kolorowe, zapewne rosło w nich wiele niesamowitych, egzotycznych roślin. Matylda westchnęła urzeczona, wpatrując się w to zapierające dech w piersiach olbrzymie dzieło sztuki.
Wtem usłyszała delikatny szelest za sobą i prędko się odwróciła. W komnacie stały dwie garderobiane, które na jej widok skłoniły się niezdarnie.
- Wszystkie bagaże są już w pokoju - odezwała się jedna z nich.
- Może chciałaby panienka wziąć kąpiel przed kolacją? - zapytała druga. - Naprawdę gorący dzisiaj dzień.
- Bardzo chętnie - odparła Matylda, wchodząc z powrotem do środka.
Koniecznie będzie musiała wybrać się na spacer po pałacowych ogrodach. W tej chwili była jednak zbyt zmęczona podróżą i marzyła jedynie o tym, żeby umyć się, przebrać i zjeść kolację, po czym zapaść w błogi sen.
CZYTASZ
✔| selekcja | taekook & sope
FanfictionJest rok 1895. Cała Azja Wschodnia została zdominowana przez europejskie mocarstwa... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, wciąż stawia opór kolonialistom. I jest nim Japonia. Korea tymczasem w najlepsze pławi się w brytyjskich wpływach. Jej mieszkańcy ma...